W.A.B, Jarosław Kamiński
Jarosław Kamiński, "Tylko Lola"
“Tylko Lola” - dla mnie jedna z najciekawszych polskich powieści ostatnich lat - świetnie skonstruowana, ciekawa, nienadęta i dla każdego. Literacki ‘must have’ nie tylko tego lata.
“Co pan czyta?” zapytała mnie kelnerka w pobliskiej, osiedlowej knajpie z pizzą. Trochę mnie zaskoczyła, bo choć od dwóch lat przychodzę tam z kolejnymi tomiszczami, to nigdy nie wzbudziłem większego zainteresowania. Pokazałem okładkę i wypaliłem: “Facet napisał książkę o kobietach i mówi za nie. W Polsce mężczyźni mają taką tendencję”. Nigdy nie byłem mistrzem trzysekundowych opisów książek, ale znaleźliśmy nić porozumienia a moja rozmówczyni uznała, że może przeczyta powieść Jarosława Kamińskiego, “Tylko Lola”. Mam nadzieję, że wy również uznacie, że chcecie ją przeczytać. Chciejcie, ja was proszę, bo to jednak bardzo dobra powieść jest.
O czym to jest, to wam już wydawca powiedział - “Polska, końcówka lat 60. Nina Molska rozpoczyna pracę w TVP. Jej przełożoną zostaje żarliwa ideolożka i aparatczyk, Lidia Kowal. Między kobietami szybko pojawia się niepokojące napięcie, dotyczące nie tylko kwestii ideologicznych, ale nieżyjącej już, tajemniczej Loli, ciotki Niny, z którą Lidia pozostawała kiedyś w bliskich kontaktach.” Wyjątkowo uważam, że powiedziano wam za dużo. Otóż dopiero gdzieś około setnej strony dojdziecie do informacji, które są w tym opisie. A i to nie będzie dalej takie oczywiste.
Ale jak już wiemy o co chodzi, to mogę przynajmniej szybko i sprawnie przejść do moich wrażeń z lektury. Otóż podchodziłem do Kamińskiego jak do nastroszonego zwierza - ostrożnie. Nie czytałem jego poprzednich książek (nadrobię!), a informacja, że autor zarobkuje pisząc seriale nie podziałała na mnie najlepiej. Nie za bardzo lubię pisarzy, których większość biografii zajmują kolejne scenariusze seriali. To jednak jakoś niszczy człowieka (sorry, Żulczyk), prostuje synapsy i wypełnia myśleniem sekwencyjnym, w którym to z domu Joli trzeba przenieść się w sekundę do apartamentu Dżesiki, co to do Joli za chwilę zadzwoni. Ale są też tego plusy jak na przykład umiejętne trzymanie napięcia i panowanie nad konstrukcją powieści. To zawsze ważne dla mnie elementy i Kamiński mistrzowsko wywiązał się z zadania - “Tylko Lola” rozkręca się odpowiednio długo, trzyma w napięciu równo i namiętnie, na koniec zaś rozjeżdża czytelnika zgodnie z oczekiwaniami. Lidia zostawiła trudny do rozszyfrowania dziennik, z którego poznajemy rozedrganą osobę mocno żyjącą przeszłością. Pamiętnik Niny zaczyna się zaś od głośno brzmiącego “Jestem Amerykanką!”. U Niny mamy rok 1986, u Lidii 1968 - wiemy, że nasze bohaterki się spotkają, ale dlaczego i jak będzie wyglądał ścieg zszywający te historie? Warto poznać te dwie waleczne kobiety, mnie ta historia kupiła w całości.
Kamiński potrafi w “research”. Nasiedział się facet i naczytał prasy ówczesnej, nawet się tym trochę chwilami popisuje, ale wybaczam, bo też bym, się popisywał jakbym musiał to wszystko czytać. Potrafi Kamiński w scenografię - dbałość o szczegóły, lokalizacje, prawdę historyczną zasługują na uznanie przynajmniej w postaci jakiejś skromnej nominacji do Nike. Ale co tam detale! Mamy tu historię! Mocną, trzymającą w napięciu, wciągającą, dającą się interpretować na różne sposoby, do tego fantastycznie wygrywającą wszystkie te już trochę powycierane motywy - złe komunistki, dobre komunistki, komunistki-żydówki, “tużpowojnie”, tużprzedwojnie, komunistyczna Hiszpania, miłość w okowach władzy i polityki. W redakcji Kamińskiego te dość już wyświechtane motywy stały się narzędziem do stworzenia krwistej powieści historycznej, która stawia przed czytelnikiem trudne pytania i raczej nie pozostawia obojętnym. Do tego napisanej świetnym językiem:
“I nazwiska były polskie żydowskie niemieckie rosyjskie. Garztecka wajs lewin nojmark safjanowicz rang kurzyk boćko gołąb kruczek rosik walasek sztromb. Polskie żydowskie niemieckie rosyjskie. Przed wojną nic nadzwyczajnego. Nada. I oceń uczucia patriotyczne. Garztecka wajs lewin nojmark safjanowicz rang kurzyk boćko gołąb kruczek rosik walasek sztromb. Oceń po nazwisku.(...) I czułam się jak ziarno ubijane w moździerzu. I byłam moździerzem który je ubija. I tym się stałam. Stuk stuk stuk. Po żebrach głowie goleniach. Stuk stuk stuk. I codziennie musiałam się zebrać w sobie i iść i siedzieć i wybierać nazwiska. I stuk stuk stuk. Lewocka nojmark safjanowicz.”
A to tylko jedna ze stylizacji, z którymi w “Tylko Loli” będziecie mogli i mogły się spotkać. Spotkajcie się.
W tym tygodniu pod nieobecność redaktor Wróbel miałem czelność zjechać dwie dość lubiane książki “kobiece” i nawet pojawiły się jakieś genderowe zarzuty wobec mnie, które uważam za mało poważne, oceniam literaturę i płeć stanowi dla mnie raczej obciążenie trzeciorzędowe. Jednocześnie nie ukrywam, że irytuje mnie w polskiej literaturze to, że nie dba się o konstrukcję powieści, o to by ona faktycznie czytelnika wciągała historią a nie tylko chwytliwym, “słusznym” tematem czy psychologicznym dramatem granym na jednej nucie. Przy moim przerobie książek szuka się w nich dwóch rzeczy - albo zaskoczenia, totalnego szaleństwa (Calvino, Buczkowski) albo świetnej konstrukcji (Flanagan), na tym dopiero buduje się treść i znaczenia. Jednocześnie jest też tak, że często, mimo przemyślanej konstrukcji, dostajemy opowieść pozbawioną dobrej psychologizacji czy wiarygodnej, interesującej scenografii. Żeby te wszystkie elementy działały trzeba kogoś, kto pisanie ma w małym palcu. U Kamińskiego wszystko zadziałało - jest historia, jest scenografia, jest język, jest psychologia a do tego ciekawa konstrukcja i poczucie, że podgląda się czyjeś życie zza zakopconej szyby w barze na Woronicza.
Bardzo mi się “Tylko Lola” podoba, bo stanowi wyzwanie dla polskiej literatury - odważnie napisana, pomysłowa, z dobrze skrojonymi postaciami, wiarygodna choć zagadkowa - ale czy to czasem nie jest jakiś cholerny humbug? Jakiś odcinek serialu? Może Kamiński jest tylko dobrym konstruktorem, który stworzył cieszącą oko wydmuszkę? A może stawiam te pytania tylko dlatego, że po prostu mam ochotę się przypier*****, a nie ma do czego? Książka warta dyskusji na wzór tego co pisano wokół "Madame" Libery. Bo to podobna szkoła pisania jest. Chyba.
Książka bez kompleksu wobec historii, tego co już powiedziano, tego jak mówić i jak pisać. Kamiński napisał powieść w imieniu kobiet i choć zawsze będę się krzywił na ten pomysł, to tu się udało. I to jak! Proszę, zajrzyjcie do “Tylko Loli” i porównajmy nasze spostrzeżenie.
Skomentuj posta