Leopold Buczkowski, Muzeum Literatury, Nitoptak
Felieton okazjonalny
Biblioteki XXI wieku? Nowoczesne, ze strefami wspólnego dostępu, z katalogiem w internecie i wirtualnym zamawianiem? Wyposażone w wygodne meble i przyjazne kolorystycznie? Zapomnijcie o tym w Muzeum Literatury. Odwiedziłem dzisiaj ten przybytek i jestem pod sporym wrażeniem dbałości o tradycyjne wartości przez zarządzających tą instytucją. Wygląda to tak:
- wdrapałem się do biblioteki (budynek A), w której dowiedziałem się, że muszę udać się do działu rękopisów (budynek B)
- zszedłem na parter i przeszedłem przez podwórko do budynku B, wdrapałem się do działu rękopisów, zamówiłem rewers po rozmowie uwierzytelniającej
- znowu zszedłem na parter, wróciłem do budynku A i wdrapałem się do czytelni
- za mną z budynku B przydreptał pan przynosząc zamówiony materiał
- materiał okazał się nie do końca satysfakcjonujący, zatem musiałem wrócić do budynku B i udać się do działu grafiki oraz do działu rękopisów
I ja się bardzo cieszę, że nic nie znaleźliśmy, bo znowu bym musiał wrócić do budynku A i tak przez cały dzień. Warto też wspomnieć, że kolejne osoby obdzwaniały się informując się wzajemnie, że ktoś do nich idzie. Aha - na pytanie o katalog online ludzie tylko smutnieli.
Warto wspomnieć, że w jednym z pokojów, do których zawitałem, spytano mnie jak Buczkowski miał na imię. Zdębiałem. Pracownicy i pracownice muzeum byli oczywiście sympatyczni i pomocni, ale przyszło im pracować w instytucji, która jako żywo przypomina mi pewien odcinek przygód Asteriksa i Obeliksa,w którym sympatyczni Galowie muszą zdobyć w urzędzie zaświadczenie A38. Ja znalazłem dzisiaj bajkę o “Nitoptaku” Leopolda Buczkowskiego, która jakoś osłodziła mi resztę dnia.
Skomentuj posta