Dobromiła Jankowska, David Vann, Pauza

David Vann, "Brud"

Czytałem “Brud” Davida Vanna z wielkim zaciekawieniem, bo każda opowieść o toksycznej rodzinie warta jest uwagi, a tutaj mamy wielki dramat rozgrywający się między matką a synem, który kończy się psychodelicznym uwięzieniem rodzicielki w szopie i wielostronicowym opisem szalejącego wokół tejże szopy syna.

Zatem jest babka i jej dwie córki. Jedna z synem, Galenem, druga z córką - Jennifer. Tworzą dysfunkcyjną rodzinę, która żyje z pieniędzy babki, a te kontroluje matka Galena. Pozostali mężczyźni w tej powieści zniknęli - dziadek umarł, ojciec Galena chyba nawet nie poznał syna. Gdy skłócona rodzina wybiera się na wspólne wakacje, dochodzi do dramatycznych spięć i napięć. Vann z rozkoszą opisuje seksualne inicjacje Galena z Jennifer, a następnie przechodzi do rozróby między matką i synem, która to awantura kończy się właśnie w rozbudowanej do przesady scenie z szopą.

Niestety Vann przesadził z nagromadzeniem filozoficznych rozterek Galena i narratora, którzy niewiele zostawiają dla czytelnika, a co chwilę mu podpowiadają co ma myśleć. Gdy w trakcie kolacji Galen wstaje od stołu, narrator usłużnie podsuwa nam myśl: “Chciał uciec od tego stołu. (...) Rozumiał już, że jego rodzinę łączy w całość przemoc” i tak dalej. Do tego dochodzą metafizyczne odjazdy w rodzaju drzewa, które emanują blaskiem, a bohater próbuje poznać pień drzewa i “zamknąć ten obraz w przestrzeni”. Vannowska metafizyka jest efektowna, ale przy tym kiczowata i mało odkrywcza.

Książka wypełniona przemocą i ludzkim złem, ale pełna podejrzanych bon-motów (“Ludzie są prawdziwi”) i naiwnych filozofii. Rozumiem, że autor chciał oddać psychodelię młodego człowieka, który nienawidzi matki, chce się od niej uwolnić, a jednocześnie widzi, że nie jest w stanie tego dokonać, ale całą przyjemność lektury zabierały mi rozbudowane do granic przyzwoitości ozdobniki i z lekka coelhowskie mądrości co chwila padające z ust bohaterów i narratora. Spore rozczarowanie.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W rosole u Musierowicz