kurzojady prywatnie, Adam Mickiewicz
Muzeum Mickiewicza w Stambule
W Księdze Pamiątkowej Muzeum Adama Mickiewicza w Stambule obok rzewnych wpisów są też ilustracje. Meczet z wbitą w kopułę polską flagą zostanie mi na długo w pamięci.
Magdalenie i Piotrowi "łzy same płynęły" a Robert i Dominika z Tarnowa zwrócili uwagę na to, że jest to miejsce "dokumentujące dokonania Wielkiego Polaka na obczyźnie". Adam Mickiewicz zmarł w Konstantynopolu w wynajmowanym domu w dość biednej dziś części dzielnicy Beyoglu. Pośród rozwalajacych się kamienic, które niedługo przerobione zostaną na hotele ("butikowy" hotel z - bagatela - 6 piętrami i długości 50 metrów) i wyburzone pod biurowce, znajdziecie skromne muzeum poświęcone krótkiemu acz ważnemu etapowi w życiu naszego awanturniczego wieszcza. Śmierci. Naciskamy dzwonek i szybko przechodzimy do krótkiego zwiedzania. W piwnicy zobaczycie pseudokryptę z pseudonagrobkiem, który dość przytomnie głosi, że pan Adam M. spoczywał tu "tymczasowo" od 26 listopada do 30 grudnia 1855 roku. Ciekawe kto opłacił ten pośmiertny pobycik. Mój serdeczny kolega z MSZ zawsze chwali nasze władze za to, że "okupów nie płacimy, ale ciała sprowadzamy na koszt podatnika". Tym chętniej pojadę za jakiś czas do Somalii. Wracajmy jednak nad Bosfor.
Narobili się tłumacze i tłumaczki Mickiewicza na turecki i angielski - muzeum upstrzone jest cytatami z poety. Nie zawsze najtrafniej wybranymi. Ale za to mamy tu Inwokację po turecku i angielsku, uroczą Zosię i oczywiście "Dziady". Idealne do tej funeralnej turystyki. Poza tym kilka "multimedialnych" tablic i obowiązkowe portrety. Mialy być zdjęcia z pogrzebu, ale pozostały po nich tylko podpisy.
Jest srodze zaskakujące i jakoś przyjemne uświadomienie sobie, że ktoś za to wszystko płaci, a muzeum jest otwarte codziennie do godziny 16:30. Ale jakbyście mieli w Stambule tylko jeden dzień na zwiedzanie to sobie darujcie. Bedąc osobą zainfekowaną tym potwornym miastem dotarłem do Mickiewicza dopiero przy bodajże czwartym pobycie. Za to w pałacu Dolmabahce znajdziecie... pokój, w którym umarł Atatűrk. Łaskawie oddał ducha w apartamentach sułtańskiej matki. A mógł w łożu sułtana. Jednak demokrata. Równie demokratycznie jest we wspomnianej już przeze mnie księdze pamiątkowej. Pan J. z Warszawy przypomina, że jest to "miejsce ważne dla wszystkich czujących po polsku", pani Iwona zwraca się do Adasia per "Wielkości moja, świętości ma", "przybyła" tu nauczycielka z Trójmiasta a Mariusz (Mario) i Tomasz cieszą się, że dotarli "choć łatwo nie było" (to jakieś 800 metrów od głównego deptaku). Są też wpisy po turecku, niemiecku i w alfabecie arabskim. Zawsze mi wstyd, gdy szukam w tureckiej księgarni książek Miłosza (raczej nie ma) czy Gombrowicza (są prawie zawsze), głupio jak łażę po tych polskich śladach i bardzo głupio, gdy w sułtańskim pałacu znajduję obrazy Stanisława Chlebowskiego i przyglądam się im trochę uważniej. Polska wszędzie nas dopadnie. I to wpisałem w pamiatkową księgę.
"Można docenić poetę na nowo" dodała grupa turystów z Ostrowa Wielkopolakiego. Za to, że umarł w ciepłym mieście z uroczą, marcową wiosną, ja też doceniam na nowo. Milego popołudnia.
Zdjęcie flagi znajdziecie na naszym instagramie - kurzojady_insta.
Skomentuj posta