Peter Balko, Miłosz Waligórski, Biblioteka Słów

Peter Balko, "Wtedy w Loszoncu"

Jak ja bym chciał, żebyście sięgnęli po ten tytuł! To piękna, trochę liryczna opowieść o chłopięcej przyjaźni, która nie zna granic, bo w końcu przyjaźni się tu Słowak z Węgrem.

Każdy ma takie Macondo, na jakie zasłużył. Mieszkańcy Loszonca najwyraźniej nie zasłużyli na spokój. Peter Balko i jego bohater, dziewięcioletni rozrabiaka poprowadzą nas w gąszcz opowieści o teraźniejszości i przeszłości. Skrzy się ta książka błyskotliwym, acz brutalnym dowcipem, niezwykłą wyobraźnią, wciągająca, trochę łobuzerską opowieścią.

Żeby zobaczyć cały Loszonc wystarczy wdrapać się na pierwszą lepszą górkę, ale żeby zobaczyć jego historię trzeba zanurzyć się w tej fantastycznej powieści. Po co? By dostrzec, że choć historia bywa tragiczna, a ludzie nie zawsze mili, to możemy na przyszłość spoglądać z dobrotliwą ironią w oczach. Bo i tak niczego się nie nauczymy, a czasy zawsze przychodzą nowe.

Dajcie Peterowi Balko szansę, bo to niezwykle utalentowany opowiadacz, a klimat “Wtedy w Loszoncu” to połączenie chłopackiej, sowizdrzalskiej trochę historyjki z liryzmem i piękną opowieścią o pograniczu. Na okładce książki piszę, że jest to powieść dla miłośników Olgi Tokarczuk i podtrzymuję to, bo Balko to pisarz wyczulony na język, świetnie tu przełożony przez Miłosza Waligórskiego.

Brawa dla wydawnictwa za zamieszczenie nazwiska tłumacza na okładce!

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jaki był różaniec u Rolleczek?