Znak, Anna Gralak, Jennifer Egan

[RECENZJA] Jennifer Egan, "Domek z piernika", tłum. Anna Gralak

Nie ma co ukrywać - zmęczyła mnie ta powieść. Ale zmęczyła tak, jak lubię. Jennifer Egan w "Domku z piernika" (tłum. Anna Gralak) prowadzi nas kilkoma ścieżkami, które przecinają się w zaskakujących momentach. To z pewnością jedna z ciekawszych powieści inspirowanych światem mediów społecznościowych i sieci, które dzięki nim tworzymy.

Bix Bouton w 2010 roku tworzy aplikacje, które na nowo definiują świat wirtualny. Otóż - przy niewielkim wysiłku - możemy poznać świadomość niemal każdego, kogo zapragniemy. Sztandarowymi produktami Mandali są “Poznaj Swoją Podświadomość”, która pozwala na odszukanie osoby, którą widzieliśmy zaledwie raz w życiu i “Kostka Mandali”, do której możemy eksportować własną podświadomość, wracać do wspomnień i uzupełniać je o te już zapomniane. Wspomnienia możemy przesyłać i udostępniać. Coś jak interaktywny, społecznościowy wehikuł czasu. Oczywiście wszystko to tylko w opcji z abonamentem.

Dzięki aplikacjom Bix staje się jednym z najbardziej rozpoznawalnych ludzi na świecie, a na pewno jednym z najbardziej wpływowych. Oczywiście on też ma traumatyczne wspomnienia, do których wraca.

Pierwszy rozdział, w którym poznajemy Bixa sugeruje, że powieść będzie traktować o kimś w rodzaju Zuckerberga, jednak szybko odkrywamy, że struktura książki jest bardziej skomplikowana i próbuje odtworzyć to, jak użytkownicy korzystają ze stworzonej przez Bixa aplikacji. Oczywiście tytuł, "Domek z piernika", nawiązuje do historii Jasia i Małgosi i jest metaforą pokus, jakie czekają na nas w domu zbudowanym z - niekoniecznie - nostalgicznych wspomnień. Finalnie Egan zamiast zajmować się technologią, zaczyna pisać o pamięci i o tym, jak z niej korzystamy.

Egan sięga po wiele narracyjnych sztuczek, gra językiem, historiami, ich przecinającymi się trajektoriami. Czym w cyfrowym świecie, jest autentyczność? Czy bohater, który postanawia wrzeszczeć w miejscach publicznych, by sprowokować ludzi do autentycznych reakcji, sam jest autentyczny? Jego partnerka, którą początkowo fascynuje krzyk, po kilku miesiącach stwierdza, że stał się dla niej nudny. Takich fascynujących postaci jest tu sporo. Jedynym minusem takiej narracji jest to, że gdy już zaprzyjaźnimy się z historią, już będziemy witać się z gąską zrozumienia, to ptaszek odlatuje, a my lądujemy w nowej opowieści. Można się zirytować.

Celem amerykańskiej pisarki nie jest opisanie całego świata relacji społecznych w dobie mediów społecznościowych, ale zwrócenie uwagi na kilka jego niepokojących aspektów. Czym jest świadomość w świecie sterowanym algorytmami? Czy jesteśmy zdolni do reakcji, które nie są sztucznie wywołane? Czy jest wyjście z tego świata? Podpowiedź znajdziecie w książce, którą trzyma Bix w pierwszym rozdziale tej niezwykłej książki, "Ulissesie". Joyce próbował opisać świat relacji w latach 20. XX wieku. Egan próbuje zrobić to równo 100 lat po premierze opowieści o Bucku Mulliganie. Nie ściga się jednak z Irlandczykiem.

Podobnie jak w “Zanim dopadnie nas czas", Egan szuka w powieści nowych możliwości. Jeśli czytaliście “Zanim…”, z pewnością z łatwością odnajdziecie się w jej nowej powieści. Jeśli nie - niczego nie tracicie. To, co Egan ćwiczyła w historii podstarzałeko punkowca Benniego Salazara i jego asystentki Sashy, tutaj zostało doprowadzone do perfekcji. Ale warto przeczytać obie powieści, żeby zobaczyć jak ich bohaterowie (niektórzy się powtarzają) odnajdują nowe drogi w świecie zbiorowych miraży.

“Domek z piernika” to nie tylko futurystyczna opowieść, która z pozoru wydaje się dystopią, ale i ambitna próba opowiedzenia tego, co tu i teraz. Egan dokumentuje to, jak technologia zmienia nasze doświadczanie świata. Warto poświęcić jej kilka wieczórów.
 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W rosole u Musierowicz