Wydawnictwo Poznańskie, Łukasz Łebek
[RECENZJA] Łukasz Łebek, "Co gryzie weterynarza
Łukasz Łebek może nie jest wybitnym pisarzem, a literatura niekoniecznie jest jego powołaniem, jest za to świetnym weterynarzem, który postanowił podzielić się z nami swoimi doświadczeniami i myślę, że jest to książka, która przyda się wszystkim, którzy mają zwierzaki.
Podstawowa zasada, której możemy się nauczyć z “Co gryzie weterynarza” brzmi: “nie przychodź bez zwierzaka”. To może się wydawać dla wielu z was oczywiste, ale jak pokazuje Łebek - nie jest takim dla wielu właścicieli wielu czworonogów. Nie wiem, czy zasada dotyczy też rybek, ale o tych akurat ta książka nie traktuje. Poza tym możemy się dowiedzieć, że internetowe wyszukiwarki bywają pomocne i przydatne, ale nic nie zastąpi uważnej obserwacji zwierzaka przez nas samych. Co trochę zabawne, ale też trochę przerażające, mamy skłonność przypisywać naszym zwierzętom chorób najbardziej spektakularnych i rzadkich. Cóż - w końcu nasz zwierzaczek jest wyjątkowy i zasługuje na coś atrakcyjnego w nazwie i efektownego w leczeniu.
Okazuje się również, że wśród właścicieli zwierzaków jest wielu antyszczepów, którzy swój idiotyczny stosunek wobec szczepionek przenoszą na domowych pupili, choć mogliby je uchronić przed wieloma chorobami. Ciekawe, że książek o chorobach ludzi, tym jak chorujemy i o tych, co nas leczą, są całe biblioteki, tak książek poświęconych naszym puchatym i włochatym nieludzkim bliskim wciąż jest jak na lekarstwo. Psiarze chyba i tak mają najlepiej, bo kilka sensownych poradników na rynku można dostać (niedługo będziemy z Tajfem testować kolejny, stay tuned), ale niewiele w nich o leczeniu i medycynie.
“Co gryzie weterynarza” to też bardzo szczera i wciągająca opowieść o codzienności weterynarza - dziwnych telefonach, agresywnych właścicielach zwierzaków, ale też o drodze do bycia weterynarzem. Jest zabawnie, choć prawie za każdą dowcipną anegdotką skrywa się smutna refleksja o nas samych i tym jak traktujemy zwierzęta i tych, co chcą im pomóc.
Polecam wam zajrzeć, bo choć może książce ewidentnie brakuje uważniejszej selekcji materiału, to ten który dostajemy daje do myślenia.
Skomentuj posta