Sławomir Buryła, Universitas
Sławomir Buryła, "Tematy (nie)opisane"
Ostatnia tak głośna dyskusja o polskich winach miała chyba miejsce nie z powodu Jedwabnego (bo wtedy skupiano się na jednostkowym wydarzeniu), a tuż po emisji serialu Lanzmanna, „Shoah” w połowie lat 80. Zaowocowała ona klasycznym już tekstem Błońskiego, „Biedni Polacy patrzą na getto, w którym autor pisał:
„Ta troska o "dobre imię" jest stale obecna w prywatnych - a bardziej jeszcze w publicznych - wypowiedziach. Inaczej mówiąc, rozważając przeszłość, chcemy z tych rozważań wyciągnąć moralny zysk. Nawet wtedy, kiedy potępiamy, chcemy sami stanąć ponad - czy poza - potępieniem. Chcemy znaleźć się absolutnie poza oskarżeniem, chcemy być zupełnie czyści. Chcemy być także - i tylko – ofiarami” [1].
Dzisiaj wróciliśmy do tej dyskusji dzięki nowelizacji ustawy o IPN, która ma na celu zadbanie, by – jak mówił prezydent Duda – Polacy nie był pomawiani za udział w Holokauście. Dość specyficzne, że nie dodał „niesłusznie”. Z tego rodzą się obawy, że ustawa będzie narzędziem w walce z częścią środowiska historyków i historyczek, jak i osób publikujących na tematy polsko-żydowskie w mediach. Wróciliśmy po raz kolejny do dyskusji o odpowiedzialności za historię i sposobach jej pisania.
„(…) poszczególne etapy dyskusji nie przebiegają według schematu: nie wiedzieliśmy, dowiedzieliśmy się i teraz już wiemy. Wiedza nie przyrasta, ale nieustająco zapada się w nicość. Dyskusja rusza od punktu początkowego. Oznacza to pracę wypierania, ograniczania i negacji (…)”[2]
Szczęśliwie – o ile można tak napisać – polska literatura pełna jest opisów polskich niegodziwości wojennych, przypomina zarówno o szmalcownikach, powojennych kopaczach złota i mordercach z pociągów. Wciąż mało znane i eksponowane są kwestie szabru we wrześniu 1939 roku, czy uczestnictwa AK-owców w okołomarcowej nagonce, ale mamy setki źródeł, do których możemy się odwołać. W fantastyczny sposób omawia jest Sławomir Buryła w „Tematach (nie) opisanych”, pokazując, że istnieje sporo źródeł, które uważnie czytane pokazują różnorodność zarówno nazistowskich jak i polskich prześladowań wobec Żydów. Nie trzeba nawet rozszerzać tej opowieści o pytanie o współodpowiedzialność obserwatorów, o czym mówią Miłosz czy Błoński, wystarczy sięgnąć po literaturę. Najciekawszym motywem z książki Buryły wydała mi się opowieść o literaturze socrealistycznej, w której podpuszczano ludzi przeciwko sobie – Żydów prześladowali ludzie, którym nowa władza nie życzyła dobrze – kułak, sanacyjny gospodarz, czy w reszcie mityczny młynarz-wyzyskiwacz. Takie ustawienie pamięci o Zagładzie musiało budzić opór społeczny i podobnie jak zakaz upamiętnienia powstania warszawskiego a szybkie upamiętnienie powstania w getcie, tylko podsycało antagonizmy polsko-żydowskie. To fascynujący fragment choćby dlatego, że zmuszenie mnie do lektury powieści socrealistycznych nikomu się dotąd nie udało i cenię bardzo tych, którzy wytrzymują ten bełkot.
Buryła przypomina również, że wciąż chyba za mało rozpoznanymi i pamiętanymi pisarzami są Henryk Grynberg i Adolf Rudnicki. Grynberga w tym roku przypomniało nam wydawnictwo Czarne (choć ja bym postulował też wydanie jego artykułów, na czele z niesamowicie ciekawym „Ludzie Żydom zgotowali ten los”[3]) , Rudnicki wydaje się być autorem mniej znanym. Równie mało pamiętanym autorem (i chyba nawet u Buryły za mało obecnym) jest Wojdowski, który w „Nagiej ziemi” sportretował poszukiwaczy „źydowskiego złota”, a w nigdy nie opublikowanym w formie książkowej „Najniższej cenie”[4] przedstawił niezwykle syntetycznie szmalcownictwo. I tu oddam głos Alinie Molisak, specjalistce od Wojdowkiego[5]:
„W przypadku narracji Wojdowskiego pierwsze, co zwraca uwagę, to powszechność, swoista oczywistość istnienia form szantażu (…): „Skoro tylko dojrzeli w tłumie ścierpłą, ciemną od strachu twarz zaraz biegli za jej właścicielem i wołali <Szapiro, daj na szmalec>.” (…) szmalcownicy "(…) tropili swoją zwierzynę zajadle i cierpliwie (…) polowali w pojedynkę i sforą, na przystankach, w bramach, na ulicy". Żadna z przestrzeni tzw. aryjskiej strony nie okazywała się bezpieczna, zaś przebywający poza murami getta zostawali zredukowani do "zwierzyny", na którą się poluje indywidualnie i grupowo. Masowość zjawiska zostaje kilkakrotnie podkreślona w pierwszoosobowej narracji wspominającego: "Kiedy przypętał się jeden, zlatywała się jego śladem cała gromada; trudno się było opędzić, ściągali na kark gości <fachowych>, działali jak sztafeta, ulice były nimi wybrukowane."[6] Powszechna była również wiedza inna: "I wówczas w latach czterdzieści - dwa, trzy i cztery, każdy wiedział ile dają <od łebka> na pięknej ulicy Szucha."[7]
Zaś Buryła przytacza taką historię, z którą chciałbym dzisiaj Was zostawić:
„Dwudziestojednoletni Ryszard Bychowski, szkolny kolega Krzysztof Kamila Baczyńskiego, pilot myśliwca i żołnierz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, syn Gustawa Bychowskiego (znawcy i propagatora psychoanalizy), na krótko przed śmiercią w liście do ojca napisze:
„Mam nadzieję, że wyjdę cało z wojny. Jestem już właściwie zdecydowany, że do Polski nie wrócę. Nie chcę nigdy więcej być obywatelem drugiej kategorii i nie chcą, by mój syn nie miał równych szans z innymi. Ale nade wszystko boję się poznania całej prawdy o reakcji społeczeństwa polskiego za zagładę Żydów. Nie mogę żyć, rozmawiać, nie jestem w sanie pracować z ludźmi którzy może odwracali się plecami od potrzebujących pomocy Żydów, którzy potrafili przejść do porządku dziennego nad ich likwidacją, zająć ich mieszkania, a denuncjować lub szantażować wyratowanych niedobitków”.
Bychowski zginął zestrzelony nad Niemcami w 1943 roku. Jeśli chcecie więcej materiałów do namysłu i (niestety) fantastyczny przewodnik o tym, co powinniście przeczytać, to książka Buryły jest dla was. Niedługo nowa, ponoć bardzo kontrowersyjna książka Leociaka, czyta się Mikołaj Grynberg, na głowę spada mi jeszcze trochę równie „radosnych” książek. Ale przeczytałem też trzeci odcinek przygód Ms. Marvel. O nim jutro.
[1] Jan Błoński, „Biedni Polacy patrzą na getto”, „Tygodnik Powszechny” 1987, nr 2.
[2] Katarzyna Chmielewska, „Mamy bombę i nie zawahamy się jej zakopać” [w:] Zagłada w „Medalionach” Zofii Nałkowskiej. Tekst i Konteksty, red. Tomasz Żukowski, Warszawa 2016.
[3] Henryk Grynberg, „Ludzie Żydom zgotowali ten los” [w:] tegoż: „Prawda nieartystyczna”, Czeladź 1990.
[4] Bogdan Wojdowski, „Najniższa cena”, "Przegląd Kulturalny" 1957, nr 9.
[5] Alina Molisak, „Szmalec i „żydowskie złoto”, Poznańskie Studia Polonistyczne. Seria Literacka 2015, nr 25.
[6] Przyp. Molisak: O szacunkach piszą też Grabowski i Paulsson, obaj zgadzając się co do tego, że szmalcownictwo było zjawiskiem dość powszechnym.
[7] Przyp. Molisak: W topografii okupacyjnej Warszawy Aleja Szucha była bardzo znaczącym miejscem. W budynku przy al.Szucha 25 mieściła się siedziba hitlerowskiej policji bezpieczeństwa (niem. Sicherheitspolizei, Sipo) i służby bezpieczeństwa (niem. Sicherheitsdienst, SD) na Warszawę oraz dystrykt warszawski, a w jego podziemiach znajdowało się więzienie śledcze Gestapo.
Skomentuj posta