TAKO, Taro Miura, Karolina Radomska-Nishii
Taro Miura, "Pojazdy CO2. Mały przewodnik"
Coś nie mam w tym tygodniu szczęścia do książek dla dzieci. “Pojazdy CO2. Mały przewodnik” autorstwa Taro Miury to rzecz nudna i bez polotu.
W “Pojazdach…” znajdziecie dwie strony wstępu o tym czym jest dwutlenek węgla, a następnie ilustracje różnych środków transportu (bryczka, helikopter, samochód osobowy itd) z podaniem ile emitują gramów dwutlenku węgla. Ta przydługa wyliczanka kończy się matematyką, czyli planszą “porównajmy emisję CO2 przypadającą na jedną osobę”. Dwie strony o rachunkach i tekst od autora. Koniec.
Nie przyczepię się zbytnio do rysunków - przewidywalny standard światowy w ilustracji dziecięcej, zero szaleństw, odrobinę minimalizmu i umowności, ale też niezbyt “artystycznie”. Osobiście nie lubię takich ilustracji, bo twórców i twórczyń z pomysłami ciekawszymi mamy na pęczki i nie rozumiem po co sięgać po japońskiego twórcę, skoro w ciągu minuty wymienię z dziesięć nazwisk polskich rysowników i rysowniczek, których plansze byłyby narysowane z większym polotem. To taki mój lokalny patriotyzm.
Do treści mam jeden główny zarzut - w ogóle nie odpowiada na pytanie, czemu ten cholerny dwutlenek węgla jest taki zły? Ot informacje: “Pociąg. Jeździ po torach, przewożąc wielu pasażerów. Emituje 7000 gramów CO2”. I weź teraz czytelniku/czytelniczko wytłumacz małej odkrywczyni/małemu odkrywcy, że pociągi są zajebiste, bo twój ślad węglowy jest niewielki. Stój - w całej książce nie ma ani słowa o tym, że ten dwutlenek węgla to coś, co stanowi problem! Oprócz opisu na czwartej stronie okładki to z “Pojazdów…” nie dowie się wasza pociecha ani słowa o globalnym ociepleniu i zagrożeniach, które niesie ze sobą zbyt duża emisja ditlenku węgla.
Autor w epilogu pisze, że wierzy iż “dzieci, które są z natury ciekawe, będą w stanie dobrze zrozumieć zjawisko emisji CO2 i wykorzystać tę wiedzę w przyszłości”. Zgadzam się z tym stwierdzeniem, ale śmiem twierdzić, że nie nastąpi to dzięki prezentowanej tu książce. Na przykład dlatego, że jej nie kupicie i zaoszczędzone 36 zł (cena trochę z kosmosu jednak jak za książkę składającą się z 16 stron) przeznaczycie na lepsze pomoce naukowe.
Skomentuj posta