Aleksandra Zińczuk, Danył Sztanhejew, Anton Reznik, Borys Fiłonenko
Borys Fiłonenko, Anton Reznik, Danył Sztanhejew, "Z mięty", tłum. Aleksandra Zińczuk
Dawno nie było tu komiksu. Jednak namówiony przez wydawnictwo Warsztaty Kultury, przeczytałem "Z mięty" Borysa Fiłonenko (scenarzysta), Antona Reznika i Danyła Sztanhejewa (rysownicy) w przekładzie Aleksandry Zińczuk. Była to przygoda.
Wania i Mariczka zwiedzają z przewodnikiem mediolańską Pinakotekę. Jest jak zawsze - trochę ciekawie, trochę nudno. Nagle dostrzegają "gigantyczną żabulkę". To słynna żaba z obrazu Bartolomea Suardiego, zwanego Bramantinem, "Madonna i Dzieciątko ze św. Ambrożym i Archanioł Michał" z początku XVI wieku.
Gigantycznych rozmiarów żaba leży sobie martwo u stóp archanioła. Czemu żaba, a nie tradycyjny smok? Otóż żaba symbolizuje heretyków. W "Apokalipsie" czytamy, że z ust fałszywego proroka wyszły "trzy nieczyste duchy w kształcie żab". Czy zło jest martwe? A może - jak mówi w komiksie przewodnik - żaba wciąż "wpatruje się w ludzkie źrenice, odbijając swoje wątłe światło dalej"? Trudno powiedzieć.
Co to ma wspólnego z akcją “Z mięty”? Otóż państwo sami muszą sobie odpowiedzieć na to pytanie. Jest to bowiem komiks wypełniony historiami surrealistycznymi, absurdalnymi i trochę nachalnie czasem symbolicznymi. To pełna cytatów i kryptocytatów opowieść o Wani, który ćwiczy skoki narciarskie, choć jeszcze nigdy nie skakał. Gdy zadebiutuje, po pierwszym skoku zniknie. Ale to też opowieść o sztuce współczesnej i naszej bezradności w kontakcie z nią.
Jest to na pewno opowieść o relacji, w której łatwiej komunikować się ze sobą za pomocą cytatów z “Fragmentów dyskursu miłosnego” Barthesa, niż za pomocą rozmowy. Jest o mieście, w którym człowiek zawsze musi się wspinać, choć może niezbyt wysoko. “Na przykład wyjście na dach oznaczałoby aspirowanie do władzy”.
Jest o pustce, którą dostrzec można zarówno w dziurach i szczelinach miejskich, jak i o pustce, którą dostrzegamy w drugim człowieku. I pustce, którą nosimy ze sobą i patrzymy, jak inni próbują do niej nie wpaść. O architekturze, emocjach, chyba trochę o wojnie. Cała ta surrealistyczna, dziwaczna, pełna cytatów opowieść wciąga i wyciąga z człowieka nie jedną emocję. Ale o czym jest? Nie wiem. O pustce. Chyba.
Rysownicy “Z mięty” doskonale operują różnymi stylami - od linearnego rysunku po pełne kolorów kadry nawiązujące do dzieł Brueghla czy Boscha. Od rzutów i planów do abstrakcji. Robi to wrażenie.
Dla kogo jest “Z mięty”? Dla tych, co nie muszą wiedzieć i dla tych, co chcą poczuć się dziwnie. Dla odważnych. Bo twórcom “Z mięty” udaje się opowiedzieć wiele o naszej codzienności i lękach. Dobre to.
Napisawszy to, biorę kilka dni urlopu. Poezję będę za to dla Was miał.
Skomentuj posta