Sonia Draga, Caroline Wahl, Ewa Spirydowicz, recenzja, artykuł sponsorowany
[RECENZJA] Caroline Wahl, "22 długości", tłum. Ewa Spirydowicz
Gdy zobaczyłem, że na szczycie listy bestsellerów jednej z niemieckich sieci księgarskich znajdują się dwie książki nieznanej mi Caroline Wahl, pomyślałem: ciekawe, czy ktoś to wyda w Polsce.
Niemiecka literatura nigdy nie miała w Polsce łatwo, dlatego sporym zaskoczeniem była dla mnie wiadomość, że za debiutancką powieść Wahl, “22 długości” (tłum. Ewa Spirydowicz), wzięło się wydawnictwo Sonia Draga i już za chwilę znajdziecie ją w księgarniach. Jeszcze większym, że zaproponowano mi napisanie o tej książce za walutę. Pomyślałem - no dobrze, sprawdźmy to.
Ponieważ oczekiwania miałem niezbyt wygórowane, to nie czuję się rozczarowany. Ale już na początku tekstu ostrzegam tych, którzy spodziewają się ambitnej prozy o ważkich tematach społecznych. “22 długości” to książka pełna uproszczeń i klisz, choć czytać się daje.
Wahl próbuje w “22 długościach” sportretować rzeczywistość młodych ludzi, którzy walczą o to, by realizować swoje pasje, ale jednocześnie nie marzą o wielkim sukcesie, a chcieliby po prostu godnie żyć. Taka jest właśnie Tilda, główna bohaterka i narratorka powieści. Poznajemy ją gdy siedzi przy kasie w supermarkecie i, przesuwając produkty nad czytnikiem, próbuje odgadnąć kogo za chwilę zapyta: “kartą czy gotówką”. Po pracy “tramwaj, uniwerek, praca domowa i ksero”. Potem znowu “tramwaj, rozwiązywanie arkusza ćwiczeń, pływanie, Ida”.
Tilda studiuje matematykę, kocha pływanie i Idę, swoją młodszą, jedenastoletnią siostrę. Jest odpowiedzialna, przezorna i ostrożna. Ale jest też młodą kobietą, którą przytłacza fakt, że w domu to ona, a nie matka, musi opiekować się dziewczynką i dbać o to, by Ida nie jadła na każdą kolację chleba z nutellą. Matka pije, śpi, bierze leki i tylko w krótkich momentach trzeźwości nieudanie odgrywa rolę najlepszej koleżanki. Dla córek ta wersja matki jest najbardziej przerażająca - w końcu nigdy nie wiadomo, kiedy nastąpi kolejny wybuch.
Nie przekonuje mnie charakterystyka młodszej siostry. Ida jest dzieckiem inteligentnym, w wielu kwestiach przedwcześnie dojrzałym, ale jednocześnie wciąż zachowującym dziecięcy entuzjazm. Musi jakoś radzić sobie z nieprzewidywalną matką, na co nakłada się poczucie wyobcowania, które - w końcu jesteśmy w powieści, która musi dać czytelnikom nadzieję - będzie przełamywać. Ida lubi pływać, ale tylko gdy pada. Trochę to wszystko jest zbyt czarno-białe i Ida wychodzi tu trochę sztucznie. Ale to nie ona jest tu najdziwniejszą postacią. O ile Ida, Tilda i jej matka są sportretowane realistycznie, tak na horyzoncie za chwile pojawi się bohater z zupełnie innej bajki. Bajki z powieści a’la Grey.
Wróćmy jednak do akcji. Jak przystało na powieść, coś się musi wydarzyć. A, że ewidentnie jesteśmy w świecie opowieści obyczajowych, to czego potrzebuje do szczęścia dwudziestolatka? Mężczyzny. Jaki musi być taki idealny, powieściowy mężczyzna? Przystojny i tajemniczy. Ponieważ jesteśmy w Niemczech i autorka za nic ma środkowoeuropejską poprawność polityczną, tajemniczy i przystojny mężczyzna będzie emigrantem z Rosji, geniuszem matematycznym, który nie po raz pierwszy pojawia się w jej życiu. Oczywiście umięśnionym, wysportowanym i - jak się okaże - pełnym empatii. Do tego wszystkiego dorzuca Wahl tragiczną historię wypadku, w którym zginęła rodzina tajemniczego mężczyzny. “To nigdy nie miała być historia miłosna”, mówi narratorka, ale im bardziej o tym zapewnia, tym trudniej jej uwierzyć.
Prosta to piosenka. Historia z tajemniczym Rosjaninem jest tu uszyta jak ze snów Weroniki Marczak. Jednocześnie na plus zaliczam to, że autorka dość świadomie gra kliszami i potrafi stworzyć opowieść, którą - mimo wszystko - da się przeczytać bez bólu głowy. Wszystko to dzięki ciekawie opowiedzianej relacji dwóch sióstr, czarnemu humorowi i żonglowaniu prostymi (i chwytliwymi) motywami. Wśród nich znajdziecie takie jak wyzwalająca moc pływania (i jednocześnie znikania pod wodą czy docierania do dna basenu) i czytania - to właśnie podsuwane przez starszą siostrę lektury sprawiają, że Ida zaczyna się otwierać na nowe znajomości.
Jest to wszystko całkiem kojące i - mimo wspomnianych klisz - momentami autentyczne. Momentami.
Ciekawym zabiegiem zastosowanym przez Wahl jest osadzenie historii w świecie niemal poza czasem. Czy to aktualna współczesność? Niekoniecznie - niemal nikt tu nie korzysta z internetu, ludzie nadal komunikują się głównie za pomocą sms-ów, a notatki się kseruje. Choć są smartfony to niezbyt się przydają.
Nie ma tu tła politycznego, a to społeczne ograniczone jest do niezbędnego minimum. To sprytna decyzja. Z jednej strony pozwala Wahl nie obnażać swoich - ewidentnych - niedostatków pisarskich, ale też sprawia, że uwaga czytelników nie rozprasza się na dokładniejszym przyglądaniu światu tej powiastki. Dopóki nie przyjdzie czytelnik zadający sobie pytanie - jak to wszystko jest możliwe?
Mimo wszystko Caroline Wahl udało się mnie wciągnąć w kibicowanie Tildzie i Idzie. Przy całym bólu zębów, jaki powodowały u mnie fragmenty o umięśnionym geniuszu matematycznym, znajdziecie w tej książce próbę opisu lęków i zmagań młodych ludzi, którzy zewsząd słyszą, że mogą wszystko, a jednocześnie nie mają narzędzi do realizacji tego pragnienia.
W Niemczech sukcesy święci kontynuacja powieści i jestem przekonany, że w Polsce również znajdzie swoich czytelników i czytelniczki. Czy polecam? Jak nie macie naprawdę lepszego pomysłu na lekturę, to czemu nie.
/Za tekst otrzymam wynagrodzenie od wydawnictwa/
Skomentuj posta