Agora, Krzysztof Kurek, Benjamin Balint
Benjamin Balint, "Ostatni proces Kafki"
Jest to książka, która sprawiła mi niesamowitą przyjemność. Wciągająca, intrygująca, inspirująca do dalszych lektur i poszukiwań a do tego erudycyjna i pokazująca naprawdę olbrzymią wiedzę autora. Myślę, że jeśli szukacie książki o tym jak literatura może być zarzewiem międzynarodowych konfliktów, a burzliwe sprawy sądowe pretekstem do pisania o historii literatury, to jest to książka dla was. Jak nie szukacie, to też zerknijcie.
“Ostatni proces Kafki” to historia sprawy sądowej, jaką Izrael (a właściwie tamtejsza Biblioteka Narodowa) wytoczył Ewie Hoffe, dziedziczce rękopisów Kafki. Do sprawy dołączyło Centrum Literatury Niemieckiej z Marbach (Deutsches Literaturarchiv Marbach), a prawnicy każdej ze stron udowadniali przed izraelskim sądem, że dziedzictwo Kafki należy do nich. Niemcy twierdzili, że Kafka pisał po niemiecku i był pisarzem niemieckim. Izrael zaś stał na stanowisku, że Kafka to Żyd, zatem pisarz jest żydowski a państwo ma moralne prawa do spuścizny żydowskiej niezależnie od tego skąd ona pochodzi, czy w jakim języku powstała. Co sądziła Ewa Hoffe chyba nie muszę pisać. Na kanwie tej historii Balintowi udało się opowiedzieć zarówno o życiu Kafki, losach dziedzictwa po nim, niesamowitej roli Maxa Broda, który był wykonawcą ostatniej woli pisarza, ale też o syjonizmie u Kafki (to mnie najbardziej wciągnęło, bo niewiele wiedziałem na ten temat) czy sposobach traktowania jego dzieł w Niemczech i Izraelu.
Z minusów muszę przyznać, że chwilami Balint mógłby mniej pisać o Maxie Brodzie i jego drodze literackiej oraz trochę więcej uwagi poświęcić Ewie Hoffe. To drugie pewnie wynika z trudności w komunikacji z Hoffe, ale momentami miałem wrażenie, że sprawa jest niewyważona. Z bardziej polskiej perspektywy warto pamiętać, że Yad Vashem potajemnie wywiózł z Drohobycza freski Schulza, które w 2001 roku odkrył niemiecki dokumentalista, Benjamin Geissler. W efekcie dyplomatycznych rozmów między Ukrainą i Izraelem ustalono, że freski są własnością Ukrainy, a Izrael wypożycza je a dwadzieścia lat. Zatem za kilka lat będziemy mieli powtórkę z rozrywki.
Fascynująca jest historia kraju, który grając kartą Holocaustu i antysemityzmu próbuje znacjonalizować rzeczy należące do ludzi, którzy czasem bardzo chcieli uciec od państwa, władzy i systemu. Mówimy “kafkowska sytuacja” i historia opowiedziana przez Balinta jest zdecydowanie “kafkowska”. A że przydarzyła się Kafce? Tym ciekawiej. Ja bym na waszym miejscu nie odpuścił Balintowi i go przeczytał, bo sporo się dowiecie, a nudzić zaczniecie dopiero w drugiej połowie, gdy trochę autor was przetrzyma przed finałem. Niezależne od tego bardzo polecam, bo spędziłem z Balintem kilka przyjemnych wieczorów.
Tłumaczył Krzysztof Kurek i zrobił to na tyle dobrze, że nie chciało mi się szperać w oryginale.
Skomentuj posta