W podwórku, Ananda Devi, Krzysztof Jarosz

[RECENZJA] Ananda Devi, "Smutny ambasador"

Kolejna doskonała książka Anandy Devi, maurytyjskiej pisarki, którą do tej pory mogliśmy poznać dzięki dwóm wspaniałym powieściom skupionym wokół takich tematów jak przemoc wobec kobiet, czy konflikt międzykulturowy - “Zielone sari” i “Ewa ze swych zgliszcz”.

“Smutny ambasador” to zbiór jedenastu opowiadań eksplorujących naturę człowieka, który u Devi jest zawsze trochę śmieszny, przez co tragiczny, niezbyt mądry, raczej budzący współczucie ale i wprawiający w zażenowanie. Bohaterowie Devi są ułomni, a w przeciwieństwie do dwóch wcześniej wymienionych powieści, komiczni. Autorka bawi się z osobami czytającymi konstruując zbiór w taki sposób, że bohaterów jednego opowiadania odnajdziemy w epizodycznej scenie innego, a “Smutny ambasador” - może gdyby wyłączyć jedno, czy dwa opowiadania - wydawać się może powieścią o jednym miejscu i jednym czasie.

Chciałbym wam więcej opowiedzieć o tym, co odczytałem z tej książki i co w niej znalazłem, co mnie rozbawiło i zaskoczyło w tych międzytekstowych powiązaniach, ale tym razem już muszę zaprotestować przeciwko nadobecności w powieściach Devi Krzysztofa Jarosza. Nie podoba mi się to, że po przeczytaniu tomu kolejny raz dostaję wielostronicowe wyjaśnienie tłumacza, które nie odnosi się tylko do problemów translatorskich, biografii autorki czy pewnych trudnych do rozpoznania tropów kulturowych, ale też do bardzo szczegółowej interpretacji całej książki. Jarosz, czytany tuż po lekturze książki Devi, odbiera całą przyjemność myślenia, bo właściwie niewiele można innego wymyślić, tłumacz zna “Smutnego ambasadora” i inne dzieła pisarki tak doskonale, że nam przypada rola statystów. Już mnie to trochę drażniło w “Ewie…”, ale teraz doprowadziło do jakiejś rozpaczy, gdy zacząłem czytać takie zwroty jak “mniej uważny czytelnik uzna te nowelki za zbiór arbitralnie…”, “z kolei odbiorca bardziej wnikliwy”, “uważny czytelnik, zaczynający…” I kim teraz jesteś czytelniku? Czy w psychoteście wybrałeś opcję “uważny”, “wnikliwy” czy jednak “mniej uważny”? Normatywizująca, oceniająca postawa Jarosza, który w jakiś sposób swoją dołożoną do tych książek interpretacją zawłaszcza dzieło Devi zaczyna mi coraz bardziej przeszkadzać i budzić mój opór, czemu daję wyraz tym, że zamiast pisać o tym jak wspaniale bawiłem się czytając opowiadanie o ambasadorze pewnego nordyckiego państwa w Indiach, który zasadniczo był w wielkim smutku i depresji, ale czasem… no to trzeba przeczytać. Tylko może darujcie sobie Jarosza na zakończenie, bo psuje nastrój.

Devi napisała książkę o konflikcie kulturowym - większość jej bohaterów to ludzie zderzający się z Indiami i tamtejszą kulturą, traktujący miejscowych jak kogoś komu na siłę trzeba pomóc czy wykorzystać. Fascynujące jest to, że ważnym wątkiem, powracającym w tych opowiadaniach są targi książki czy spotkania autorskie oraz podróże taksówkami - po kilku tygodniach jeżdżenia z własną książką doskonale rozumiem autorkę, że jest to materiał na osobną opowieść. Jestem wielkim fanem opowiadania “Great America”, w którym Ananda Devi obnaża w przekomiczny sposób hipokryzję pomocy charytatywnej, tkwiącej w niej przemocowości i kolonializmu. Bardzo podoba mi się gdy autorka pisze w formie męskoosobowej, a “Kari Disan”, opowieść o kucharzu, którego zupa - być może - wpłynęła na wybuch strajku, to skrzący się erudycją i poezją niezwykły tekst o gotowaniu, potrawach i kulturze kulinarnej. Devi równie silnie jak w literaturę wierzy w moc dobrze dobranych przypraw. Czytałem z pasją i głośnym burczeniem w żołądku.

Jeśli dawno nie zakochaliście się w jakimś pisarzu czy pisarce i nie przeżywacie aktualnie jakiejś nowej miłości do nowopoznanego twórcy albo twórczyni, to wam szczerze polecam Anandę Devi - po polsku można pogłębiać swoją miłość w trzech książkach, a jestem pewien, że będzie to dla was wielkie odkrycie literackie.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W rosole u Musierowicz