Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Aleksandra Domańska

Aleksandra Domańska, "Grzybowska 6/10. Lament"

Chłodna 40. Warszawa, Wola. Z obowiązkowym przymiotnikiem, "robotnicza". A może lepiej zwyczajnie, "biedna"? Na czwarte piętro kamienicy wbiega zdyszana Sabina. Jest marzec 44 roku, przyszli bohaterowie "Pamiętnika z powstania warszawskiego" spotykają się, by wspólnie czytać, uczyć się, może plotkować. Mieszkanie Białoszewskich jest spore i oprócz Mirona mieszkają tu same kobiety (Ojciec z Zochą na Chmielnej mieszka już prawie piąty rok), wśród nich Stefa, której jakiś czas temu "upiekło się getto". Stefa się ukrywa.

To początek historii jakich wiele, choć znanej z jednej z najważniejszych opowieści o powstańczej Warszawie. Książce-wentylu, jedynej - w powszechnym użyciu - dopuszczającej niebohaterski pejzaż powstańczy. Ważnej, choć marginalizowanej, o czym świadczy fakt, że Stefy nikt nie odkrył.

Śledzę ją od kilku miesięcy i tak trafiłem na książkę Aleksandry Domańskiej, “Grzybowska 6/10. Lament”. Tu też jest adres i losy mieszkańców. Są odnalezione listy i rodziny mieszkające dzisiaj na całym świecie. Jest kilka historii, w tym ta jedna, spinająca całość. I jest problem. Mój problem.

Z jednej strony mogę zarzucić Domańskiej "wodolejstwo" i nadmiar pokazywania szwów pracy reporterki, przesadne krygowanie się i niepewność, wątłość wątków. Z drugiej - sam se to napisz. Ale jednak bądźmy krytyczni - za dużo tu cytowania dość przewidywalnych źródeł (Czerniaków, Ringelblum), za dużo scen rodzajowych, za mało wiary w siłę głównego wątku. Jest bardzo atrakcyjne opisanie historii getta warszawskiego, pokazywanie jego okropności i skomplikowania ludzkich losów w tej Warszawie, co pierwsza spłonęła. I sam nie mogę się od niej uwolnić, to dopada człowieka i chciałoby się opisać każdy dzień, każdy moment, kiedy jeszcze żyli. A przecież wiadomo, że się nie da. Na scenie nie dla wszystkich jest miejsce i jakoś trzeba sobie z tym poradzić. Domańskiej nie w pełni się to udało, ale jak na reporterski, literacki debiut, jest to książka na pewno zasługująca na uwagę.

Jeden zarzut poważniejszy i pod rozważania przy innych lekturach. Domańska bardzo łatwo radzi sobie z pytaniem "dlaczego możemy opisać historię jedynie tych lepiej sytuowanych", "wywyższonych" przez status majątkowy lub pozycję społeczną. Autorka zauważa to dość późno i w jednym akapicie rozprawia się z tym problemem. Jest jej ogólnie przykro z tego powodu, ale cóż począć. A można było jednak na tym wątku więcej wygrać. Pisząc historię wywyższonych w gettowej hierarchii można było więcej o niej powiedzieć, to jest historia wciąż nie w pełni opisana.

Stefie się udało, Stefę zapisał Miron i podsunął dziesiątki tropów, które się układają w opowieść o przedsiębiorczej kobiecie, która nie dawała sobie w kaszę dmuchać i miała cholernie dużo szczęścia. Stefa się znalazła w archiwach. Ale jak to napisać? Próbuje się.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jaki był różaniec u Rolleczek?