Egmont, Marianna Oklejak

Marianna Oklejak, "Cuda wianki. Polski folklor dla młodszych i starszych" i "Cuda-niewidy. Zagadki dla młodszych i starszych"

Gdy w 2008 roku, nakładem wydawnictwa LektorKlett wyszły pierwsze książeczki o Basi, sympatycznej dziewczynce stworzonej przez Zofię Stanecką i Mariannę Oklejak, zapewne mało kto mógł przypuszczać, że w 2017 roku autorki będą miały na koncie ponad pięćdziesiąt książek w tej serii a ich wydawcą będzie Egmont. Ilustracje do Basi zawsze były przykładem na to, że można tworzyć ilustrację dla dzieci, która zadowoli zarówno rynek masowy i bardziej wymagającego czytelnika. Przejrzałem sporo książeczek o Basi w swoim życiu i choć nie wciągnęły mnie one, to w ilustracjach widać było, że rozpiętość talentu Oklejak jest spora i bardzo się cieszę, że dzięki serii Art Egmont możemy obcować z nim odrobinę dłużej i w niezwykłej - jak na polski rynek wydawniczy - formie.

Możliwe, że gdzieś w księgarniach natkniecie się na “Warszawę dla młodych podróżników” (tekst: Marta Spingardi), w której Marianna Oklejak świetnie połączyła potrzebę realistycznej, przewodnikowej ilustracji z narracją historyczną i dowcipem. Znajdziecie w “Warszawie…” obrazek z zamkiem królewskim i kolumną Zygmunta stojącymi na abstrakcyjnie ukazanym gruzowisku. Połączenie prostej, kolorowej ilustracji z konturem i abstrakcją bardzo mi przypadło do gustu i zagrało na emocjach. Właśnie umiejętne łączenie ilustracji abstrakcyjnej, rozłożystych plam barwnych z rysunkiem naturalistycznym, dosłownym, stanowi o sile książki “Cuda wianki. Polski folklor dla młodszych i starszych”, wydanej przez Egmont.

Nie kupuję folkloru - kumam, że w różnych regionach Polski są jakieś gwary, jakieś zwyczaje i ludzie jakoś tam się od czasu do czasu ubierają inaczej i nawet taniec z feretronami nie budzi u mnie żadnych emocji, ale współczesna chłopomania lekko mnie odrzuca. Jej apogeum stanowią dla mnie gadżety w sklepach dla turystów, które często pod przykrywką “sztuki etnicznej” i powrotu do korzeni, promują ohydną, manufakturową estetykę, odtwórczą i tak etniczną jak tajwańska jest koszulka, w którą przyodziany piszę ten tekst. Nie kumam folkloru i Marianna Oklejak wraz z wesołymi przyśpiewkami i ilustracjami nie sprawiła, żebym chwycił za Kolberga i radośnie podśpiewywał na melodię tańca lokalnego na przykład coś takiego:

“Powiedziała nam tu wasza kaczka,
Żeście napiekli pszennego placka.
Powiedziała nam tu wasza kura,
Że naniesła jaj aż ją boli dziura”.

Humoreska pierwszorzędna, folklor dalej jest mi obcy. Mimo tego, że nie wciągnąłem się w to skąd są kierpce, a jakie czepce nosiło się w Wielkopolsce, wciągnęły mnie ilustracje Oklejak. Niektóre, uczciwie dodam. Jest bowiem tak - w “Cudach wiankach” ilustracje są na dwie strony (tzw. rozkładówki), czyli wykorzystują maksymalną przestrzeń i są to albo narracje wokół jednego tematu prowadzone przez kilka elementów w ramach rozkładówki albo rysunkowe wyliczanki prezentujące lokalne odmiany na przykład instrumentów czy ceramiki. Ten drugi rodzaj ilustracji niestety przypomina mi raczej przedświąteczne katalogi zabawek niż etnograficzne tablice porównawcze. Są to strony może atrakcyjne dla młodych czytelników i czytelniczek, temu nie przeczę, ale ponieważ nie jestem ośmioletnim chłopcem ani nie miałem tegoż do testów pod ręką, to oceniam to swoim starszym okiem niezbyt przychylnie. Za to absolutnym mistrzostwem są dla mnie plansze, w których ludowe wzory układają się w zbliżające się do abstrakcji formy malarskie. Tam gdzie Oklejak może sobie pochlapać kolorem, pobawić się wycinankami, kolorami z ludowych tkanin i przepychem ornamentu, tam moje serduszko i oczka zatrzymują się na długo. Oklejak oczywiście nie mówi w “Cudach wiankach”, że mamy jechać na wieś i słuchać przyśpiewek ludowych zespołów (nie zakazuje też tego), dzięki czemu mamy okazję trafić na ekstatyczny koncert, na którym tańczą dziesiątki identycznych postaci połączonych na modłę ludowej wycinanki. Wśród zwielokrotnionych, stonowanych kolorystycznie tancerzy i tancerek pojawiają się cudaki - imprezowicze odmienni, pojedynczy, radośniejsi w kolorze i mniej schematyczni w zachowaniu. Ubarwiają i dynamizują niezwykły obraz szalonego, pulsującego energią koncertu. To się dzieje naprawdę!

“Cuda wianki” to wyjątkowo piękna książka, która z pewnością dla wielu osób będzie świetnym przyczynkiem do rozmowy z młodszym pokoleniem o ludowości i folklorze, a dla tych co w muzeum etnograficznym byli tylko na festiwalu komiksowym pozostaje kilka doskonałych (i kilka przeciętnych) plansz. To i tak bardzo dużo. Rozrywkowym uzupełnieniem książki są “Cuda niewidy. Zagadki dla młodszych i starszych”, w których autorka proponuje, byśmy wśród labiryntów i zagadek niezbyt może trudnych, ale obciążających jednak narząd wzroku, wyruszyli w podróż z Jasiem i Wojtusiem, braćmi, którzy postanowili poszukać szczęścia w nieznanym sobie świecie. To świat uroczy choć już nie tak skomplikowany jak w “Cudach wiankach”. Nie mam się do czego przyczepić - to o wiele oryginalniejsze i ciekawsze niż manufaktury książek z zagadkami i zabawami dla dzieciaków, to jest jakieś. Jedyny mankament “Cudów niewidów” jest taki, że chwilami bardzo męczą oczy i niżej podpisany nie zawsze miał cierpliwość na skupianiu się w poszukiwaniu niepasującego elementu czy drogi przez labirynt, gdy kolory skakały mu do oczu. Ale z pewnością młodsze oczka będą miały z tej książki wiele przyjemności.

Dla wydawnictwa Dwie Siostry Marianna Oklejak ilustruje serię "8+2”, (autorka: Anne-Cath. Vestly), która w skromniejszej (przez co też trudniejszej) skali pokazuje, że jest jedną z najciekawszych i wbrew pozorom, najodważniejszych polskich ilustratorek. Na swoim blogu Oklejak zamieszcza ilustracje także spoza literatury dziecięcej i mam taką szczerą nadzieję, że doczekamy się kiedyś książki tylko dla dużych czytelników. W oczekiwaniu na nią faktycznie warto nabyć “Cuda wianki”, które poleca się nie tylko osobom posiadającym “dziecko, które usprawiedliwia zakup” .

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W rosole u Musierowicz