Jacek Drewnowski, Jeff Smith, Egmont

Jeff Smith, "Gnat"

W dawnych czasach jeździłem z rodzicami “nad morze”, następowała “zmiana turnusów” i ruszaliśmy. Początkowo do będącego własnością wałbrzyskiej kopalni ośrodka wypoczynkowego w Jastrzębiej Górze, później “na kwatery”. Kilkaset kilometrów tylko po to, by przez kilkanaście dni denerwować się pogodą, chorobami, jedzeniem… Oczywiście były też lektury, ale muszę przyznać, że nie pamiętam co czytywałem na takich wyjazdach. Za to zazdroszczę wszystkim dzieciakom, którym rodzice kupią na wakacje “Gnata”. Komiks kosztuje aż stówę, ale w zamian dostajecie wiele godzin spokoju od młodocianej pociechy, gdyż jest to opasłe tomiszcze a historia w nim opowiedziana jest zabawna, wciągająca i całkiem oryginalna.

Gdy Kanta Gnata wygnano z Gnatowa nie był sam. W tułaczkę udali się z nim Chwat Gnat i Chichot Gnat. Rodzina jest najważniejsza, choćby główny winowajca był faktycznie skretyniałym chamidłem. Nasza trójka wpada w bajkowy świat, w którym demoniczne potwory atakują niemniej demoniczną staruszkę, w której piękne dziewczynki są całkiem samodzielne i zaradne. Dodajmy smoki, ciekawe przygody i fakt, że jest to dopiero pierwszy z trzech tomów. Jeśli chcecie zagwarantować sobie, że wasza pociecha wpatrzona w komiks pozwoli wam na chwilę prawdziwego relaksu, nabycie “Gnata” jest pomysłem całkiem słusznym. Przepuściłem komiks przez filtr równościowy i mam umiarkowanie dobre wieści. Trzech “nieumiałków” trafia na bardzo zaradne babki, które “nie certolą się” z nikim, co jednak jest motywem bajkowym częstym a baba, wariatka mieszkająca w domku na kurzej nóżce to nie są jakieś Himalaje bajki “równościowej”, ale jeden z naszych małych bohaterów (mieszkańcy Gnatowa nie wyróżniają się wzrostem) po tym jak zaproponował Zadrze “męską pomoc”, został sprowadzony na ziemię i wyjaśniono mu, że panie radzą sobie dobrze bez “męskiej” pomocy. Całkiem sprawny wykład genderowy znajdziecie na stronie 60.

Dodatkowym argumentem “za” nabyciem “Gnata” jest fakt, że ilustracje w nim zawarte balansują pomiędzy strasznym kiczem, który wasze pociechy z pewnością przywitają z radosnym kwileniem (diabły są diabelskie), Smurfami a chwilami naprawdę udaną ilustracją zdradzającą ambicje artystyczne. Jeff Smith wiele zawdzięcza koloryście - Steve Hamaker zrobił naprawdę świetną robotę. W pierwszym tomie “Gnata” znajdziecie historie, które powstawały w latach 1991-1995 zatem już w czasach, gdy peregrynowaliśmy z matką do ośrodka Delfin. Nie żałuję, że nie miałem tej książki ze sobą, bo mogłem więcej czasu spędzić na ucieczkach przed wzrokiem mojej frasobliwej opiekunki prawnej. Dzisiaj będąc bliżej ówczesnego wieku mojej matki wiem, jak bardzo “Gnat” by się jej przydał.

Ps. Ulubioną książką Chwata Gnata jest “Moby Dick”, niestety wszyscy, którym próbuje opowiedzieć o czym jest to dzieło, natychmiast zasypiają. Dziwnym nie jest, jak mawiał Wilq.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Co miał na piersi wykłute Azja Tuhaj-bejowicz?