Powergraph, Wit Szostak

Wit Szostak, "Fuga"

Dzisiaj o innej porze, bo ten poranek był tak dołujący atmosferycznie, że nie chciałem wam w jego przeżywaniu przeszkadzać. Zatem kilka tysięcy znaków o tej pięknej powieści, pozwólcie.

Fuga, jak informuje chociażby wikipedia, to " jedna z najbardziej kunsztownych struktur muzycznych, oparta na ścisłej polifonii i imitacji". Kilka głosów, kilka tematów. Tematy mogą składać się z kilku nut, ale mogą być też dłuższe, ważne, żeby się w odpowiednich momentach pojawiały i nadawały całości znaczenia. To tak pokrótce, bo pewnie są tu osoby więcej o fudze wiedzące i one z pewnością w książce Szostaka odnajdą wiele elementów tego "muzycznej struktury". A jest to książka zadziwiająca w formie, składająca się z kilku rozdziałów-fug, przez które poznajemy głównego bohatera, Bartłomieja Chochoła, ostatniego polskiego króla.

Uzurpator na wirtualnym tronie? Smutny rencista pilnujący sali tronowej na Wawelu? A może chłopiec, który z kolegami podejrzewa sąsiada o bycie seryjnym mordercą. Kolejne rozdziały "Fugi" to prowadzona w pierwszoosobowej narracji opowieść o tożsamości Chochoła. Momentami smutna, chwilami groteskowa. Szostak bawi się różnymi formami wypowiedzi - ważne będą tu listy, znajdziemy powieść przygodową, sagę rodzinną w formie monologu. Wszystko po to, by opowiedzieć o człowieku, który żyje fantazjami o swojej roli i posłannictwie. Bartłomiej Chochoł bowiem rozmawia z prezydentami, doradzając im słuszne kroki w dyplomacji zagranicznej, jest równy królom i gdy tylko widzi zagranicznego turystę, o co w Krakowie nie jest trudno, podrzuca mu do kieszeni list skierowany do głowy jego państwa. Listy z pewnością docierają, bo przecież gdybyście nagle w kieszeni znaleźli list do prezydenta Polski, to czy byście nie odesłali pod właściwy adres? No pomyślmy...

W tej całej groteskowo, fantasmagorycznej opowieści jest jednak duża dawka realizmu, tak w opowieściach o dzieciństwie jak starości Szostak uwalnia swojego bohatera od fantazji historycznych i opowiada wciągającą historię z życia każdego z nas. Nie ma tu Mickiewicza, który kłóci się ze Słowackim, dziadka żyjącego opowieściami z wojen prawdziwych i zmyślonych, czy babki, której podać obiad do stołu pomagają słynni wojskowi. Dużo się tu dzieje, a literacka formuła, składająca się z powtórzeń i rytmizacji, nie ułatwia może lektury, ale oczekiwanie od Szostaka, że napisze książkę przejrzystą i w lekturze nie stawiającą wymagań, to jednak pobożne życzenia. Choć może nie "pobożne". Raczej diabelskie, bo pisanie Szostaka właśnie w tych trudnościach jest piękne.

To opowieść o umieraniu, szykowaniu się do niego, porządkowaniu, uprzątaniu. Czasem groteskowym umieraniu “na zapas”, jak w historii dziadka głównego bohatera, który odwleka swoje umieranie, angażując w nie wszystkich domowników. Ale też umieraniu nagłym, niezrozumiałym, takim po którym do pokoju zmarłej wchodzi się dopiero po roku i nie potrafi niczego wyrzucić. Jaka to jest listopadowa powieść!

"Fuga" wychodzi po kilku latach w nowym wydaniu. Jest to zamknięcie trylogii, w której Szostak mierzy się z polską historią, próbuje ją ożywić, by pokazać, że żyjemy wśród mitów, które potrafią nami zawładnąć. Czasem groteskowo i ironicznie, jak u Chochoła, który chce kontynuować "linię królów", ale gdzieś podskórnie są te książki ostrzeżeniem, że niepotrafiąc wyzwolić się ze sfery mitów próbujemy je czasem urealnić. I jak u Greków - gdy bogowie schodzili na ziemię i zbliżali się do ludzi, nie kończyło się to dla nich niczym dobrym. Powstawały dzieci-potworki, wybuchały wojny, a niejeden ziemski bohater musiał udać się w bezsensowną podróż po świecie. Bohaterowie Szostaka są rażeni mitem i choć jakoś pocieszni, trochę jak obywatel Piszczek, to jednak smutni.

Nie jest tajemnicą, że jestem miłośnikiem prozy Szostaka i uważam, że to najlepszy, najmniej znany polski pisarz. Na początku roku ukazało się "Poniewczasie", w którym odnaleźć można niektóre podobne wątki co w "Fudze", ale doprowadzone już do pewnej abstrakcyjnej formy. Szostaka nie interesuje samo pisanie, a proces, który ono uruchamia. Do podobnych tematów stosuje różne formuły literackie, testując ich użyteczność do opowiedzenia o człowieku jako istocie słabej, kruchej i niepotrafiącej wyzwolić się z historii i mitu.

Wiem, że pisząc w ten sposób pewnie niektórych z was przestraszę przed tą lekturą, bo my naprawdę nie mamy czasu ani sił często na lektury wymagające skupienia, intelektualnego napięcia. Czytelnictwo - co zawsze podkreślam - nie musi być aktem krytycznym, może być rozrywką i nawet być nią powinno. Ale warto sięgać po rzeczy trudniejsze w formie, by spróbować się w nich odnaleźć. Dlatego warto sięgać po Szostaka, a teraz możecie to zrobić nabywając krakowską trylogię w pięknej oprawie graficznej Patrycji Podkościelny, równie wyrafinowanej jak zawartość.

Spróbujcie zmierzyć się z "Fugą". To daje jakąś satysfakcję, zwłaszcza gdy za oknem pogoda nieprzyjazna dla radości.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jak ma na imię ojciec Izabeli Łęckiej?