Dobromiła Jankowska, Pauza, Sigrid Nunez
Sigrid Nunez, "Przyjaciel"
Zdecydowanie jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałem w tym roku. Ale pozwólcie, że napiszę jeszcze kilka tysięcy znaków, wy je przeczytacie, a potem przeczytacie "Przyjaciela".
Umówmy się - to jest powieść wybitna i nawet jeśli napiszę o niej kilka słów pozornie nieprzychylnych, to tylko po to, by później wykazać, że właśnie to stanowi o jej wybitności. Pokrętne? Ale taki jest sam “Przyjaciel” (tłum. Dobromiła Jankowska), powieść, o której niestety nie da się pisać nie zdradzając zakończenia. Albo inaczej - nie mam problemu z jej opisaniem bez informowania was o finale historii, ale to, co robi autorka na ostatnich stronach podważa niejako całą strukturę i sens książki, a jednocześnie pokazuje, że to, co może irytować, jest celowe. Pytanie, które stawia nam autorka dotyczy prawdy w fikcji, bo jak sama zauważa - można bardzo się w prozie odsłonić, ale kłamie się w niej na potęgę. Gra z fikcjonalizacją i naszą ufnością autorowi na najwyższym, zachwycającym poziomie.
“Przyjaciela” czyta się znakomicie, jest wciągający, wzruszający i wielopoziomowy, choć pozornie wydaje się dość prosty i odrobinę nadmiernie dydaktyczny oraz zbyt wycyzelowany konstrukcyjnie, jak zadanie na szóstkę na kursie kreatywnego pisania. Ale to pozory.
Historia jest prosta - samobójstwo popełnia słynny pisarz, a na pogrzebie spotkają się Trzy Żony i ona, pisarka, wykładowczyni, autorka, kochanka, przyjaciółka, bohaterka książki, narratorka. On - maczo, ale taki, któremu niestety się wybacza. Przed epoką “me too”, bo Nunez przygląda się mechanizmom, które sprawiały, że mężczyźni (ale i kobiety) mogli sobie na wiele pozwolić, a dzisiaj nie można nawet zadać studentom tematu (do wyboru) pracy o własnych doświadczeniach seksualnych. Jest to opowieść o męce pisania, tworzenia i towarzyszenia tejże. Wypełniona cytatami autotematycznymi. Mocno ironiczna. A do tego pies i wspaniała opowieść o miłości międzygatunkowej, skrajnej, wręcz bliskiej obrazoburczości. Już dawno mi nikt tak pięknie nie pisał o odchodzeniu zwierząt, nikt tak wspaniale nie analizował ich zachowań, po prostu złoto. I to wszystko w książce nie grzeszącej objętością.
Jest tam scena, gdy główna bohaterka narzeka, że studenci często swoje debiutanckie książki rozpoczynają od ceny pogrzebu czy stypy. A przecież od tego zaczyna się “Przyjaciel”. To są zabiegi i chwyty bardzo dojrzałej, sprawnej pisarki, która w niesamowity sposób panuje nad konstrukcją powieści. Ale jest w tym dla mnie jakiś nadmiar, zbytni popis erudycji i ta gra cytatami, odniesieniami to taki popis dla swoich - udany, bo przyniósł autorce National Book Award, ale chwilami zbyt bałwochwalczy. Długi czas czytając “Przyjaciela” wydawało mi się, że gdzieś w tym jest jednak realizacja przepisu na nagradzaną książkę - dużo cytatów, krytyka literatury i amerykańskiego rynku książki, do tego “me too” i dużo o zwierzętach. To wzbudzało u mnie niepokój i zachęcało do krytyki, ale z drugiej strony - gdyby to było gorzej napisane, gdyby to nie było tak cudownie zabawne i smutne jednocześnie, a do tego mądre - to bym pozostał na gorzkiej refleksji o literaturze z przepisu. Na szczęście wybitność Nunez polega na tym, że ten dość przewidywalny przepis okrasza pięknem i delikatnością doskonale zestrojonych niuansów. Tak sobie myślałem w trakcie lektury. Aż tu nagle nadeszło zakończenie. I zmiotło mnie z leżanki. Nagle zrozumiałem, że to nie jest wcale (choć oczywiście jest) książka o relacjach ludzi ze zwierzętami i powieść o starości, seksualności czy pisaniu książek. To jest powieść o kłamstwie i o granicach fikcji. Pozwólcie, żeby Nunez przetestowała je na was, proszę.
Chciałbym też dodać, że “Przyjaciela” powinni przeczytać wszyscy polscy pisarze i pisarki, które uważają, że nie trzeba czytać, żeby umieć pisać. Otóż trzeba bardzo dużo czytać. Ta książka jest najlepszym przykładem na to, że mając świadomość tego, jakie strategie radzenia sobie z fikcją wybierają twórcy i twórczynie wybitnych dzieł, jesteśmy w stanie nawiązać z nimi korespondencję i powiedzieć w prozie coś nowego.
Jest czymś zachwycającym wielość poziomów i możliwości czytania “Przyjaciela”, bo w tej lekturze spotkają się miłośnicy i miłośniczki romansu, psiarze (choć kociarze też powinni coś dla siebie tam wyłuskać), osoby oczekujące ambitnej prozy obyczajowej, ci co lubią jak są ładne zdania, jak i osoby mające bardzo wysokie wymagania co do prozy (co nie oznacza ze nie moga lubic romansów czy ładnych zdań). Każdy znajdzie tam coś dla siebie i swoim kluczem przeczyta tę powieść. “Przyjaciel” był doskonałą odtrutką na zakalec, który zjadam codziennie czytając polską prozę.
Ps. Bardzo się starałem nie inkrustować tego tekstu cytatami z “Przyjaciela”, bo ćwierć książki najchętniej bym wam wypisał.
Skomentuj posta