Znak, Ada Buchholc, Sylwia Stano, Zofia Karaszewska, Dagmara Jagodzińska, Anna Kożdoń

Zofia Karaszewska, Sylwia Stano, "Ada to wypada"

“Ada to wypada!” Sylwii Stano i Zofii Karaszewskiej to kolejna książka z rodzaju “mądre i pouczające opowieści dla dziewczynek”. Choć wydaje się być zbyt bliskim przeniesieniem pomysłu z książki o buntowniczkach, to nie czepiając się formy, bo trudno tu o oryginalność (portret kobiety, opis, jakieś ramki), to jednak o mądrzejszą treść można było zadbać.

I tak od Ewy Błaszczyk dziewczynki (i chłopcy) dowiedzą sie, że “rzeczy materialne wydają się trwałe, ale tak nie jest" i wcale nie chodzi tu o naukę naprawiania i promocję grup “śmieciarka jedzie”, a o to, że “warto czynić dobro”. Mocno od czapy, no chyba że chodzi o oddawanie starych ubrań osobom biedniejszym, ale tego Błaszczyk nie precyzuje. Za to w opowiadaniu, które ma tezy Błaszczyk ilustrować mamy historię bezdomnego chłopca, który potajemnie nocuje w składzie makulatury. Otóż mała Ewa kupowała mu słodycze w kiosku i dawała drobne “wyciągane” rodzicom z kieszeni. Ej! Ale to nie tak! Czyli mała Ewa zamiast powiadomić dorosłych o problemie to ich okradała i karmiła bezdomnego cukierkami? Połączenie Dickensa z Disneyem.

Dalej jest jeszcze gorzej. Oto przed nami Katarzyna Bonda, która mieszkała w miasteczku Hajnówka, a rodzice kazali jej wyjechać na wakacje na wieś, gdzie Kasia musi zbierać truskawki, choć tego nie lubi, a “wiejskie dzieci śmieją się z niej i uważają, że jest leniwa". Kasia nie znosiła “zapachu wsi", a zabicie kury przez wujka ją przeraziło tak, że w nocy uciekła z domu. Efekt - “dziewczynka już nigdy nie jest zmuszana do tego, by jeździć na wieś na wakacje". Ta historyjka ma dziewczynki nauczyć, że trzeba stawiać granice i poznać siebie. Jeszcze raz - historyjka z wątkiem pogardy wobec śmierdzącej, prymitywnej wsi i jej mieszkańców ma nauczyć kogoś stawiać granice. Ej, naprawdę? I co? W Hajnówce nie śmierdzi?

Marta Dymek opowiada, że “nie da się nikogo skrzywdzić pyszną owsianka z czekoladą, daktylami i malinami. No, chyba że zabraknie dokładki”. Albo pieniędzy w domu. Irena Eris mówi, że krem to eliksir na szczęśliwe życie, a jej produkty są oparte na “przełomowej technologii Happy Life", co jest moim zdaniem niezbyt etyczną reklamą marki. “Odważ się i nie poddawaj” mówi Irena Eris, która kiedyś miała brzydką skórę i jak jej o tym powiedziano, to “myślała, że ze wstydu zapadnie się pod ziemię". Tak “dobrze zapamiętała ten moment", że zamiast uczyć dziewczynki akceptacji siebie, to wkłada do książki Stano i Karaszewskiej opowieści o kremie półtłustym. Żenada.

W opowieści Agnieszki Graff jest “karta do głosowania w wyborach na życie”, w której można wybrać tylko “jednego kandydata", bez kandydatek, a sama Graff była nieśmiała, a teraz wie, że “dziewczęcy wstyd jako element dorastania jest naturalny". Jasne...

W opowieści Katarzyny Kozyry warto być urwisem, bo oczywiscie po co dbałość o żeńskie końcówki w feministycznej książce (mamy też profesora, naukowca, Klimas chciała być ambasadorką lub archeologiem). Kasia “ceniła w sobie urwisa”, a życie jako urwis jest “ciekawsze”. Sorry smutne, romantyczne melancholiczki z trzeciej D, wasze życie jest nieciekawe, w świecie Ady nie ma dla was dobrych wieści. Katarzyna Miller proponuje, byście były feniksami i oddychały w sposób uważny. Za to w opowieści Agnieszki Wiedłochy macie niesamowitą alternatywę - “wypróbuj sama: 21 razy zachowaj się jak Ada, na przykład stań w obronie pokrzywdzonej koleżanki albo spróbuj nowej potrawy. Dzięki temu nie tylko dobrze odegrasz postać, ale co więcej - naprawde staniesz się odważna!”. Albo wzdęta. 

Tu są też strony dobre i udane, ale jest wiele pozostawiających wiele do życzenia i mocno naiwnych, albo chwilami wręcz głupawych. Mam taką obawę, że z tych wszystkich książek nauczymy dzieci tylko tego, że trzeba być kimś znanym, bo wtedy występujesz w obrazkowej historii. Brakuje mi opowieści o kobietach, które szyją w LPP, które są górniczkami, a nie jak jedna z bohaterek książki, która choć podpisana jako “górnik”, okazuje się być reporterką zajmującą się górnictwem. To odwrócenie ról w tym przypadku najbardziej pokazuje z czym mam problem - bohaterka to ta, która jest w klasie wykształconej (skończyła szkole muzyczną) i uprzywilejowanej. Pozostawanie na dole drabiny nie ma sensu - do wyścigu start! Trzeba mieć plan i realizować marzenia. Od najmłodszego w kierat! Adzie wypada mieć władzę (na planie filmowym), zabierać głos, zadawać pytania, mieć swój styl (“oglądaj albumy ze sztuką”, “miej piękno w sobie”, “nie patrz na sam wygląd” ale “myśl o stylu danej osoby”)... 

“Ada to wypada” jest książką z natłokiem dobrych rad; ponad setka porad dla młodych dziewcząt może i ma sens, ale każdej z nich warto było poświęcić więcej uwagi, rozbudować opowieści, zastanowić się nad odbiorcami (tak, niech chłopcy też się odnajdują w tym świecie, bo potem będą dalej mówić, że dziewczynki są be), może spuścić z artystycznego tonu i dać dzieciom więcej przestrzeni (na 120 stron tylko jedna na własne uwagi). Można też było zrezygnować z ambicji, że wszyscy muszą osiągnąć sukces mierzony byciem kimś rozpoznawalnym, ważnym, decyzyjnym. U Karaszewskiej i Stano można być wrażliwym, ale tylko artystą. Można być władczym, ale reżyserką. Dorota Wellmann mówi, że trzeba “codziennie mieć plany". I to jest jednak to szaleństwo, którego warto uniknąć. Nie musisz mieć planów, nie musisz odnieść sukcesu, możesz mieszkać na wsi i bądź szczęśliwą.

Na stronie redakcyjnej okazuje się, że nad książką pracowały same kobiety, co jest zabawne i trochę miłe. Ilustracyjnie (większość zilustrowała Ada Buchholc, po kilka portretów wykonały Ola i Kamila Romaniak, Dagmara Jagodzińska i Anna Kożdoń) trudno znaleźć wady, jest przyjemnie, bez zgrzytów, co jest mocnym kontrastem do nadmiernie coachingowej, nie w pełni przemyślanej treści. Poproszę o książkę dla wszystkich, która nie wyklucza i uczy szacunku także dla śmierdzącej wsi.
 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Skąd się biorą dzieci? Podaj miasto