Wojciech Wencel, Państwowy Instytut Wydawniczy, Jan Lechoń
Jan Lechoń, "Kasandra się myli"
W serii “poeci2” PIWu wyszło kuriozum. Tom wierszy Jana Lechonia w wyborze i ze wstępem Wojciecha Wencla. Nic dobrego nie mogę napisać o pomyśle, by o wybitnym i niezwykle skomplikowanym poecie, który był kryptogejem i (najprawdopodobniej) problemy z akceptacją i tożsamością doprowadziły go do dramatycznego gestu, napisała osoba, która jest przeciętnym poetą promowanym usilnie przez polityków, a którego wiedza - co we “Wstępie” udowadnia - nie wychodzi poza zbiór komunałów i wielokrotnie już powtarzanych tez oraz jakiegoś pomysłu na istnienie “ciemnej głębi tej poezji", której oczywiście Wencel nam nie tłumaczy. Pisze zaś, że wyrzuca z wyboru wiersze ważne jak “Herostrates", bo “ich budowana przez lata popularność przeszkadza w dotarciu do ciemnej istoty Lechoniowego dzieła". O czym pisze Wencel? Nie wiemy, bo i poeta pewnie raczej nie ma odpowiedzi na to pytanie. A jak ma, to mógłby jednak ją przedstawić. Niekoniecznie w formie kolejnej książki. Wystarczy porównać ten tekst z posłowiem Ryszarda Matuszewskiego z tomu poezji zebranych Lechonia (zebrała Wanda Nowakowska) z 1987 roku, by zobaczyć przepaść jakości interpretacji, chociaż tak bardzo zmieniła nam się nasza wiedza o literaturze i sposoby jej odczytywania (uczciwie dodajmy, że tom z 87’ skrzy się od błędów tu poprawionych, jak “b-mol" zamiast “b-moll"). No nie udał się ten tekst Wenclowi.
Za to udał się popis homofobii. Pisze Wencel, że Lechoń był “nieszczęśnikiem bezskutecznie zmagającym się z problemem homoseksualizmu". To jest ordynarnie wulgarne, bo Lechoń skutecznie sobie z tym poradził zabijając się. Jeden z najważniejszych wątków interpretacyjnych, potężne źródło konfliktu jest wyrugowane z tego tomu, co jest zagraniem czysto ideologicznym, a nie literackim.
Wencel dokłada kolejny kamyczek do grobowca, pod którym zasypano poezję Lechonia i zamiast wydobywać z niej piękno i tragizm, zamiast nazywać rzeczy po imieniu i dokonać uczciwej analizy poezji napisał żenujący poziomem bryk, który podpisał on, redakcja i wydawnictwo. Rozumiem, że warunkiem do przeżycia PIWu jest serwilizm wobec aktualnej władzy, ale serwilizm kosztem wielkiej poezji i serii zapowiadającej się przynajmniej ciekawie to niestety potwarz. Ja tam drugi raz za ratowaniem PIWu nie podniosę głosu.
Co ciekawe u Wencla nie ma też “Hymnu Polaków z zagranicy", który to patetyczny i nadęty mocno wiersz kończy taka fraza:
“wspólnej wielkiej przyszłości wezwany -
Wszystkim Polakom braterstwo ślubuję”
Myślę, że to uczciwe pokazać, że nie ma wspólnej przyszłości i nie ma jedności, którą Lechoń jednak widział w “Skarbie mowy” i wspólnocie narodowej. Już nawet Wencel w to nie wierzy i mu ten wiersz psuje antologię. Śmieszne i straszne to.
“Nakryli go ojczyzną, jak czapką wojskową" pisze Lechoń w wierszu “Na śmierć Conrada". Był wieszczem.
Ps. A wiersz zaczynający się od incipitu “Nike Grunwaldu, rosła krakowska dziewczyna" ma tytuł “Nike", a nie “Niki", zaś w spisie treści wiersze bez tytułów podajemy z incipitem, o czym powinien wiedzieć każdy redaktor poezji. W spisie treści tego tomu są jakieś bliżej niezrozumiałe znaczki. Za to kilka błędów interpunkcyjnych poprawiono, co miłe. Ale to nie jest tom mi miły.
Maria
06.05.2024 16:57
(Po wskazaniu na homofobie autora wstępu wydania) “To jest ordynarnie wulgarne, bo Lechoń skutecznie sobie z tym poradził zabijając się.” czy Pana ordynarność w tym zdaniu ma być wyrazem żałosnej ironii? Podejście do samobójstwa (odczytane przez mnie, osobę wrażliwą) ma pan w tym akapicie na poziomie powagi Filipa Chajzera pytającego o ataki paniki.