Czarne, Małgorzata Rejmer

Małgorzata Rejmer, "Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii"

“Dobrałaś mi się do skóry tą książką” napisałem autorce, bo uważam, że gdy ktoś napisze coś bardzo dobrego, to trzeba chwalić. Rejmer wraca i pokazuje, że potrafi napisać książkę trudną i pozbawioną ozdobników, ktore znamy z jej “Bukaresztu”. To może być dla was zaskoczeniem, ale przed nami książka trzymająca w bolesnym napięciu. Na światowym poziomie.

Nie wiem skąd się to u niej bierze. Połączenie narracyjnego konkretu z jakąś olbrzymią dawką czułości, zrozumienia, ciepła, którymi spowite są te historie. Im świat jest straszniejszy, im bardziej boli, tym bardziej Rejmer potrafi go opisać tak, że znajduję dla siebie jakieś pocieszenie, nadzieję. Mimo to tragedie są dalej tragiczne, a komunistyczna Albania i reżim Envera Hoxhy wydają się być piekłem i choć to wytarta metafora, to innej aktualnie nie mam w mózgu.

Jest coś w pisaniu i rozmowach Rejmer, że nie wpadamy w koleiny klasycznej narracji “było źle, wszyscy cierpieliśmy, terror, cierpienia, zmiana ku wolności”, ale odnajdujemy konkretnych ludzi z ich emocjami i przeżyciami, a czytając uważnie na nowo zaczynamy zastanawiać się nie tylko nad historycznym aspektem, a nad człowiekiem jako takim, bo ten interesuje autorkę najbardziej. Nie sensacyjne pokazanie ofiar terroru i napiętnowanie sprawców, a pokazanie, że człowiek musi przeżyć, że zwycięża w nas zwyczajna próba zachowania siebie, choćbyśmy mieli płacić za to wysoką cenę. Kolejna metafora, która pojawia się zbyt często, gdy piszemy o wojnach, totalitaryzmach i cierpieniu. “Płacenie wysokiej ceny”. Bo pisanie o tym mamy już przerobione. Ile to już było książek o Korei Północnej, Gulagu, obozach koncentracyjnych, potwornościach Rwandy czy Serbii. O ludobójstwie Ormian, tragedii Darfuru czy prześladowaniach w Birmie. Reportaż karmi się takimi historiami, bo tam coś się dzieje, bo to jest po prostu ciekawe dla nas, w miarę bezpiecznie skrytych pod kocykiem. Podobne opowieści o losach przetrąconych przez system znamy z Polski, Związku Radzieckiego czy NRD. Ale Rejmer udaje się uchwycić wyjątkowość albańskiego losu i uniknąć porównań do Polski czy innych miejsc. To my dołożymy już za autorkę - dopowiemy sobie, że coś “było jak u nas”, “jak w Korei”, “jak w Rwandzie”. Rejmer się udaje to jakby obejść, pokazać, że jej bohaterowie i bohaterki (choć charakterystyczna jest przewaga męskich historii) opowiadają o sobie i to ich tragedia jest największa, bo jest ich. I tyle. Żadnego wyścigu zbrojeń.

Dodajmy jeszcze, że Rejmer zwraca uwagę nie tylko na reżim i jego historie, ale też losy swoich bohaterów po jego upadku, a właściwie można powiedzieć, że bardziej ciągnie ją do opowiedzenia losów współczesnych, biorąc za punkt wyjścia historię. To narracja podobna do tej, którą aktualnie przerabiamy w Polsce, odkrywając jakie ofiary ponieśliśmy w walce o kapitalizm i demokrację, bo nam się tak jakoś zbiło, że te dwa człony podróżują na łamach prasy wspólnie. Jak zapowiada autorka na książkę o współczesnej Albanii też przyjdzie czas.

Oto scena z “Błoto słodsze niż miód”:

“Mężczyźni patrzą w ziemię, w chwilach ożywienia spluwają pod nogi. Stoją tutaj, są wolni, państwo niczego im nie da, los mają w swoich spracowanych rękach. Być wolnym to znaczy móc robić, co się chce, i mówić, co się chce, to znaczy stać na ulicy, czekając, aż ktoś najmie cię do roboty, i powtarzać, że nienawidzisz tego parszywego kraju, że lepiej już było… Kiedy?”

Rejmer tworzy traktat o człowieku, o jego wolności, która nie przynosi tylko ulgi, ale i cierpienie. Ma autorka “Bukaresztu” doskonały słuch i umiejętność przelania na papier historii, które będą nam towarzyszyła jeszcze długo po lekturze. Do tego potrafi nadać temu strukturę i tak ułożyć książkę, by stała się wciągającą lekturą. Lekturą ważną i wartą waszego czytelniczego zaangażowania.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jak nazywał się chomik Ewy Kuryluk?