Fame Art, Krzysztof Modelski, Izaak Baszewis Singer

[RECENZJA] Izaak Baszewis Singer, „Odwiedziny”

Choć od śmierci Singera minęło już ponad trzydzieści lat, a od powstania jego najważniejszych dzieł więcej niż pół wieku, wciąż nie mamy po polsku wszystkich dzieł tego wybitnego pisarza. Polscy Nobliści przeważnie są jednak lepiej traktowani przez czytelników i wydawnictwa.

Tym większe ukłony dla wydawnictwa Fame Art i tłumacza Krzysztofa Modelskiego za wydanie „Odwiedzin”, powieści z pozoru brukowej, kryminalnej sensacyjki z przerysowanymi i bardzo stereotypowymi bohaterami. Piszę „z pozoru”, bo byłoby wspaniale, gdyby wszyscy autorzy powiastek brukowych pisali takim językiem, mieli tak bogatą wyobraźnię i przy tym chętnie mrugali do czytelników, mówiąc: jest tu więcej, niż się spodziewasz. Odkrywanie tego „więcej” jest fantastyczną przyjemnością czytelniczą. Zachęcam.

Opublikowane w 1972 roku w amerykańskiej, żydowskojęzycznej gazecie „Forwerts”, „Odwiedziny” to opowieść o Maksie Szpindlerze, który z żoną Florą przyjeżdża do Warszawy prosto z Buenos Aires, gdzie prowadzą fabrykę torebek damskich. Jak łatwo się domyślić „damska torebka” to dość okrutny eufemizm. I choć „Odwiedziny” dzieją się w świecie szemranych interesów, to są też momentami poruszającą opowieścią o emigracji. Maks w rozmowie z Mejerem, najlepszym przyjacielem, mówi:

„Gdybyś odszedł na tamten świat, Warszawa stałaby się dla mnie obca jak pustynia. Nie wetknąłbym tu nawet końca nosa. Jak tylko pomyślę, że ty jesteś w Warszawie, od razu czuję się tak, jakbym ja w niej był”. Syn Singera powiedział słynne zdanie, że jego ojciec patrząc na Broadway, widział Warszawę. Powidoki tego odnajdziemy w „Odwiedzinach”.

Maks i Flora mieszkają w Bristolu, który nie jest aż tak wytwornym hotelem, jak może się publiczności wydawać. Nie mają łazienki! Odwiedzają przyjaciół, chodzą na przyjęcia, chcą robić interesy i - jak przystało na powiastkę sensacyjną - zaplątują się w kryminalne historie. Gdy Maks postanawia sfinansować grupę anarchistów, którzy chcą wysadzić bank. Co mogło pójść nie tak? Po pierwsze Maks się zakochuje. A i z napadem nie idzie tak, jak powinno.

Singer pokazuje jak bardzo toksyczny jest przestępczy świat, jak wszystkie relacje oparte są na krótkoterminowych kontraktach. Czy jednak jest to krytyka społeczna? Jak przystało na powieść popularną, grającą z gatunkiem „szundu”, czyli brukowej szmiry, Singer jest przyjaźnie nastawiony do swoich bohaterów. Ale wydobywa ich z banału komplikując im charakterystyki. Flora jest - banał - aktorką rewiowego teatru o przeszłości niezbyt chlubnej, ale jednocześnie - to już nie banał - kobietą światową świadomą mechanizmów patriarchatu. Dyskusje prowadzone przez bohaterów „Odwiedzin” też będą dalekie od banalnych.

„Gazety chcą podobać się każdemu. Chcesz dowcipów – masz dowcipy. Chcesz o miłości – masz o miłości. Chcesz kapkę pobożności – i to ci sprzedamy”, zauważa jeden z bohaterów powieści, przerzucając prasę codzienną, w której trafia na artykuł zatytułowany niemal identycznie jak jeden z artykułów samego Singera. Takich gier z czytelnikiem, a może z samym sobą, Singer w „Odwiedzinach” umieszcza sporo, co czyni powieść dla miłośników naszego Noblisty lekturą na pewno obowiązkową.

„Odwiedziny” to skarbnica wiedzy o Warszawie i Polsce początku XX wieku. Oczywiście nie można jej traktować jako dokumentu historycznego, ale Singer fantastycznie opisuje warszawską obyczajowość. Jest to też książka pisana - mimo wszystko - dla amerykańskiego czytelnika i czasem autor „Sztukmistrza z Lublina” wyjaśnia aż nadto dosłownie niektóre zjawiska, jak choćby istnienie soboru „ze złotymi krzyżami, co miało pokazywać, że Warszawa jest miastem rosyjskim, a nie stolicą Polski”. Dzisiaj trzeba o tym przypominać też młodszym czytelnikom, więc amerykańska metoda okazuje się niezwykle aktualna. Bardzo widoczna jest serialowa, odcinkowa struktura powieści. Ze szkodą dla niej samej. W porównaniu do „Rudej Kejli”, książki również wydanej przez Fame Art w przekładzie Modelskiego, „Odwiedziny” są powiastką skonstruowaną zdecydowanie gorzej. Ale robiącą to, co należy - wciągającą czytelnika do ostatnich stron.

„Odwiedziny” to również ciekawy obraz stosunków między gojami i żydami. Język polski jest u Singera językiem edukacji - bardziej wykształceni bohaterowie pamiętają wiersze po polsku, potrafią mówić po polsku bez błędów. Jednocześnie dla Argentyńczyków wszyscy Żydzi to… Polacy. „Nazywają nas polskimi flejami” mówi Maks Szpindler. Zatem w „Odwiedzinach” wiele można znaleźć, wiele można wyczytać, a jednocześnie można dobrze się bawić dzięki intrygom i kłopotom, w jakie wpadają Maks z Florą. Warto!
 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jak nazywał się chomik Ewy Kuryluk?