Czarne, Jacek Leociak

Jacek Leociak, "Młyny boże"

Dzięki Leociakowi wiem, że w Polsce nawet Matka Boska ukazująca się na kościelnej wieży musi mieć nos “prawidłowy”.

Powiedzmy to w pierwszym zdaniu i właściwie mogę zakończyć recenzję - Leociak się nie pier****. Nazywa rzeczy po imieniu, uniwersalizację sprowadza do jednostkowych opowieści, odziera je z eufemizmów, pokazuje dokumenty, przytacza opinie i mówi jak jest Jakiś czas po lekturze myślałem, że to książka odważna, ale chyba zmieniłem zdanie. To po prostu wyjątkowo przyzwoita i uczciwa książka. O Kościele i Żydach, o antysemickiej kampanii, w której kościelni urzędnicy przez lata brali udział, i którzy w momencie próby zamilkli. O tym, jak to milczenie tłumaczono i dlaczego te wyjaśnienia prowadzić mogą jedynie do kuriozalnego wniosku, że Żydzi sami sobie Holokaust przygotowali. “Zastanawia mnie, w jaki sposób instytucja powołana do niesienia przesłania miłości bliźniego, jakże często, niezależnie od czasów i miejsca, wikłała się w działania niejednokrotnie przynoszące krew i łzy”, pisze autor.

Pisze:

- O tym, do czego doprowadziła antysemicka kampania gospodarcza, w której chodziło o to, by “chodzić w rdzennie chrześcijańskich kalesonach”.

- O tym, że gdy spędzano Żydów do warszawskiego getta, głównym zmartwieniem Kościoła była sprawa pozostawienie poza gettem ulicy Leszno, gdyż znajdowała się przy niej katolicka świątynia. A Polacy, “którym nakazano opuszczenie swoich mieszkań, przejawiali wrogość, a nawet agresję wobec tych, których miano tutaj więzić”, a księża wzywali mieszkańców do “powstrzymania się od przeprowadzek, co wśród Żydów wywołało panikę”.

- O tym, jakie były intencje modlitewne w 1941 roku w Chełmie (dziś wydają się aż śmieszne).

- O Józefie Górskim, herbu Boże Wola, który cieszył się, że “odżydzono nasze miasteczka”.

- O tym, że w Polsce Matka Boska ukazująca się na kościelnej wieży musi mieć nos “prawidłowy” i nawet gdy ukazuje się na terenie getta.

- O tym, jak to Nasza Matka Boska z Getta nawróciła tysiące Żydów, co jest brednią zmyśloną przez jednego z warszawskich księży.

- O instrumentalizacji Holokaustu, o tym, że “nie wydarzył się [on] tylko po to, aby Polacy mogli poinformować o nim świat i ratować Żydów”.

Jest Leociak ironiczny, złośliwy (opis pogrzebu Piusa XII!), raptowny w oskarżeniach, ale jakoś niezwykle słuszny. Chwilami byłem zły na autora, że ocenia szybko, że nie waloryzuje przedstawionego świata, ale chyba go rozumiem - w mediach od kilku tygodni możemy poczytać do czego ta waloryzacja doprowadziła.

“(...) jest to zapis subiektywny, a wybór stronniczy. W końcu to moje pudełko”. Jak to w pudełku po butach - zapach jest niekoniecznie przyjemny, ale naprawdę warto je otworzyć, by poćwiczyć z Leociakiem logiczne myślenie. Jedna z odważniejszych intelektualnie książek ostatnich lat, gotowa do sporów i dyskusji. Słowem - trzeba.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Kto ocalił Izabelę Czajkę-Stachowicz?