Korporacja Ha!art, Siksa

Siksa, "Natalia ist sex, Alex ist Freiheit"

Mamy na Kurzojadach tydzień z Korporacją HaArt!, czyli wydawcą o tyle odważnym i ciekawym, co często oferującym tytuły snobistyczne i uzasadnione niekoniecznie wartością literacką. To nie jest zła cecha, bo mieści się w niej prawo do eksperymentu czy publikowania wypowiedzi na pograniczu różnych gatunków. I tak jest z Siksą, której tomik “Natalia ist sex, Alex ist Freiheit” ma swoje pochodzenie wgniewnych i wściekłych tekstach, które autorka wykrzykuje i wyśpiewuje ze scen od kilku lat. Opisy sugerują nam poezję skierowaną do kobiet, które nie powinny “gasić płomienia słusznego wkurwu”. Pozwoliłem sobie jednak przeczytać, bo tak się składa, że literaturę może czytać każdy, choć autorzy z HaArtu ostatnio wyrażają się sceptycznie co do tej idei.

Siksa zaczyna od mocnego uderzenia, cytując (przynajmniej można tak domniemywać) komentarze z netu pod nagraniami z jej występów. Jest to lektura, którą każdy z was może sobie wyobrazić, zwiększcie tylko swoją wyobraźnię o walor “nienawiść”. Dalej czytamy opowieść o Oli, którą zgwałciło trzech facetów, o czym ojcu nie powiedziała, a matka skwitowała to tradycyjnie polskim “Mówiliśmy tobie, żebyś nie chodziła przez to boisko wieczorami. Nie słuchałaś?”. Ola zmienia imię na Alex. Przemiana bohaterki tomu jest gestem symbolicznym, mającym podzielić czasoprzestrzeń tej poezji na “przed” i “po”. Ale to nie koniec zmian. Nie Ola, nie Aleksandra, ale “Alex pierdolona Freiheit” w kostiumie superbohaterki SIKSy będzie do nas mówić. I wie, że nie jest sama w burzeniu “kolekcji męskich atrybutów, którymi podbijasz swoje ego przed każdym ruchaniem”. Dość oczywisty manifest z tego wychodzi i w takim tonie utrzymany będzie właściwie cały ten zaangażowany i autobiograficzny (czy raczej autoprezentacyjny) tom poezji.

Opowieść Siksy to historia młodej kobiety, która buntuje się przeciwko otaczającej ją przemocy - medialnej (“pewnie dlatego wyglądam tak źle / bo nie uprawiam seksu”) i patriarchalnej (“no to on jej powiedział że ‘czkawka jest niekobieca’ / rozumiecie?”). Mówi o przemocy tradycji, choćby tej, gdzie na weselu “Panowie tradycyjnie / posmarują kotletami / małe lolitki / najebane pod stołem”. Bywa to rzeczywiście prosto z trzewi powiedziane i na ostro, co mi się podoba, bo nie widzę powodu, dla którego trzeba się ograniczać w wypowiadaniu własnego wkurwu. Też czasem sobie muszę pokrzyczeć, a że nie robię tego publicznie to tylko kwestia braku czasu i sceny.

To też opowieść o mężczyznach, którzy oceniają świat przez stopień przydatności do ruchania. “ty masz nawet niezłą dupkę / więc po polityce chcesz myśleć / czemu?” mówi bohater wiersza “Jak dobrze wyglądać nago?”, by za chwilę dodać “przecież nie musisz być obudzona / gdy będę w ciebie wchodził”. O mentalnym bankructwie angażujących się do polityki po skrajnie prawej stronie. Mężczyźni są tu słabi, żałośni i śmieszni, posługują się przemocą by dyscyplinować i utrzymywać władzę. Siksa chce obnażyć maski, które stoją za szczęśliwą rodziną, pokazać dramat dorastających dziewczyn i młodych kobiet, które czują się spętane rodzinnym mitem i często nie potrafią się mu przeciwstawić. 

Dodatkowo to również historia średniomiasteczkowa, dostaje się tu Gnieznu, które “na mapie jest jedno”. To akurat najbardziej przewidywalna część tej opowieści - o władzy, która decyduje się chronić przed nawałnicą w pierwszej kolejności groby żołnierzy wyk;ętych, a kompleksy każą wciąż przypominać, że była to pierwsza stolica Polski. Chyba najbardziej nie wykorzystany wątek u Siksy, bo szybko przeradzający się w opowieść o Polsce, co znowuż jest też przewidywalne, jak to że wystąpi tu diss na Świetlickiego. Niestety czytając sporo młodej polskiej poezji mam poczucie, że ten bunt bywa już mocno wysilony, a stworzył się wręcz kanon sposobów jego wyrażania, który nie umiałby sobie poradzić bez wspomnianego tu już poety. Tak od Marii Peszek po Siksę wcale nie słyszy się wiele nowego. 

Jednocześnie niepokoi mnie u Siksy dość często wyrażana pogarda wobec innych kobiet, tych, które decydują się na styl życia, który autorka potępia. Czyta się to jakby Vanessa, która “jest dziewczęca i kobieca” i Anka z Elbląga co to “w wyjechała do stolicy/ korporacji zjadać czipsy” “od dodatków z korpo nie wciśnie swoje grubej dupy” były jednak gorsze, bo nie są jak Siksa. Niektóre gesty literackie bywają wręcz agresywne, jak tekst do artystki, Adu Karczmarczyk, że “jebie mnie twoja twórczość”, “kiedyś jeszcze pożałujesz za to, że z prawicą flirtujesz”. Tak samo dziwnym jest pomysł, żeby posadzić ojca i babcię przed programem typu “Warsaw Shore”, by zobaczyli “jaką kurwą jestem ja w porównaniu do tych dziewczyn”. Zdaje się jakby w słusznym gniewie i w wyjątkowo ostrych wypowiedziach Siksa zapominała, że jej zbuntowana droga nie jest jedynym możliwym sposobem emancypacji. Co ciekawe zmienia się to w czasie, patrząc na starsze wiersze (wszystkie są podpisane datami, to ciekawy ukłon w stronę tradycji) dostrzec można więcej zrozumienia dla kobiet, którym narratorka wręcz nakazuje “maluj się świeć się błyszcz / szminkuj się szpilkuj zniszcz”. Przy okazji “szczając na natchnionych poetów”. Podobnie gdy pisze, że zazdrości chłopcom, “że obraża was słowo / PEDAŁ”, bo to świadczy o ewolucji języka (z beksy na pedała, nie wiem skąd to Siksa wzięła), a na kobiety jest jedno określenie i “możesz być tylko kurwą!”. Sądzę, że przydałoby się tu trochę więcej wrażliwości, ale to pasuje do powyższego - Siksa pisze (wykrzykuje?) poezje gniewną, która nie bierze jeńców, jak to mawiają niektórzy. Ofiary muszą być. Przynajmniej tak rozumiem te fragmenty.
Podoba mi się zabawa Siksy z językiem, przechodząc płynnie pomiędzy krzykiem, parodystycznym dziewczyńskim śpiewem, dziecięcą rymowanką czy poezją zaangażowaną, oferuje Siksa sporo niespodzianek.

Siksa stara się być rebeliantką wywracającą zastany porządek i to jest oczywiście zrozumiałe, zwłaszcza poeci i poetki mają tendencję do korzystania z tej formy do przemów głośniejszych niż w prozie, oraz do odważnych kreacji swojego “ja”, Ciekawym jest jak w tym sporze Siksa wcale nie wykracza poza przyjęte normy wypowiedzi poetyckiej - wulgarność, dosadność, wrzask, odniesienia popkulturowe (Kardashian a poezja polska - ktoś musi napisać o tym licencjat), mówienie o Polsce jako o przedmiocie, który się nam należy (to ma wielką tradycję, Siksie też ktoś Polskę zabrał) czytam jednak dość chłodno, bo im większa sugerowana temperatura, tym ciekawsze jest zobaczenie, co kryje się, gdy jednak nie poddamy się dyktatowi narracji. Stwierdzam, że o ile jest w tej poezji słuszna słuszność i słuszny (oraz bardzo prawdziwy) gniew, tak dużo ciekawiej i autentyczniej to brzmi ze sceny niż sprowadzone do wiersza z tytułem i datą napisania, z podziałem na rozdziały i ładną okładką. Wywrotowość Siksy zamknięta w książkę zdecydowanie ochładza temperaturę. A poezja? Wiele tym tomem nie zyskaliśmy, bo choć zapewne sporo kobiet będzie się identyfikować z “Natalia ist sex..”, co jest słuszne i zrozumiałe, tak wartości pozaemocjonalnych wiele tu nie znalazłem. W kończącym tom manifeście, “Osiedle Lawa” Siksa wraca do Miciewicza i sama siebie ogłasza wrogiem narodu, “bo byłam zgwałcona i śmiem o tym mówić publicznie”. Kłopot z tą poezją polega właśnie na nieukrywanym szantażu, w którym ocena poezji wydaje się być nieodwołalnie związana z oceną samej autorki, która sama jakby do tego zachęca ogłaszając, że “za miliony Siks kocha”. Mam zawsze dystans do wieszczów i wieszczek samoogłaszających swoje posłannictwo. Potrzebujemy Siks i musimy mówić o ich cierpieniu, ale poprzez nawiązywanie do klasycznych form poetyckich Siksa raczej osłabia swój głos, niż go wzmacnia. 

Na przeciwległym biegunie stoi tom “Hejt i inne bangery” Justyny Kulikowskiej, gdzie właśnie język i forma podkreślają przesłanie autorki, ale o tym tomie pod wieczór, by zamknąć jakoś tydzień z wydawnictwem, które wydaje to, co się nie opłaca, jak sami twierdzą. Może nie opłaca, ale przynajmniej pobudza do rozmowy. 
 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Czego katastrofa następuje u Haliny Snopkiewicz?