Piotr Kotecki, Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Gdańsku, Robert Stasiak

Robert Stasiak, Piotr Kotecki, "Piłsudski. Cztery oblicza niepodległości"

Rok 2018 upłynął nam na sceptycznym obserwowaniu wysypu książek okołoniepodległościowych. Na hasła “niepodległość” oraz “Piłsudski” reagowałem alergicznie, bo odmieniane nadmiernie i używane przesadnie często brzmiały raczej groźnie, trochę smutno, ale przede wszystkim - jako usprawiedliwienie artystycznej miernoty. I tak jest też z komiksem Piotra Koteckiego i Roberta Stasiaka, “Piłsudski. Cztery oblicza niepodległości” wydanym nakładem Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Joseph Conrada - Korzeniowskiego w Gdańsku. Jestem zdania, że osoba patrona zobowiązuje i podpisywanie jego nazwiskiem produktu tej jakości to jednak nieporozumienie. 

Cztery prostacko opowiedziane historyjki z życia Piłsudskiego, wśród których znajdziecie chyba najnudniejszy w historii komiksu napad na pociąg (bohater krzyczący o swoich wrogach per “niecnoty!” mnie nawet trochę rozczulił). Do tego, że ktoś nie umie opowiadać o historii w formie komiksu, jestem przyzwyczajony. Polskie produkcje komiksowo-historyczne dopiero w ostatnich latach weszły na odrobinę wyższy poziom i naczytałem się w życiu tego zła. W “Piłsudskim…” mamy proste historyjki opowiedziane za pomocą banalnego rysunku, praktycznie pozbawionego szczegółów, tła i głębi, w których dialogi zdają się być przykrym obowiązkiem. Ale to nie wszystko. 

W “Piłsudskim” nie ma kobiet. To znaczy są, jako dekoracja. Dwie nieme, przestraszone pasażerki pociągu, trzy siedzące tyłem do widza damy, które zachwycają się żołnierzami (“Za takimi strzelcami to można iść sznurem”, cokolwiek by to nie znaczyło), nawet wśród wiwatujących tłumów trudno dostrzec damskie sylwetki. I to wszystko - cztery oblicza niepodległości to oblicze męskie, tak męskie, że aż kuriozalne. Dodajmy to tego prześmieszny fakt, że gdy nasi bohaterowie mają mówić po niemiecku lub rosyjsku, to autorzy komiksu opatrują to gwiazdką z przypisem “tłumaczenie z rosyjskiego”. Jakie tłumaczenie, skoro to komiks polskich autorów? Jeśli chcemy pokazać, że ktoś mówi po niemiecku to… niech mówi po niemiecku i w przypisie go przetłumaczmy. 

Absurdalna pozycja, która w jakiś sposób pokazuje, że dla wielu rola komiksu to nadal czysta propaganda, a nie poważna forma artystycznego wyrazu.
 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Romansowa Teresa