Sławomir Mrożek, Noir Sur Blanc
Sławomir Mrożek, "Czekoladki dla Prezesa”
“Władze zaapelowały do społeczeństwa, żeby podciągnęło hodowlę tuczników na jeszcze wyższy poziom. Więc kupiliśmy świnię i umieściliśmy ją w portierni”.
Przyznaje, że myślałem, że z Mrożka się wyrasta. Myliłem się. “Czekoladki dla Prezesa” to jedna z najzabawniejszych książek, jakie czytałem. Krótkie opowiadania, w których występują Prezes-bóg, Referent, Księgowy,Magazynier, Kasjer, Radca i Kancelista śmieszą absurdem sytuacji, ale takim absurdem, z którym możemy się utożsamić. Co prawda nikogo z nas (na pewno?) nie zasypie archiwum i po latach nie zostanie odkopany przez współpracowników, tylko po to by, by stwierdzili, że nie posiada się wartości historycznej, ale sytuacje z “Czekoladek…” przypominają do czego są zdolni źli szefowie i… państwo totalitarne. Są te krótkie opowiadania niezwykle zabawne, ale też bezkompromisowo ukazujące głupotę systemów nastawionych na kult jednostki. O świecie, w którym trzeba bać się zagubionego psiaka, bo co jeśli okaże się szpiclem? Choć może przyjmie łapówkę w postaci kanapki z serdelową? Co zrobić gdy rydze są tylko u baby, od której państwo nic kupić nie może, bo baba jest nielegalna? Robi się z baby “Babę pod Przymusowym Zarządem Państwowym imienia Czwartaków”. A że baba policzy wtedy za rydze podwójnie, bo ma koszty administracyjne? Podciągnięta na wyższy poziom społeczny baba zhardziała. Jak i całe społeczeństwo na widok urzędnika.
Pod postacią humoresek i chwilami wcale nie najbardziej wysublimowanych dowcipów udało się Mrożkowi opowiedzieć o tragedii urzędnika zmuszonego do wykonywania choćby najgłupszych poleceń i systemie, który się reprodukuje w zachowaniach podwładnych. Choć to brzmi poważnie i ponuro, to są “Czekoladki…” po prostu w głos zabawne i pięknie wydane. Nigdy nie wyrośniemy z Mrożka.
Skomentuj posta