Format, Mikołaj Łoziński, Janek Koza

[RECENZJA] Mikołaj Łoziński, Janek Koza, "Prezent dla dwojga"

Prawie wszyscy lubimy niespodzianki. Chyba, że jesteśmy związkiem w ciąży i nagle się okazuje, że zamiast jednego łóżeczka, trzeba kupić dwa, a może i więcej. To jest taka słodko-gorzka niespodzianka jednak. Bohaterowie książki Mikołaja Łozińskiego i Janka Kozy z humorem, ale bez przesadnego szczebiotania opowiadają o tym wszystkim co się wydarzyło od momentu, gdy usłyszeli “O! Jeszcze jeden”. A jest to tor z przeszkodami, trochę komedia, troche thriller. 

Jak się ubrać na poród? Koszula w spodniach, czy jednak “na luzie”? A może jednak ulubiony, przetarty t-shirt? Krawat raczej odpada, bo tata sztywniak, to niekoniecznie spełnienie płodowych marzeń. Skąd będą wiedzieć, że tata to tata, a nie lekarz? O patrzeniu na inne dzieci okiem rodzica, mocowaniu dzieci w siodełkach, nudzie spacerow z wózkiem i wszystkim tym, co przeważnie przydarza się rodzicom. Łoziński nie ukrywa w “Prezencie…”, że w pewnym momencie “nie miał pomysły, co dalej” mogłoby się w tej historii wydarzyć, czym jakby sam się broni przed zarzutem, że czytelnika nic tu szczególnie nie zaskoczy, żadnych zmian akcji, co może i dobrze, bo z maluchami zmiany akcji to przeważnie szpital lub wypłacanie komuś odszkodowania.

Ciepła, szczera i miła jest ta książka, niczego nie udająca i pięknie zaprojektowana. A Koza? Co kto lubi, ja po latach czytania komiksów z patyczakami Śledzińskiego czy Mazura, wcześniej znając kreskę Sasnala, czy pamiętając Endo i genialnym “Projekt: człowiek” jestem trochę już znudzony takim rysunkiem i mam wrażenie, że wydawcy zbyt często myślą, że jak komiks ma być ambitny, to trzeba właśnie sięgać po tą stylistykę. Gosia Kulik czy Jacek Frąś udowadniają, że nie trzeba.

“Prezent dla dwojga” niby jest książką dla dzieci, ale raczej jest prezentem dla całej rodziny, ciekawym i miłym, takim idealnie wpisującym się w tło z bombkami i piernikiem, pięknie do tego wydanym. Tylko jakoś nie moge poczuć temperatury w tym dziele, nic mnie tu nie porywa, nie zastanawia, nie zaskakuje i nie dziwi. Takie zwykłe żyćko, zwykłe rysunki, zwykły dowcip. To ma swój niezaprzeczalny urok, ale żebym oszalał na punkcie “Prezentu…” to nie powiem. 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W rosole u Musierowicz