W.A.B, Malcolm XD

Malcolm XD, "Emigracja"

Niech was nie zmyli okładka i pseudonim autora. Malcolm XD mimo, że trochę robi sobie bekę, to udowadnia, że można napisać powieść stylem rozbudowanej internetowej pasty. Udaną, choć niepozbawioną wad.

Gdy pochodzisz z miejscowości, która w statystykach uwzględniana jest jako „miasto pomiędzy 10 a 19 tysięcy mieszkańców”, twoje perspektywy rozwojowe są ograniczone do lokalnych szkół, a towarzystwo jest dość stałe, bo przecież wyjechać stąd trudno, emigracja wydaje się być najlepszym rozwiązaniem. Zwłaszcza, jak myślenie ograniczasz do niezbyt skomplikowanej rozkminy o świecie. Trzeba jechać! Najlepiej do Londynu, bo tam nasi a i bilet w dwie strony kosztuje mniej niż pendolino. Dopiero na miejscu okazuje się, że kuzyn mający być majstrem na budowie i mieszkać z widokiem na zielony park w centrum miasta, mieszka w jednym z setek identycznych domów gdzieś na patologicznym przedmieściu. Dopiero na miejscu okazuje się, że wszędzie są Polacy, polskie sklepy, a znajomość angielskiego przydaje się dopiero, gdy trzeba podtrzymywać konwersację z Brytolami przewożonymi rikszą do teatru. Akurat jadą na „Króla Lwa”. A jak się nie zna angielskiego to się konwersuje z nimi za pomocą jednej frazy. „Poor Simba!”.

Doskonała jest galeria postaci, które stają na drodze bohaterów wyruszających po brytyjskie funty – od szalonych mieszkańców równościowego squatu po niezrównoważonych byczków z bardzo małym rozumkiem, ale wielką wrażliwością do kolejek. I nie chodzi tu tylko o kolejki wódki. Mimo beki Malcolm XD bardzo uważnie przygląda się problemom emigracji i choć chwilami nadmierne publicystycznie, to jednak trafnie diagnozuje bolączki unijnej fali emigracji. 

„Emigracja” to trochę powieść łotrzykowska, bohaterowie ciągle lądują na bruku i na czterech łapach, a sytuacje, które ich spotykają są tak zabawne jak i przerażające. Malcolm XD ma zmysł obserwacji i dobry słuch do języka oraz wyćwiczony pisaniem do internetu styl. To chyba największy problem książki, bo gdy tylko dowcip siada, autor na siłę wymyśla kolejne i próbuje utrzymać ten sam żartu. Mam z tym taki sam problem jak z książkami Szczerka – natarczywe próby rozśmieszania mnie kończą się niestrawnością. Jednocześnie trzeba Malcolma XD pochwalić za konsekwencję w stylizacji, grę absurdem i kontrastami. Nic tu nie jest przypadkowe i konstrukcyjnie autor poradził sobie fantastycznie. A, że brakuje oddechu? Wciągnąłem „Emigracje” w kilka godzin i może stąd ta zadyszka?

Jest to z pewnością powieść spóźniona. Byłaby naprawdę wielkim wydarzeniem gdyby ukazała się kilka lat temu towarzysząc wielkiej, unijnej fali emigracji. Dzisiaj wydaje się być już nostalgicznym wspomnieniem. Zabawnym i mądrym, ale jednak odrobinę wtórnym i grającym na znanych motywach. Przetworzonych brawurowo, ale jednak niezbyt oryginalnych. Mimo to bawiłem się świetnie i będę polecał wszędzie jako „książkę na wakacje”. W te upały – wyjątkowo odświeżająca pozycja. 
 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jak miała na nazwisko Oleńka z "Potopu"?