Marginesy, Joanna Kuciel Frydryszak
Joanna Kuciel-Frydryszak, "Służące do wszystkiego"
To było zwyczajne niewolnictwo w białych rękawiczkach. Tak można najkrócej podsumować to, o czym pisze Joanna Kuciel-Frydryszak w “Służących do wszystkiego”. Jest to książka ważna, z pewnością ukazująca nam, że historię piszą nie tylko zwycięzcy, ale i osoby, które są uprzywilejowane. Próba napisania historii służących, do tego udana. Nie możecie przegapić.
Kuciel-Frydryszak w “Służących…” proponuje nam bardzo uporządkowany, spójny i ciekawy wykład o różnych aspektach bycia służącą. Poprzez zmianę imienia (poprzednia była Marysia, to ty też będziesz Marysią), utratę wolności, brak wsparcia społecznego, niesprawiedliwości po gwałt. Z materiałów źródłowych powoli odsłania się piekielna rzeczywistość najbiedniejszych warstw społecznych - niewykształconych, niepiśmiennych kobiet, które już od dzieciństwa musiały służyć “u Państwa”. To ciekawa odtrutka na wszystkie nostalgiczne przedstawienia służących, jako może trochę głupich, ale sympatycznych dodatków do wystroju. Za tym prostym, schludnym wyglądem na starej fotografii, stoi wielka tragedia. Choć oczywiście bywało też lepiej, ale domy, w których służące mogły czuć się godnie należały raczej do rzadkości i traktowane były przez sąsiadów i znajomych raczej podejrzanie. Zdarzało się, że służąca spoczywała w pańskim grobie, bywało, że po zakończeniu służby otrzymywała sowitą zapłatę, ale dotyczyło to niewielu osób. Rzeczywistość służących była pozbawiona nadziei. Korzystały z osobnych schodów, od frontu wchodziły rzadko. Mieszkały przeważnie w kuchni, nawet w największych mieszkaniach pomieszczenia dla nich były mikroskopijne. Nie mogły wychodzić z domu i często pracowały po nocach, gdy “Państwo” przyjmowali gości. Były podejrzewane o niemoralność i roznoszenie chorób. O złodziejstwo i niecne zamiary. Padały ofiarami “Panów” i “paniczów”. Były religijne. W prasie katolickiej mogły przeczytać, że mają się poddać woli bożej, która tak sprawiedliwe ułożyła świat. Prawie nigdzie otuchy, może u “Zytek”, które starały się pomóc służącym.
Czego brakuje? Może większej problematyzacji zagadnienia - pokazania rzeczywistości dworkowej, autorka wyraźnie skupia się na klasie mieszczańskiej. Może szerszego wglądu - czy sytuacja różniła się zależnie od zaboru? Jakie było prawodawstwo? Jak to posklejano po 1918 roku? Momentami brakuje zacięcia historyczki, która chce uchwycić różnorodność procesu. Autorka pisząc o służących skupia się na jednym typie pracownic, mam wrażenie, że zbytnio go izolując od innych służb domowych, co oczywiście jest spowodowane ograniczonym zakresem tej książki, ale przecież był to system naczyń powiązanych i może warto było to odrobinę mocniej podkreślić. Mimo wszystko to mało istotne mankamenty, bo “Służące…” i bez tego czyta się bardzo dobrze, choć ze świadomością, że nie jest to studium naukowe i niejeden temat wymagałby pogłębienia.
Oprócz obfitego cytowania niezwykle chwilami smakowitych źródeł, Kuciel-Frydryszak sięgnęła też po literaturę piękną i znalazła literackie opisy służących. Często zaskakujące. Podoba mi się również zwrócenie uwagi na służące słynnych pisarek i pisarzy - słynna służąca Nałkowskiej czy problemy z pomocami domowymi Dąbrowskiej i Kowalskiej, to epopeje ciekawe i dużo mówiące o prawdziwej wrażliwości twórczyń.
To jest dziesięciolecie kobiet - przynajmniej w ostatnich latach widzimy, że nie tylko uzupełniamy historię, ale i szukamy w niej przestrzeni, do tej pory niezauważanych tak na gruncie naukowym (Ostrowska) jak i bardziej popularnym, czego przykładem z pewnością są “Służące do wszystkiego”. To już nie tylko wyliczanki “słynnych kobiet”, ale pokazanie, że istnieje szansa na napisanie polskiej historii ludowej. Jakaś, niewielka.
“Służące do wszystkiego” to ciekawy przykład książki, która zmienia nasze postrzeganie i uwrażliwia. Może chwilami niektóre wnioski bywają zbyt proste, a brak materiału przykrywany jest obszernym cytowaniem, ale są to krótkie chwile. Mnie to wciągnęło jak dobry kryminał. A to wszystko przykra prawda. A to wszystko wciąż się powtarza i wcale nie jest obce naszej epoce. W innych dekoracjach odtwarzamy podobne struktury, tylko inaczej je nazywając. Ale to już gdzie indziej opowiedziano.
Skomentuj posta