Maciej Kur, Sławomir Kiełbus, Egmont, Piotr Bednarczyk.

Maciej Kur, Sławomir Kiełbus, Piotr Bednarczyk, "Kajko i Kokosz: Nowe Przygody. Królewska Konna"

Wczoraj pisałem o nadmiarze programu w “Artemizji”, to dzisiaj napiszę o jego braku w najnowszym “Kajku i Kokoszu”. Zacznijmy od tego, że bardzo się cieszę, że Egmont przestał się bawić w krótkie historyjki i w końcu stworzono pełnometrażowy komiks “na licencji” Christy. Ale jakież było moje rozczarowanie, że opowiedziana tu historia niewiele wychodzi poza osiągnięcia patrona.

Zatem mamy Mirmiłowo i naszych dwóch (nie aż tak bardzo) dzielnych bohaterów, którzy dostają misję eskortowania do domu przebywającej w podróży księżniczki Salwy. Księżniczka cały czas się śmieje i śmiech ten wszystkich wykańcza, ale też bardzo martwi - otóż jej tatuś zdecydował, że może ona objąć tron tylko jeśli do swoich osiemnastych urodzin uda się jej zapłakać. Tata zmarł, a Salwa dalej się śmiała. Przeciwnicy księżniczki tylko czekali, aż ta osiągnie pełnoletność, by przejąć tron. Co prawda dostają jeszcze jedną szansę na bardziej pokojowe rozwiązanie - odbędzie się konkurs na doprowadzenie bohaterki do łez. Zwycięzca otrzyma w nagrodę rękę śmieszki. Przy okazji w komiksie znajdziecie wiele scen z większością tak kochanych przez wszystkich bohaterów i bohaterek i będą to najciekawsze sceny, bo sam wątek główny jest - jak dla mnie - zwyczajnie już głupi.

Naprawdę, głupi. Bo to jest tak, że jakiś mężczyzna zdecydował o życiu księżczniczki (tron jak zapłacze) i wszyscy dookoła (głównie mężczyźni) dostają szału z powodu tego, że księżniczka ma gdzieś ich pomysły. Na to, żeby spytać księżniczki czy czasem by nie chciała po prostu pośmiać się gdzieś poza salą tronową nikt nie wpadł, bo przecież przeznaczenie i takie tam. Główna bohaterka przedstawiona została jak odmóżdżona lalka, która nie ma własnej woli i jest marionetką w rękach historii i dzielnych wojów. Charakterystyczne jest zakończenie tej historii - gdy już Salwa się popłacze, praktycznie znika z opowieści - wypije wino, które naleje jej Mirmił i nie zrozumie żartu Kokosza. Idiotka. Oczywiście miał być to żart z tego, że do tej pory to księżniczka się ze wszystkiego śmiała, a teraz nagle śmiać się mogą wszyscy inni, ale w czasach, gdy opowiadamy sobie “historie na dobranoc dla buntowniczek”, to już nie śmieszy. 

Ciekawie działa tu bajkowa "norma". Śmiejącą się księżniczkę trzeba przywrócić porządkowi i prawu, a jej odmienność i wyjątkowość jest oczywiście efektem traumy po zmarłej w dzieciństwie matce. Szablonowe to i smutne. Salwa wydaje się być wyciągnięta z bajkowego lamusa. Takich historii to dzieci mogą poznać setki, nie trzeba im dokładać kolejnej. 

Historia o tym, jak grupa mężczyzn ugania się między sobą o to, by na siłę uszczęśliwić ogłupiałą śmieszkę. Bardzo próbowałem w “Królewskiej Konnej” zobaczyć coś poza kolejną wersją tego samego, nieśmiesznego już toposu, ale mi się nie udało.

Komiks stworzyli Maciej Kur, Sławomir Kiełbus i Piotr Bednarczyk. 
 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Iwasiów jak lody