Flow Books, Krystian Nowak

Krystian Nowak, "Wszyscy ludzie których znam są chorzy psychicznie"

Nigdy nie wierzyłem w książki o copywriterach. Co innego powieści, których bohaterem jest biedny student, czy muszkieter.... tyle sucharu. Wszystko jedno, kim jest bohater, wierzę w to, że dobrą powieść można napisać z użyciem bohaterów wszelkich zawodów. Ale niektóre wymagają wyjścia poza schemat i naprawdę nieszablonowego pomysłu, inaczej pojawia się nuda. Straszna Nuda.

Nuda jako narzędzie krytycznej oceny książki bywa wyśmiewana w komentarzach, jako zbyt osobiste i niejasne kryterium. Jednocześnie gdy 300 stron czytasz przez dwa tygodnie, prokrastynując przy tym łapczywie, licząc na przeczytanie jej w samolocie, a gdy już tam docierasz, okazuje się, że poznałeś dokładnie ofertę duty free i wiesz kiedy kenijskie linie lotnicze zaczną latać do NY oraz tudiujesz uporczywie chmury za okienkiem, to znaczy, że nie może być dobrze. “Wszyscy ludzie, których znam są chorzy psychicznie" to sztampowa, nijakowymiarowa, narracyjnie prosta, literacko wyświechtana, nudna książka, której nawet pod palmę nie polecę. Nie wolno się nudzić podczas nudzenia! Literatura pisana z napięciem postów na fejsie wydaje się być zabawna, ale przy dłuższej lekturze wyjątkowo męcząca. Wystrzegajmy się i ostrzegajmy. Otóż tu nie ma nic ciekawego. Jest nudny bohater, nudna akcja i nudne refleksje. Do tego suchary o sojowym latte i ideologii dżender. I powtórzenia. I niepewność twórcy maskowana śmieszkowaniem. I tak na koniec będzie przecież można stworzyć mema dla Magazynu Porażka...

Krystek ma być przedstawicielem millenialsów, co wynika z opisu wydawcy, choć autor w książce używa kodu kulturowego przynależącego raczej starzejącym się trzydziestkom a nawet czterdziestkom (Kazik, T Love, Varius Manx itd). To już budzi moją nieufność wobec tego, kogo chciał Krystian Nowak (pseudonim) opisać. Krystek jest lewakiem, biegłym w pisaniu śmiesznych ogłoszeń o sprzedaży samochodów (traktowanych tu najwyraźniej jak atrakcyjne zapchajdziury). Mieszka w Warszawie, froteruje bruki Zbawiksa i pl Grzybowskiego, Ma koty, które z nim rozmawiają i te dialogi są nawet zabawne. Krystek jednak ma ambicje - chce zostać pisarzem, w końcu udzielił już wywiadu literackiemu periodykowi, a w głowie nosi nawet pierwszy rozdział swojego dzieła. Nowak dołożył odrobinę groteski, przemieszczeń czasowych, surrealizmu i… absurdalnych sformułowań. Ten ostatni “myk" polega na pisaniu np., “poszedłem do drugiego pokoju, ale mam tylko jeden, więc znalazłem się na balkonie”. Itd. Masłowska to piękne ograła poprzez “nieposiadanie", “niewychodzenie" itp. Tutaj to dość proste i po raz kolejny napisze - nudne zabiegi. Jak widzicie fabuły tu prawie nie ma, nie ma też dowcipu, bo ile można czytać rozbudowane statusy z fejsa, nienajgorsze dialogi pozbawione kompletnie tła i kontekstu? Oczywiście dla bywalców stołecznych hipsterowni tło nie musi być potrzebne, ale opisy rzeczywistości Nowak ma w poszanowaniu. A ja nie mam poszanowania dla takiej książki. Wynudziłem się, nie odkryto przede mną żadnej prawdy o millenialsach, właściwie to nic nowego mi nie powiedziano. Poza kilkoma sympatycznymi gagami, zabawnymi scenkami, to jest to produkt, bardziej w stylu rozbudowanego stand-upu niż ciekawej powieści.

W książce jest też jednak wyrażona pewna idea, a nawet dwie - jak się dokładniej przyjrzeć. Otóż autor zdaje się chciał opisać sytuacje ludzi, którzy etat znają tylko ze słyszenia i lekcji przedsiębiorczości w liceum, a wolny rynek reguluje wszystko, choć byśmy się nie wiem jak łudzili w ramach naszej bańki społecznej. No i jeszcze, że lajkami się nie nakarmimy. Praca w “start-upie", który zatrudnia bezrobotnego, by dostać dotacje, normcorowy szef Jarek i absurdalne zajęcie głównego bohatera mieszczą się w popularnej aktualnie krytyce korposzczurzej jak i hipsterzej utopii pracowniczej, nie wykazując się na etapie refleksji jakimiś innowacjami. Równie nudny jest wątek pisania książki, rozważań o roli i losie artystów. Myślę, że mamy do czynienia z częstą wśród debiutantów zasłoną - książką autoreferencyjną, w której pojawia się nawet jej recenzja autorstwa jednej z bohaterek (zaskakująco do niej pasująca), niejako po to by uprzedzić czy wyminąć zarzuty krytyki.

Książkę wydało flowbooks, imprint Znaku. Nie dziwię się, że to nie mogło być wydane w Znak Literanova, czy tym bardziej pod główną marką. Niestety ta książka nie ma flow i choć firmowana jest przez twórcę popularnych fanpejdży, to zdaje się, że nie bez powodu autorstwo jest pseudonimowe. To nie jest złoto, to jest zło.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W 1993 roku literackiego Nobla dostała... (podaj imię i nazwisko)