Czarne, Stanisław Bereś
Stanisław Bereś, "Gajcy. W pierścieniu śmierci"
Rozochocony biografią Tołstoja wrzuciłem “Pisma zebrane” tom kolejny Żeromskiego na dno plecaczka i drugą połowę urlopu postanowiłem spędzić w towarzystwie Stanisława Beresia i “Gajcego”. Dzięki temu, że książka ta okazała się pretensjonalnym wykładem rodem sprzed przynajmniej dwudziestu lat pozdrawiam was jednak znad Żeromskiego. Czemu pretensjonalnym? Pozwolicie, że cytatami go:
“Nawet na zdjęciu wykonanym po obudzeniu w łóżku, w piżamie, wygląda [Gajcy] czysto i świeżo.”
Wstrząsający jest ten naiwny opis fotografii, która faktycznie pokazuje doczyszczonego poetę. Bereś najwyraźniej nie ma instagrama.
“(...) jej zdjęcia nie ukazują nam bynajmniej nastolatki. Raczej widzimy osobę pewną siebie, emanującą energią.”
Profesor najwyraźniej dawno nie widział nastoletnich dziewczyn. Od czasów Prousta wiele się zmieniło.
“(...) młodzieniec prawdopodobnie uważał, iż żyć będą oboje razem, jak ptaszęta niebieskie samą miłością… No cóż, nie jest to rzeczą niezwykłą u poetów, jak widać nawet w czasach wojennych.”
“(...) z przedziałkiem po lewej stronie, co znamionuje pedanta.”
To jak bardzo Bereś chce wypromować wizerunek Gajcego jako poeto-ptaka, ducha ulotnego zamienia się niechcący w karykaturę.
“(...) napisany na barykadzie wiersz, to spazmatyczny wyraz bezradności artysty, strzęp rozpaczy ciśnięty z wnętrza apokalipsy na przypadkowy skrawek papieru.”
To się wydaje ładnie napisane, ale pachnie mi taką ohydną, szkolną interpretacją wiersza, w której nie ma treści a jedynie ładnie ułożone słowa.
“Wszystkie te dokumenty [znalezione przy zwłokach Gajcego] noszą ślady jego krwi. Trzymając je w ręku, trudno nie zastanawiać się, czy w przyszłości da się z niej sklonować nowego Gajcego. Aby jego poezja mogła istnieć nadal.”
Kiedyś autorzy i autorki ogłaszali/ogłaszały, że poezja podmiotu ich zainteresowań żyje nadal w sercach. Bereś najwyraźniej nie wierzy w takie romantyzmy. A szkoda, bo popada w śmieszność, która w połączeniu z pretensjonalnością i zbytnią brawurą beletrystyczną powodują, że “Gajcego” czyta się wyjątkowo źle. Na tyle, że zdecydowanie polecam wam unikanie tej książki.
Ps. Bereś nie unika wątku ew. antysemityzmu Gajcego (brak wzmianek w twórczości o tragedii getta mimo mieszkania tuż obok, co często się “Kolumbom” wypomina i przypomina) ale brnie w dwustronicowe wyjaśnienie (powołując się na prof. Leociaka), że Gajcy z okien domu getta nie widział. Bardzo to cenny wykład…
Przy tym, że mamy obecnie dziesiątki nieźle napisanych, to przepraszam za te słowa, ale “Gajcy” to dla mnie kompromitacja. Przykra i bolesna.
Skomentuj posta