Jakub Topor, Wanda Hagedorn, Ola Szmida, Nagroda Literacka M. st. Warszawy, Boguś Janiszewski, Max Skorwider
Nagroda Literacka M. st. Warszawy - w końcu komiks!
Przypadkowy stosik? Zdecydowanie nie!
W sobotę po raz piętnasty zostanie przyznana Nagroda Literacka m.st. Warszawy, co może nie budziłoby u mnie aż tak ciepłych uczuć, gdyby nie fakt, że nagrodzie dołożono nową kategorię, bliską mojemu serduszku - komiks!
Komiks wciąż po macoszemu jest traktowany przez jury w większości prestiżowych nagród literackich, gdzie często po prostu nie pasuje do sztywno wydzielonych kategorii. Ignoruje go jury Kapuścińskiego, czy Nike. To oczywiście sytuacja krzywdząca dla artystów i artystek komiksowych, ale też niefortunne dla osób czytających, które często kierują się nominacjami jako wskazówkami czytelniczymi. Dlatego to miłe, że moje miasto postanowiło w końcu komiks dostrzec. Choć zabawnym jest zatytułowanie kategorii “komiks i powieść graficzna”, bo to trochę tak jakby stworzyć kategorię “powieść i kryminał”. Powieść graficzna jest komiksem.
Nominowano trzy tytuły:
- „Twarz, brzuch, głowa” Wandy Hagedorn i Oli Szmidy - komiks szczególnie dla mnie ważny, bo wydawałem poprzednią, debiutancką książkę Hagedorn, a do tego uwielbiam rysunki Szmidy. To może trochę nadmiernie publicystyczny w duchu komiks o tym, jak społeczeństwo ujarzmia i kontroluje kobiety zaczynając od ciała, a na duszy kończąc. Przejmujący, momentami wręcz na światowym poziomie, przypominający choćby dokonania Alison Bechdel.
- „Dziadostwo” Jakuba Topora - cieszy uznanie dla jednego z najbardziej oryginalnych i konsekwentnych polskich twórców komiksowych. Topor korzystając ze stylistyki zina tworzy dość brutalne satyry naszej codzienności. Dla mnie zbyt proste konstrukcyjnie (od jednego portretu, do drugiego), bo wciąż czekam na epicki komiks autora. Może po tej nominacji?
- „O, choroba” Bogusia Janiszewskiego i Maxa Skorwider - niestety o komiksie usłyszałem dopiero, gdy został nominowany i nie mam pojęcia jak się go czyta, ale ufam jury. Za to podejrzałem plansze i styl Skorwidera bardzo mi odpowiada.
15 edycja warszawskiej nagrody to też okazja do spojrzenia na jej historię, która była skomplikowana jak cała otaczająca nas rzeczywistość. W kategorii “warszawski twórca” jednego roku nagrodę dostał Wiesław Myśliwski, drugiego - Jarosław Marek Rymkiewicz. I odmówił przyjęcia. A szkoda, bo choć to niełatwy politycznie autor, to jednak wybitny.
Przez 14 edycji zaledwie trzykrotnie kobiety zostawały “warszawskimi twórczyniami” - Hanna Krall, Joanna Kulmowa i - rok temu - Joanna Rudniańska, autorka książek dla dzieci, trochę niedoceniona jako pisarka dla dorosłych. Jej “Sny o Hiroszimie” i “RuRu” mimo wielu zmian na moich półkach wciąż się na nich utrzymują.
W kategorii “książki warszawskiej” dwukrotnie zwycięzcą okazywał się Grzesiek Piątek. W 2017 za “Sanatora” i 2021 za “Najlepsze miasto świata. Warszawa w odbudowie 1944–1949”, książkę później nagrodzoną też Nike Czytelników. Okazało się, że książka o Warszawie jakoś jednak jednoczy Polskę. Bo i też cała Polska złożyła się na jej odbudowę.
Dwa razy nagrodę - w kategoriach książkowych - dostali również Jarosław Mikołajewski i Anna Piwkowska. Przyglądając się werdyktom jury z ostatnich lat zaskakuje ich trafność. Nagrodzono m.in. "Tkanki miękkie" Zyty Rudzkiej i "Ucho igielne" Wiesława Myśliwskiego oraz jedną z moich ulubionych poetek, Krystynę Dąbrowską, a także Ewę Lipską czy Jerzego Kronholda za świetny tom "Skok w dal". Warszawską książką roku była też nie tak dawno moja książka roku, czyli “Sendlerowa” Anny Bikont.
Zbieżność własnych i “warszawskich” gustów aż mnie zaskakuje, gdy przyglądam się liście zwycięzców i zwyciężczyń. O tym, kto dostanie “Nagrodę Literacką m. st. Warszawy” dowiemy się - przypominam - w sobotę.
Gdynia ma Gdynię, Wrocław jedną osobą - Angelusem Silesiusem - obsłużył dwie nagrody, Kraków Conrada, Łódź Tuwima, a stolica ma “Nagrodę Literacką m. st. Warszawy”. Postuluję na piętnastolecie zastanowienie się nad jakimś bardziej sexy skrótem. Może dostać “Warszawę” będzie brzmiało lepiej? A może Wy macie propozycje, jak mogłaby się mniej urzędowo nazywać warszawska nagroda?
Skomentuj posta