Maciej Szymanowicz, Egmont, Michał Leśniewski

Michał Leśniewski, Maciej Szymanowicz, "Ale auta! Odjazdowe historie samochodowe”

Michał Leśniewski i Maciej Szymanowicz stworzyli książkę “Ale auta! Odjazdowe historie samochodowe”, którą wspaniale wydał Egmont. Jest to zbiór kilkunastu opowiadań z historii motoryzacji - od pierwszych prototypów samochodowych przez garbusy, warszawy i małe fiaty do ultraszybkich bolidów. Zarówno jako wprowadzenie do historii jak i mikrowykład o budowie samochodu jest to książka wartościowa i pewnie brzdące spędzą nad nią wiele godzin. To, co mnie jednak niepokoi w tej pozycji, to jednak “gender balance”, bo o ile rozumiem, że historia motoryzacji to historia mężczyzn, to jednak można było pokombinować. Michał Leśniewski opowiadając o początkach automobilizmu przytacza znaną historię Berthy Benz, która ze swoimi dziećmi, bez wiedzy męża, pojechała ich automobilem w rodzinne odwiedziny. Bertha Benz jest pierwszą osobą, która przejechała samochodem ponad 100 kilometrów, a dzięki jej doświadczeniom pan Karl Benz usprawnił to i owo w swoim pojeździe. I na tym koniec drodzy państwo. W “Ale auto!” to jedyna historia z udziałem kobiety. A można było sięgnąć choćby do książki zapalonej automobilistki, Haliny Regulskiej, “Samochodem przez dwudziestolecie”, z które wiele ciekawych informacji o żeńskim automobilizmie można dla dzieci wyciągnąć. A ponieważ to opowieść niesamowita i bardzo książkę Regulskiej lubię, to jeden cytat.

“Automobilklubowi jednak zależało na tym by jak najwięcej było kierowców, a kobiety prowadzące samochód należały do rzadkości. Werdykt więc wypadł dla mnie pomyślnie. Komisja egzaminacyjna orzekła, że owszem „nadaję się” na kierowcę, bo wykazałam umiejętność uruchomienia silnika i manewrowania biegami, a co do sztuki prowadzenia samochodu wyrażono nadzieję, że nabędę ją w praktyce.”

Pierwsza „Jazda Konkursowa Pań” firmowana przez Automobilklub Polski odbyła się 27 czerwca 1926 roku na trasie Warszawa-Łomża-Warszawa. Do przebycia był dystans 305 kilometrów. Tak pisał o tym korespondent magazynu “Auto” (“Bez przesady”, „Auto” 1926, nr 7, s. 214-215):

"Koło samochodów uwijają się kierowczynie, wszystkie spokojne i wesołe. Żadnych nerwów ani spazmów... Te rzeczy zdaje się przechodzą do historji od czasu wynalezienia samochodów. Dobra forma pań udziela się wszystkim; nawet potęgujący się deszcz nie wygląda już tak strasznie. (...) A potem w drogę... W straszliwą drogę, czyhającą na samochód kociemi łbami, kolejami, potwornemi wybojami (...). Niejeden mężczyzna uląkłby się tej jazdy… A damy się nie ulękły…”

Zatem można. Komuś tu się nie chciało chyba. Osobną sprawą są ilustracje Macieja Szymanowicza. Fantastyczna, oryginalna kreska, świetne stosowanie barwy i umiejętne zakomponowanie strony - mamy do czynienia z jednym z najlepszych twórców ilustracji, łatwo rozpoznawalnym i jak już dostrzegam odrobinę zbyt powtarzalnym, ale to cecha, która dopada każdego twórcę i twórczynię tworzącego tak dużo na rynek księgarski, a Szymanowicza ostatnio dużo wszędzie.

“Ale auta! Odjazdowe historie samochodowe” - mimo marudzenia i kręcenia nosem to jedna z najciekawszych książek dla dzieci, jakie ostatnio widziałem. A czytamy ich sporo (choć dość rzadko o nich wspominamy), o czym od jutra będziemy pisać.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Wisława Szymborska literackiego Nobla dostała w roku...