Książkowe Klimaty, Anna Wanik, Tereza Semotamová

[RECENZJA] Tereza Semotamová, "W szafie"

Gdyby wybierać sprzęty do właśnie urządzanego mieszkania na podstawie częstotliwości ich występowania w literaturze, trzeba by je wypełnić szafami. Stałyby obok siebie, szafy o różnych właściwościach.

Szafy - portale otwierające na podróże. Taka szafa stoi w starym domu profesora Kirke'a z powieści Lewisa. Bohaterowie “Lwa, czarownicy i starej szafy” otwierając drzwi do jej wnętrza na szczęście nie słyszeli - jak Miron Białoszewski - szeptu “ta szafa to wejście do piekła”. Poeta nie przestraszył się i we wnętrzu dostrzegł “czerwoną suknię i czarne skarpetki Dantego".

Szafy mają swoje humory, nastroje, a nawet pory dnia. “Szafa nocna udaje bierność szafy dziennej”, pisze Wisława Szymborska w “Wywiadzie z dzieckiem”. Są szafy-porywaczki i uwodzicielki. W "jęczącej skrzypieniem" Szafie z komisu "lamentowały umierające korniki", a wszystko to działo się w opowiadaniu Olgi Tokarczuk, w którym główna bohaterka odkrywa wnętrze Szafy, zapadając się w nim i pożądając jej jak mężczyzny. W finale swoje (i nie tylko) życie powierza wnętrzu szafy. Są też szafy-podglądaczki, jak w listach Kafki do Mileny Jesenskiej, w których pragnął być “szczęśliwą szafą” patrzącą na ukochaną.

Są też szafy najpopularniejsze. Szafy-kryjówki. Jak w tej scenie:

Przy oknie stoi chłopiec. Z podwórza dostrzega go "gromada chłopców". Ten podobny do tyczki pokazuje mu język i krzyczy: - Żyd! Chłopiec uświadamia sobie niebezpieczeństwo. "Co ja zrobiłem?!" - zadaje głośno pytanie. "Powtórzył te słowa kilka razy, a potem uciekł do szafy i owinął głowę kocem" - pisze narrator opowiadania Tadeusza Różewicza. Takich szaf w literaturze jest najwięcej.

Skoro poznałem w życiu tyle szaf literackich i kilka szaf rozmontowałem (nie tylko metaforycznie), nie miałem zbytniej ochoty poznawać szafy, do której przeprowadza się bohaterka powieści Terezy Semotamovej. Nie dość, że tytuł “W szafie” (tłum. Anna Wanik) do najsubtelniejszych w historii literatury nie należy, to jeszcze naprawdę mebel ten wydaje mi się przedmiotem literacko nadużytym. Przemogłem się jednak z sympatii do czeskiej literatury i przyznaję, że to naprawdę niezła powieść.

“W szafie” okazuje się całkiem udaną tragikomedią o młodej rzeźbiarce, która wraca z zagranicy i przeżywa kilka kryzysów za jednym zamachem. Gdy jej siostra postanawia zmienić szafę i wyrzuca stary mebel na podwórko, bohaterka książki Semotamovej decyduje się na zamieszkanie w niej. To dzieło “sztuki meblarskiej, made in Poland, na którym szwedzcy projektanci i polskie napalone chłopaki z prymitywnymi piłami w rękach, pod okiem sudeckich Niemców, z pewnością się wyżyli”, pisze Semotamová.

Pisarka całkiem ciekawie teatralizuje scenę swojej opowieści, dzięki czemu udaje się jej sprawnie połączyć to, co niemożliwe z realnością opisywanego świata bez sięgania po “realizm magiczny”. Jest to pisane momentami bardzo zabawnie, ale też esencjonalnie, z wyczuciem języka i metafor, które czasem jednak przesadnie rozbudowuje. “Miasto to przekrojona na pół śliwka z kompotu” wydaje się być metaforą o przeciętnym uroku, ale jednak trafną. Gdy autorka dodaje do tego, że miąższ tej śliwki jest nabrzmiały i “bogaty w substancje odżywcze”, konkret przykrywa sensy, które miały być ukryte.

I z sensami natury ogólnej mierzy się autorka w tej powieści - sensie egzystencji, możliwości podejmowania dobrych decyzji i banalnością codzienności, którą próbuje wydobyć za pomocą odrobinę fantasmagorycznych wizji. Rozbija się jednak o to, że poza dobrym, choć też niezbyt oryginalnym, pomysłem na powieść i kilkoma niezłymi scenami, sensy tej powieści można streścić w jednym akapicie.

Czyta się “W szafie” dobrze, sporo tu odniesień do popkultury (wyjaśnionych przypisami końcowymi w polskiej edycji), język jest zaczepny, próbuje być poetycki i unikać schematów, a jednak sama opowieść o bezsensie życia pokolenia urodzonego na przełomie lat 80. i 90., uwikłaniu w kapitalizm, upadek wizji ciągłego rozwoju i nieciekawe perspektywy, wymaga może czegoś więcej.

Pracą dyplomową bohaterki “W szafie” jest betonowa opona. I taki właśnie świat, pełen bezsensownych działań, którym nadajemy wartości i znaczenia po to, by uchronić się przed dostrzeżeniem tragiczności naszego istnienia, przedstawia Semotamová. Odsłanianie tego horroru ontologicznego jest tu jednak zbyt oczywiste i czytelne po kilkunastu stronach. Powtarzalność zastosowanych pomysłów sprawia, że choć to udana ironiczno-sarkastyczna opowieść, to brakuje w niej napięcia. Ale mimo to, wieczorami zwłaszcza, czyta się bardzo sprawnie.

(bardzo dobra okładka Mimi Wasilewskiej!)

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jakie stopy opisała Szmaglewska?