Egmont, Marianna Sztyma, Adam Mickiewicz, Emilia Kiereś

Adam Mickiewicz, "Ballady i romanse", oprac. Emilia Kiereś, il. Marianna Sztyma

“Pójdźcie, o dziatki pójdźcie wszystkie razem / Za miasto, pod słup na wzgórek, / Tam przed cudownym klęknijcie obrazem, / Pobożnie zmówcie paciórek”.

Cztery wersy, cztery przypisy (dziatki, pod łup, cudowny obraz, paciórek), duży font, książka sporych rozmiarów, do tego fantastyczne ilustracje. “Ballady i romanse” Adama Mickiewicza w opracowaniu Emilii Kiereś z ilustracjami Marianny Sztymy to wstrząsająco dobra książka. A teraz powiem wam dlaczego.

Emilia Kiereś zakłada, że o Mickiewiczu wiecie, coś tam słyszeliście, może nawet pamiętacie jakiś fragment poezji, ale nie jesteście fanami i raczej nie hasztagujecie “teamMickiewicz”. Ja was rozumiem, bo przebijanie się przez gąszcze tej literatury bywa upiornie boleśne. Bo przyjrzyjmy się choćby słynnej “Romantyczności” - ktoś woła do niej, żeby słuchała, ktoś wykrzykuje, że “To dzień biały! to miasteczko!”. Opisuje ją, że jest jak “martwa opoka” i wysłuchuje opowieści o martwym już Jasieńku, któremu zapewne “zimno musi być w grobie”. Na to gromadzi się tłum, “prostota” krzycząca “mówcie pacierze!”, bo to pewnie Jaśka dusza ukazuje się Karusi. Narrator też w to wierzy i zaczyna zmawiać pacierz. Nad oszalałą Karusią odbywa się dialog między racjonalnym Starcem i romantycznym narratorem, kilka niezwykle ważnych dla polskiej literatury strof.

Nie ma co utyskiwać, że czytane bez wyjaśnienia, bez przeprowadzenia przez gąszcz ładnych, ale obcych już nam słów, bywają wiersze Mickiewicza niezrozumiałe. Należy je wyjaśniać. I w tomie wydanym przez Egmont Emilia Kiereś dokonuje w tym zakresie cudów, potrafiąc obłaskawić upiornie nieznośną balladę “Tukaj” pokazując, że ważnym wątkiem tej opowieści jest… prokrastynacja. Tukaj ma w “atramencie jakieś pleśnie”, “świece musiał zapalać”, “coś mu zabolalo w łokciu”, a “nim pierwsze T napisał, / Myślał pół godziny blisko, / Głową i piórem kołysał”. Adam Mickiewicz nie różni się jakoś szczególnie od nas, gdy czasem liczymy żabki na karniszach, czy porządkujemy szafki w momencie, gdy zbliża się termin oddania tekstu. Zobaczcie też w balladzie jakim podstępem diabeł wydobył od Tukaja podpis!

Żyjemy w czasach dosłowności i umowność poezji bywa nieznośna i trudna do zrozumienia. Unoszenie się inteligenckim etosem polonisty nic nam nie pomoże, a tylko pogłębi podział na literaturę dla ludzi i reszty. Przyzwyczajony jestem do tego, że poezję trzeba objaśniać, bo chociaż wydaje się ona czasem oczywista i obrazowa, to wydobycie jej narracyjnego sensu (co u Mickiewicza jest niezwykle ważne) bywa naprawdę trudne. Zbyt czasem chcemy odpowiedzieć na pytanie “co autor chciał powiedzieć”, niż “co autor chciał opowiedzieć”. A bez tego czytanie zwłaszcza poezji dawnej jest skazane na porażkę. Dopóki nie dowiemy się “co się dzieje”, nie będziemy mogli odnaleźć przesłania i sensów bardziej uniwersalnych.

Co nie znaczy, że w pewnym momencie nie można powiedzieć jak zbójca z “Powrotu taty”, “Ja do lasu muszę” i uwikłać się w poezję bez jej tłumaczenia. Każdemu jego norwidy.

Mickiewicz nie był pozbawiony ironicznego humoru, nie był postacią od razu ulepioną ze spiżu i brązu, warto to dostrzec, a mając taką przewodniczkę z przyjemnością będziecie wracać nad Świteż i do ciemnego boru Płużyn.

Rysunki Marianny Sztymy to klasa sama w sobie, w zgaszonej palecie barwnej, łączące kolaż-wycinankę z lekko impresjonistycznym tłem i klasycyzującymi kształtami. Doskonale wpisują się w nurt nieogłupiania dziecka mówieniem mu wszystkiego wprost, będą wyzwaniem do interpretacji, dodatkowym wsparciem mikrowykładów Kiereś.

Książka jest dla dzieci, ale powiem wam coś w tajemnicy - ukryjcie ją przed nimi, niech poczekają sobie na Mikołajki lub Gwiazdkę, a w tym czasie wy pobawcie się w odkrywanie Mickiewicza. Nie zawiedziecie się. Apeluję też do wydawnictwa - dajcie nam takie “Sonety krymskie”! Na okładce poproszę Czatyrdach, przed którym muślemin drży, a porasta go drzewny płaszcz. Ile tu można opowiadać!

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Wakacyjne morze Zofii Posmysz