
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Mikołaj Denderski, blurb, Tsering Yangzom Lama
Blurb - Tsering Yangzom Lama, "Własnymi ciałami mierzymy tę ziemię", tłum. Mikołaj Denderski
Jest połowa marca, a stos nowych, wartych lektury książek przemienił się w pozbawiony jakiejkolwiek logiki zestaw stosików rozsianych po całym mieszkaniu.
W połowie marca mam w domu już tyle tytułów, które wydają mi się warte lektury, że do końca roku mógłbym nie zaglądać do skrzynki na listy. Kiedy na to wszystko znaleźć czas i jakimi kryteriami się kierować przy podejmowaniu decyzji?
Odpowiedzi - zwłaszcza na drugą część tego pytania - zmieniają się co jakiś czas. Jedno jest pewne - szukam książek spoza centrum, ryzykując czasem nieprzeczytanie aktualnie głośnej nowości (“Intermezzo” Rooney) na rzecz książki niemal zupełnie przegapionej (nieustannie polecam “Odłamki gwiazd” Piotra Oleksego). Do tego dochodzą wszystkie książki czytane do wywiadów (“nowa Poprzęcka” wybitna, podobnie jak listy Kowalskiej i Dąbrowskiej)... Na lektury z kategorii “dziwne, odległe, nieznane” nie zostaje dużo czasu.
A dzisiaj właśnie z taką książką przychodzę. "Własnymi ciałami mierzymy tę ziemię" Tsering Yangzom* Lamy w przekładzie Mikołaja Denderskiego to debiutancka powieść mieszkającej w Kanadzie tybetańskiej pisarki. Imponująca rozmachem, intymna i delikatna epopeja tułacza.
W następstwie chińskiej inwazji na Tybet w latach 50. XX wieku Lhamo i jej siostra Tenkji, muszą uciekać z rodzinnych stron. Przechodząc przez Himalaje, docierają do nepalskiego obozu dla uchodźców. I choć wydawałoby się, że największe niebezpieczeństwa już za nimi, to przyszłość wcale nie zapowiada się dobrze. Obóz rozrasta się i zamienia w wielkie, namiotowe miasto. Lhamo zostaje w Nepalu, a Tenkja wyjeżdża do Kanady. Wiele lat później odwiedza ją córka Lhamo, która jest badaczka tybetańskiej kultury. I tu zaczyna się całkiem ciekawa opowieść o skradzionych rodzinnych pamiątkach, handlu “egzotycznymi” artefaktami i tybetańskiej duchowości. Lama zwraca uwagę na komercjalizację tybetańskiej kultury, jej fałszywy obraz tworzony dla “człowieka Zachodu”.
Wielu narratorów sprawia, że wizja świata opisana przez Lamę jest wielowymiarowa i ciekawa, a dzieje uciskanego narodu są tu pokazane bez nadmiernej ckliwości oraz krytycznie wobec dominujących narracji.
To powieść zarówno o uchodźczym losie, ale też walce o zachowanie własnej tożsamości oraz o tym, jak wiele jesteśmy w stanie zrobić, by wciąż pamiętać o tym, kim jesteśmy. Zostająca pod powiekami. Bardzo Państwu polecam, zwłaszcza wszystkim, których fascynują postkolonialne rozliczenia, których podejmują się potomkowie imigrantów, którzy są krytyczni zarówno wobec miejsca, w którym przyszło im żyć, ale też kultury, z którą się utożsamiają. Od wielu lat to właśnie ich głosy tworzą w literaturze ciekawe napięcia, których niestety niemal zupełnie pozbawiona jest polska literatura. “Własnymi ciałami…” - choć chwilami nie są lekturą wybitną pod względem językowym - to z pewnością ciekawie i oryginalnie opowiadają o problemach przenikających się kultur i tożsamościowych poszukiwań w erze późnego kapitalizmu.
A jak już przy kapitalizmie jesteśmy - fragmenty tego tekstu zostały opublikowane na okładce książki, za co otrzymałem wynagrodzenie. Krótkie fragmenty.
* napisała czytelniczka: "pierwszych dwóch członów imienia się po polsku zwyczajowo nie odmienia"
Skomentuj posta