Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Anna Demadre-Synoradzka

Anna Demadre-Synoradzka, "Jerzy Andrzejewski. Przyczynek do biografii prywatnej"

Anna Synoradzka-Demadre we wstępie do książki „Jerzy Andrzejewski. Przyczynek do biografii prywatnej” pisze, że prezentowany tom jest uzupełnieniem jej wcześniejszej książki, „Andrzejewski” będącej po dziś dzień jedyną biografią autora „Miazgi”. Problem w tym, że „Andrzejewski” ukazał się w 1997 roku i do dziś nie został wznowiony, zaś tylko nieliczni mają go w swoich zbiorach. Zatem, żeby lektura książki wydanej nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej miała sens, powinniście posiedzieć trochę w bibliotekach. Co jest jednak nieporozumieniem i wyjątkowo niesympatycznym gestem od strony autorki. Na pociechę dostajemy kalendarium wydarzeń z życia Andrzejewskiego.

Poszedłem do biblioteki, doczytałem, mam na półce krytyczne wydanie „Miazgi”, czytałem kilka książek Andrzejewskiego i lektura „Przyczynku…” nie sprawiła mi problemów, jednak sądzę, że bez dostępu do podstawowej biografii jest to książka w lekturze mało ciekawa, albo raczej - wyjątkowo przyczynkarska. Trudno poprawia się stare teksty, jeszcze trudniej na ich podstawie pisze się nowe. Sam gdy muszę bardzo zmienić tekst, który napisałem to albo porzucam zadanie, albo piszę nowy na temat zbliżony do poprzedniego. Taką niemoc czuć w książce Synoradzkiej-Demadre. Wybitny zestaw źródeł z ciekawym komentarzem i fantastycznymi tropami to jednak za mało na biografię, a jako „przyczynek” trochę irytuje. Mimo tego jest to najciekawsza dotychczas praca, w której ważnym wątkiem jest stosunek społeczeństwa międzywojennej Warszawy do homoseksualności. I samych homoseksualistów do swojej “kondycji”.

Jak już to napisałem, to niestety odnoszę wrażenie, że Synoradzka-Demadre chciała nas tą książką jakoś przeprosić za ominięcie tego wątku we wcześniejszej biografii, do czego poniekąd się przyznaje. I teraz z zapałem śledzi partnerów i kochanków Andrzejewskiego. Tak jakby sobie węszy. Gdy trafia na znajomość autora „Wielkiego tygodnia” z Jarosławem Iwaszkiewiczem pisze „Nie wiem, czy przeżyli też romans”. No jasne, bo jak się dwóch gejów spotka, to rozmowa o literaturze jest możliwa tylko po konkretnym pomizianiu się. Jest to książka pokazująca, że autorka chętniej by napisała o czymś innym – rozwinęła kilka wątków pobocznych, niekoniecznie ten dotyczący orientacji seksualnej autora, którego z resztą nie osadza w dychotomii homoseksualizm-heteroseksulizm, zauważając biseksualną naturę autora, za co m u mnie dozgonny szacun.

Niezwykle ciekawym fragmentem książki jest opowieść o Wandzie Wertenstein i Żydach z Turczynka i Podkowy Leśnej. Podobnie fascynująca jest historia zamieszkania Andrzejewskich w Szczecinie. Wygląda to tak: Andrzejewski wymyślił, że nad morzem będzie lepiej niż w Krakowie (powietrze takie złe) i znalazł jakąś willę, którą można by od miasta wydzierżawić. I co robi pan autor? Wyjeżdża pisać książkę a z całym tym bajzlem (niejasny status domu, błędy urzędnicze, sprawy sądowe, urządzanie domu) zostawia żonę, Marię Abgarowicz. Przy okazji Synoradzka-Demadre pokazuje, że mitem jest stwierdzenie Miłosza jakoby Andrzejewscy dom w Szczecinie dostali od władz w podziękowaniu za „Popiół i diament”, gdyż książka ukazała się już po wizycie autora w Szczecinie. Stosunki między małżonkami i kolejnymi kochankami Andrzejewskiego są zaskakująco poprawne, Marii zależy przede wszystkim na komforcie pracy męża, na tym by nie pił (a z tym są spore kłopoty), ale nie zaniedbuje własnej kariery.

Jest też coś dla szukających sensacji – relacje autora „Bram raju” z Krzysztofem Kamilem Baczyński i Hłaską należą do największych plotkarskich zagadek polskiego życia literackiego. Synoradzka-Demadre opisuje je bardzo szczegółowo, hojnie cytując źródła i pokazuje na czym te relacje polegały i jakie były ich konsekwencje (bo te są o wiele ciekawsze niż same historie dość jednostronnych romansów).

Tym samym dochodzimy do trzech postulatów badawczych, które stawia na końcu książki Synoradzka-Demadre. Szczególnie ciekawy wydaje się postulat biografii żon słynnych homo(bi)seksualistów, jak Andrzejewski czy Iwaszkiewicz. Kobiety akceptujące ich odmienność, oddane pisarzom-twórcom, w jakimś stopniu archetypiczne są dla nas postaciami tragicznymi, ale może niesłusznie? Porównanie kilku takich biografii byłoby z pewnością lekturą wstrząsającą i wiele mówiącą o polskiej obyczajowości jak i stosunku społeczeństwa do twórców. Mniej ciekawym postulatem jest „zbadanie ewolucji życia osobistego Andrzejewskiego w kontekście paradygmatów moralnych i przemian obyczajowych w Polsce od okresu międzywojennego do końca lat 80. XX wieku”. Za to czymś chyba jednak kuriozalnym jest ostatni postulat opracowania „kodyfikacji zachowań gejów w Polsce” w kontekście wyboru przez Andrzejewskiego najpierw starszych partnerów, a później młodszych. Bardziej właściwym wydaje się postulat zbadania historii (nie)obecności polskich homoseksualistów z uwzględnieniem tego, że większość dostępnych źródeł omawia życie tylko jednej, bardzo specyficznej i wąskiej klasy społecznej.

Mnie smuci, że autorka ani słowem nie odniosła się do kwestii dziennika prywatnego pisarza. Znajduje się on w domowym archiwum jego córki, Agnieszki i nigdy nie był w całości opublikowany. Nie wiemy jakie fragmenty z dziennika badaczka (jeśli w ogóle) ocenzurowała, czy Agnieszka Andrzejewska miała wpływ na wybór materiałów (można to tylko podejrzewać, bo chwilami autorka pisze np., że znane są nazwiska niektórych osób, ale ich nie ujawnia). Brak omówienia źródeł i zasad ich wyboru odrobinę mnie niepokoi.

Ten nadmuchany trochę tom jest obszernym wyborem źródeł z komentarzem. Dostajemy bardzo obszernie cytowane źródła, dużo fragmentów dziennika prywatnego, listów (nieznane wcześniej listy do Wyki), obszerną i aktualną bibliografię oraz kilka nowych pomysłów interpretacyjnych. To cenne i z pewnością będzie to pozycja obowiązkowa tak dla badaczy i badaczek literatury, jak i miłośników i miłośniczek samego Andrzejewskiego. Jednocześnie jest to pozycja wobec której były chyba całkiem spore oczekiwania, a jednak dostaliśmy „przyczynek”. Myślę, że Andrzejewski czeka na nowe odczytanie, w nowej epoce, na nowego biografa/biografkę, który zmierzy się z tym co zostawia nam Synoradzka-Demadre.

dwa komentarze

Julia

30.05.2020 02:00

Bardzo dziwna recenzja. Bardzo krytyczna i w tej krytyce sprzeczna z rzeczywistością, dziwny komentarz apropos Andrz. i Iwaszk. Uważam, że książka jest ciekawa dla wytrwałych (jest dość obszerna) i zainteresowanych tematem. To czego niby brakuje w książce recenzentowi, jest w niej ujęte. Moj Komentarz jest bez przykładów potwierdzających. Zainteresowani przeczytają i stwierdzą sami.

Radosław Pientka

26.10.2022 09:34

Nie doczekamy się odpowiedzi,Agnieszka Andrzejewska odeszła w maju ubiegłego roku.Moze znalazła diamenty.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Czego katastrofa następuje u Haliny Snopkiewicz?