Cyranka, Roxane Gay

[RECENZJA] Roxane Gay, "Głód. Pamiętnik (mojego) ciała"

Miałem kilka podejść do książki Roxane Gay, “Głód. Pamiętnik (mojego) ciała” w przekładzie Anny Dzierzgowskiej i jestem bardzo wdzięczny mojemu klubowi książki, że wybrał ją jako naszą październikową lekturę. Zawsze byłem nieprzyzwoicie dobry w odrabianiu zadań domowych.

Gay zaczyna swoją opowieść od sceny wizyty w placówce oferującej - jak mówią lekarze - “jedyną skuteczną terapię otyłości”, czyli operację “ominięcia żołądkowego”. Polega ona na “zmniejszeniu żołądka poprzez jego podział na dwie części o różnej wielkości”. Autorka ważyła wtedy dwieście sześćdziesiąt jeden kilogramów. Jednak dla lekarzy, jak pisze, nie była wyjątkowa. “Nie było we mnie nic specjalnego. Byłam ciałem, które wymagało naprawy”.

Pamiętnik jej ciała to opowieść o traumie - momentami przerażająca i wciągająca, a chwilami zapętlająca się, powtarzająca i obsesyjna. I choć można narzekać na dłużyzny, oraz to, że przez wiele stron właściwie czytamy o tym samym, tylko powiedzianym w odrobinę inny sposób, to z pewnością książka Gay jest niezwykle ważnym głosem w dyskusji o tym jak ujarzmiamy nasze ciała. Głosem niekoniecznie przyjemnym, bo autorka pozwala sobie na coś, na co rzadko pozwalają sobie osoby piszące o ciele - na wyrażaną wprost złość i gniew.

Przyczynę kompulsywnego jedzenia Gay odkrywa przed osobami czytającymi już w pierwszych rozdziałach “Głodu” - jako nastolatka została zbiorowo zgwałcona. “Kilku chłopaków zniszczyło mnie tak, że ledwie przetrwałam”, pisze i dodaje, że “utrata kontroli nad ciałem postępowała stopniowo”. Dokładnie to opisze.

W “Głodzie” zachwyca i zaskakuje splątanie wątków. Autorka jest biseksualną, czarną kobietą, o mieszanym, haitańsko-amerykańskim pochodzeniu, do tego osobą spoza powszechnych kanonów “urody”. Jak refren pojawiają się w jej życiu próby ujarzmienia ciała, w których kibicuje jej rodzina. Jednocześnie nie jest to książka o rodzinie, która jest nie wspierająca - bogaci rodzice Gay, a zwłaszcza ojciec, zawsze stoją po jej stronie, spełniają jej zachcianki i choć - jak to rodzice - czasem chcą dla niej czegoś innego, niż chce sama bohaterka, to nie można powiedzieć, żeby rodzina była dodatkowym źródłem traumy. Raczej można pozazdrościć autorce tego, że gdy tylko wpada w tarapaty, czeka na nią ojciec z kasą i biletem do domu.

Gay skupia uwagę czytelnika na opowieści o swoim ciele, wadze i społecznym odbiorze, marginalnie podsuwając wiele innych intrygujących tematów, jak choćby fascynację praktykami BDSM. Najbardziej intrygujące dla mnie są bowiem w “Głodzie” nie te fragmenty, gdy autorka mówi - ważne i potrzebne - rzeczy o ciele, ale zasłony, które zaciąga, by nie opowiedzieć swojego życia w pełni. To bardzo przemyślana konstrukcja mająca utrzymać uwagę osób czytających, bo jednak w tej liczącej trzysta stron opowieści, bywa trochę nudnawo.

Gay nie kreuje się (a może to właśnie jest kreacja?) na osobą szczególnie przyjemną. Drażnią ją na przykład szczupłe blondynki na siłowni, a także ludzie, którzy udają, że nie widzą jej otyłości. “Obraża mnie udawanie, że nie jestem gruba, odmawianie mojemu ciału rzeczywistości”, pisze Gay. Zauważanie jej otyłości też ją drażni. Gay - można mieć niekiedy wrażenie - wkurza wszystko. I to jest fascynujące, bo pokazuje człowieczeństwo splątane pomiędzy społecznymi oczekiwaniami, wewnętrzną niezależnością i potrzebą akceptacji.

Autorka podkreśla, że jej doświadczenie jest wyjątkowe i nie powinno być porównywane do doświadczenia osób mających “zwyczajną” nadwagę. Z jednej strony pełna zgoda - nasze ciało zawsze jest nasze i wyjątkowe, ale z drugiej strony jeśli Gay chce budować szeroką koalicję na rzecz “niezwykłych ciał” - jak mówi o odmienności od powszechnego kanonu Rosemarie Garland-Thomson - dobrze jest czytać historię Gay na własny użytek i nie przejmować się zbytnio tymi zastrzeżeniami autorki. Bo przy całym zrozumieniu dla wyjątkowości jej historii i sytuacji, problemy z kanonem dotyczą sporej części populacji. Czy Gay jest rzeczniczką “ciałopozytywności”? Z pewnością, ale zdaje sobie też sprawę z tego, że jej walka raczej nigdy nie będzie wygrana, że choć może przelać na papier frustrację i gniew, to świat nie ulegnie od tego natychmiastowej zmianie. “Żyję przecież w świecie, który toleruje otwartą nienawiść wobec grubych osób, a nawet gorliwie ją propaguje. Jestem produktem mojego środowiska”, pisze Gay.

“Głód" nie jest książką jednoznaczną i w pełni uporządkowana w swoich przemyśleniach. To książka będąca zarówno manifestem domagającym się akceptacji i zrozumienia dla jej ciała, opowieść o skutkach przemocy seksualnej, radzenia sobie w przemocowym i opresyjnym świecie. “Tak nie da się żyć, ale tak właśnie żyję”, pisze Gay.

Bardzo ważna książka, z której możemy czerpać garściami. Bardziej od samej książki ciekawe jest to, na co zwrócimy w niej uwagę. Na wczorajszym klubie książkowym, gdzie omawialiśmy “Głód” dość szybko okazało się, że nie mamy narzędzi do zobaczenia w historii Gay opowieści o rasie, bo doświadczenie bycia czarną (ale nie do końca czarną, jak sama autorka sama zauważa), zamożną kobietą i rasizm są dla nas tylko teoretycznie dostępne. To, o czym będziemy myśleć czytając “Głód” zależy od tego kim jesteśmy i z jakim doświadczeniem zasiadamy do lektury. A to zawsze daje zaskakujące efekty i nie ma się co wstydzić, że na różnym poziomie będziemy rezonować z tą lekturą.

Amerykańska pisarka napisała książkę, która w fascynujący sposób wymyka się klasyfikacjom. Z jednej strony mamy do czynienia z osobistym pamiętnikiem przekształconym w manifest, z drugiej z tysiącami wątpliwości, pokazywaniu nie konsekwencji swoich wyborów. Ten drugi wątek mi się szczególnie tu podoba - mogę mieć jakieś przekonania, walczyć o ich uznanie, ale nie mogę katować się, gdy czasem zboczę z tej drogi. Gay wie, że wszystkie próby ujarzmienia jej ciała są efektem przemocy, patriarchatu i fatfobicznego społeczeństwa, co nie wyklucza, że chciałaby się poczuć akceptowana, nie wyklucza wizyt na siłowni i dramatycznych prób zbliżenia się do kanonu. Najlepiej o tym świadczy fakt, że finalnie - już po napisaniu “Głodu” - autorka poddała się operacji. Można tylko żałować, że do polskiego wydania “Głodu” nie dołączono jej fascynującego eseju "What Fullness Is", w którym opowiada o tej decyzji i jej skutkach.

Pisze Gay: “Powiedziałem tylko kilku osobom. Nie powiedziałem mojej rodzinie. Odczuwałam - z różnym natężeniem - nadzieję, porażkę, frustrację i wstręt”. Gdy w Lafayette, w stanie Indiana, “młody mężczyzna nakrzyczał na mnie, żebym przesunęła mój gruby czarny tyłek, gdy szłam przez parking sklepu spożywczego do mojego samochodu”, czara goryczy się przelała. “Po ponad 15 latach odmów, podjąłem decyzję o poddaniu się operacji odchudzającej”.

I dalej: “Martwiłam się, że ludzie uznają, że zdradziłam grubopozytywność (“fat positivity”)”. Gay przyznaje, że obawiała się, że czytelnicy “Głodu” poczują się zdradzeni. “Martwiłam się, że będę postrzegana jako zdradzająca siebie. Martwiłam się, że będę postrzegana jako idąca na łatwiznę, chociaż nic z tego nie było łatwe”.

Gay: “Przeszłam operację odchudzającą, ale nadal jestem tą samą osobą, która trafiła pod nóż”.

Gay oferuje opis człowieczeństwa w pełni jego skomplikowania. Pomiędzy manifestem, wiarą w zwycięstwo głoszonych idei, a niepewnością, świadomością własnej słabości - tacy jesteśmy, nie jesteśmy herosami i heroskami codzienności - zdaje się mówić Gay. Wszyscy jesteśmy produktami swojego środowiska. Czy to smutna refleksja? Trochę, ale wolę taki smutek niż hurraoptymizm “ciałopozytwnych” modelek i modeli w “idealnych” rozmiarach sprzedających mi batoniki o niskich zawartościach wszystkiego poza marzeniami.

jeden komentarz

Skya

09.11.2021 00:19

Kilka razy widziałem już zestawienie Głodu z tegoroczną Ciałością Karoliny Kaczyńskiej -Piwko. Czytałeś? Bardzo ciekawi mnie Twoja opinia.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Iwasiów jak lody