Cyranka, Zuzanna Geremek, Selva Almeda

[RECENZJA] Selva Almeda, "To nie rzeka", tłum. Zuzanna Geremek

Jeśli powieść zaczyna się od zdania: “Enero Rey stabilnie stoi na łódce” i jest to dobra powieść, to wiadomo, że za chwilę stracimy stabilność i ktoś wyląduje w wodzie.

“To nie rzeka” argentyńskiej pisarki Selvy Almady zaczyna się od sceny połowu w rzece. Dwóch mężczyzn, Enero Rey i El Negro wybrało się na ryby. Wzięli ze sobą Tilo, syna ich przyjaciela Eusebio, który utonął w zdradliwych wodach rzeki, z której bohaterowie powieści Almady właśnie próbują wyciągnąć wielką płaszczkę. Zastrzelona i powieszona na drzewie ryba przyciąga uwagę mieszkańców wyspy, na której rozbili obozowisko. Budzi ich wściekłość.

“To nie była jakaś płaszczka. To była ta płaszczka. Przepiękne stworzenie, całe rozłożone na błotnistym dnie, musiała jaśnieć bielą niczym panna młoda, w głębinie bez światła. Leżąca w mule albo unosząca się w swoich tiulowych zwojach, wodna magnolia, szukająca pożywienia, śledząca przeźroczystość larw, szkieletowych korzeni. Haczyki wczepione w brzegi jej ciała, szarpanina trwająca całe popołudnie, dopóki się nie poddała. Strzały. Wywleczona z wody, żeby później zwrócić ją rzece. Martwą”.

Bezmyślna brutalność, której dopuszczają się mężczyźni to dopiero początek ciekawie poprowadzonej opowieści o destrukcyjnych wzorcach “męskich” zachowań. Strona po stronie powieść zamienia się w pełną meandrów opowieść, w której żywi będą obcować ze zmarłymi, a to co realne okaże się marą. Jest to wszystko opowiedziane minimalistycznie, ze spokojem i elegancją kontrastującą do opisywanej przez Almadę grozy. Finał - nie jest to zaskoczenie - doprowadzi nas do oczywistych trochę już wniosków, że społeczności zdominowane przez patriarchat są skazane na ciągłe spory i wojny podjazdowe.

Pisarka zdaje się wierzyć w to, że przeszłość reaktualizuje się w teraźniejszości, a patriarchat uniemożliwia wyjście poza cykl tragedii i traumy. W tle tej krótkiej powieści, którą powinniśmy raczej nazywać nowelą, czai się oczywiście ubóstwo, przemoc i rozpędzający się kapitalizm. Przyroda staje się tu kolejnym, niezwykle istotnym bohaterem, w końcu wszyscy są tu “ochrzczeni przez rzekę”.

Nie ma tu szczególnie zaskakujących wniosków, ale nie dla wniosków warto sięgnąć po książkę Almady.

Podobał mi się jej styl. Im chłodniejszy, bardziej powściągliwy i surowy, tym większa zdawała się być groza świata opisywanego przez argentyńską pisarkę. Jednocześnie jest to książka wymagająca skupienia i jeśli ktoś nie lubi surrealizmu, to może mieć trudności z przebrnięciem przez “To nie rzeka”.

Będąc pod wrażeniem stylu i wirtuozerskiego poprowadzenia tej historii, nie mogę jednak powiedzieć, że to książka, która mnie zachwyciła. Zbyt to wszystko jest bowiem oczywiste. Jak z tym pierwszym zdaniem.

Uwaga dopisana, bo mi się zapomniało - Zuzanna Geremek przełożyła i to jest koronkowa robota. Brawo!

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Co leży na zakręcie w pewnej powieści dla dziewcząt?