Bogusław Zeman, Jadwiga Żelazny, Edycja Świętego Pawła
Bogusław Zeman, Jadwiga Żelazny, "Fatima. Historia dzieci, które widziały Matkę Boską"
W “Biblioteczce Promyczka” (nie dajcie się zwieść!) ukazał się komiks z dołączoną animacją pt. “Fatima. Historia dzieci, które widziały Matkę Boską”. I jest to porażająco kiczowata rzecz. Tak potworna, że choć przeważnie unikam tu pisania o książkach religijnych (bo trochę nie ma o czym), to tym razem skreślę kilka gorzkich słów.
Zacznijmy od historii - zaczyna się grzecznie, do trójki pastuszków przylatuje postać przedstawiająca się jako Anioł Pokoju i każe dzieciom modlić się o wybaczenie “tym, którzy nie wierzą” (a uśmiechnięte słonko promienieje nad dzieciaczkami). Były to czasy, gdy dzieci nie uczono, by nie rozmawiać z obcymi, a ze względu na brak Disneya wyimaginowani przyjaciele mogli przybierać anielskie formy. Dzieci ochoczo przystępują do modlitwy, jednak niezbyt konsekwentnie. Już kilka miesięcy później, gdy trójka naszych bohaterów (tj. dwie bohaterki i bohater) odpoczywają po wypasaniu owieczek, nadlatuje tenże anioł i opiernicza dzieciaki: “Co robicie? Módlcie się dużo! Serce Jezusa i Maryi chcą przez was okazać światu miłosierdzie”. Nie sądziłem, że Jezus i jego matka mieli wspólne serce, ale kto tam wie w takich bajkach. Od tego momentu zaczyna się straszenie, anioł mówi: “Waszą ofiarą niech będzie wszystko, co was spotyka”. Postać z zaświatów zmienia też imię i staje się Aniołem Stróżem Portugalii oraz udziela pastuszkom komunii, by “wynagradzali grzechy niewdzięcznych ludzi”. Dalej jest już z górki - dzieciakom ukazuje się Pani z nieba, która chce by przychodzili w wyznaczone miejsce w każdy trzynasty dzień miesiąca i mają “znosić wszystkie cierpienia jako zadośćuczynienie za grzechy ludzkie”.... I tak dalej. Wybaczcie, ale nie mam siły tego dalej streszczać, znajdziecie opis w wiki. Okropna papka.
Fatimskie objawienie w komiksowej redakcji to jakaś potworna karuzela z superbohaterami. Zaczyna się od Anioła Pokoju i Stróża, przez Matkę Boską, po spektakl z udziałem “Pana Jezusa cierpiącego i Matki Bożej Bolesnej”, Matki Bożej z Góry Karmel, Świętej Rodziny i tańczącego słońca. Zakręciło mi się w głowie.
Kto myśli, że ten cały rozbudowany spektakl ma głęboką treść teologiczną i edukacyjną to się myli, w jednej z ostatnich scen Matka Boska mówi do Łucji: “Przekaż wszystkim, że w godzinę śmierci obiecuję przyjść na pomoc ze wszystkimi łaskami tym, którzy przez 5 miesięcy w pierwsze soboty wyspowiadają się, przyjmą komunię świętą, odmówią jeden różaniec i przez 15 minut rozmyślania nad 15 tajemnicami różańcowymi (...).” Coś jak rozpiska mojego treningu. A bardziej na serio - czy nikogo spośród osób wierzących w te wydarzenia nie zmartwiło, że takie łatwe przepisy właściwie podważają cały sens pracy nad wiarą? Przepis jest przecież taki prosty…
Nie będę się już więcej nad treścią wyżywał, bo to jest wyjątkowo niekomfortowe - zakładam, że sporo ludzi w to wierzy i nie chcę nikogo jakoś przesadnie obrazić, ale jednak nie można dzieciom podsuwać książek, w których każe im się cierpieć za grzechy świata. Wiecie jakie są kolejki do psychiatry dziecięcego?
Komiks jest utrzymany w tandetnej kolorystyce, na rysunki składają się kanciasta kreska, sztampowe portrety, jednokolorowe tła i Maryja odrobinę w typie Chodakowskiej. Jadwiga Żelazny ma sporo problemów z anatomią ruchów postaci, a nawet trzymaniem się przez nie ziemi. Tzn. rozumiem, że cały komiks jest o tym, że kiedyś i tak umrzemy i pójdziemy do nieba (jeżeli będziemy się modlić zgodnie z tabelką), ale nie usprawiedliwia to lewitacji bohaterek nad trawą gdy mają na niej leżeć czy sporych problemów z perspektywą. Zabawnie jest też gdy autorka próbuje oddać na twarzy Matki Bożej emocje, efekt jest komiczny i ja bym taką Matkę Bożą raczej sprawdził alkomatem i na obecność substancji. Czyt.: MB wygląda na ostro narąbaną.
Poużywałem sobie trochę nad tym komiksowym barachłem, ale już tak bardziej na serio to w ogóle nie rozumiem wydawnictw katolickich, które przodują w produkcji prostackiej estetyki. Jeśli w coś wierzę, jeśli chcę opowiedzieć o czymś, co jest dla mnie ważne to wybieram formę i estetykę, która podkreśli moje zaangażowanie. Dlaczego zatem katolickie wydawnictwa tak często serwują nam kiczowatą, prostacką i infantylną estetykę? Czy to jest problem z gustami i edukacją czy już jednak z wiarą?
Skomentuj posta