Thomas Bernhard, Sława Lisiecka, Od Do

Thomas Bernhard, "Claus Peymann kupuje sobie spodnie i idzie ze mną na obiad. Trzy dramoletki"

Książeczka-cymesik. Zbiór trzech “dramoletek” Thomasa Bernharda to książka, do której będę wracał - lektura na kilkanaście minut, ale ile w niej przyjemności!

W pierwszej sztuce Claus Peymann “opuszcza Bochum i udaje się jako dyrektor Burgtheater do Wiednia”, jak głosi tytuł utworu. Pakuje go panna Schneider. “Dramaturgów wsadzę do walizki ze skarpetkami”, a “aktorów do walizki ze spodniami”, powie. Rozmowa z asystentką z problemów turystyczno-dramatycznych szybko zamieni się w quasikomediowy dialog o sytuacji teatr i oczywiście Austrii. Dostanie się niemieckim krytykom, aktorom, Wiedeńczykom, których “wdzięk” Peymann zdążył już poznać. A co ze sztukami? Niezbyt się mieszczą w walizach, ale coś trzeba wybrać. Może zacząć od Bernharda? Koniecznie “Opowieść zimową” i “Natana Mędrca”, osiemnastowieczny poemat dramatyczny Lessinga będący… krytyką uprzedzeń. Bernhard obśmiewa świat teatru (i Austrię) w brawurowym stylu

Jeszcze zabawniej będzie w drugiej sztuce - Peymann z Bernhardem wybiorą się na zakupy i obiad. To też znajdzie się w tytule. “Z jednej strony te odpowiednie spodnie/ z drugiej Ryszard III w głowie”. Gdy ma się “dobrze leżące spodnie” to jest się tak samo szczęśliwym “jak wtedy gdy uda nam się zrobić odpowiedniego Szekspira” powie dyrektor Burgtheater. Bo “kupowanie spodni zawsze było tragedią”, co znowuż piszący te słowa doskonale rozumie. Co prawda nie dostaję, jak Bernhard, duszności podczas przymierzania, ale jest to czynność, której nienawidzę serdecznie. Całe to zdejmowanie, zakładanie, znowu zdejmowanie, butów sznurowanie, przeglądanie się, a i tak zawsze za duże lub za długie. Im droższe, tym trudniej. W przymierzalniach nie ma powietrza, “szlag trafił już wielu” w tym miejscu. Ale autor wcale nam nie chce opowiedzieć o problemach z oddychaniem w sklepach odzieżowych - gdy panowie pójdą na obiad ich dialog przejdzie w rozmowę o teatrze, (“Budzi się pan rano i wie, że musi pan dźwigać Burgtheater”) i ponownie - Austrii.

Austriacy uważają
że ich ojczyzna jest tragedią
podczas gdy jest to jednak komedia

Krytyka mieszczańskiej moralności i nazistowskiej przeszłości w jednym. Austria to “najbardziej szalona komedia wszech czasów”, nie dorasta do niej żadna sztuka teatralna rangi światowej”, a “żaden pisarz z panem włącznie drogi panie Bernhard nie zdołałby napisać tej najbardziej szalonej ze wszystkich komedii”. Teatr to “mnóstwo ludu mnóstwo świństwa mnóstwo manii wielkości”. A w restauracji przy stołach siedzą austriaccy ministrowie, prawie sami naziści. Tylko “minister kultury i sztuki” - “głupiec, idiota". Prawie jak u nas.”Tutaj już wkrótce nic mnie nie zdziwi panie Bernhard”, powie Peymann na koniec. I zje rosół wołowy, bo najlepszy.

Równie brawurowa jest rozmowa Peymanna z dramaturgiem Burgtheater, Bellem, bo “sny dyrektorskie nie są snami dramaturgów”. “Pan jest karłem literatury”, powie jakby do siebie Bernhard. “Ja jestem karłem reżyserii” - takie słowa włoży zaś Bernhard w usta Peymanna. Niezwykły to, piękny, ironiczny, sarkastyczny i przewrotny hołd oddany ludziom teatru i Austrii, bo tu ewidentnie zachodzi relacja “hate-love” między autorem a krajem.

Jakie to szczęście, że mamy Sławę Lisiecką, która z uporem i konsekwentnie daje nam do lektury dzieła wybitne, sama je do tego doskonale tłumaczy i pięknie wydaje. W całym tym rynkowym szaleństwie jest miejsce dla dobrych ludzi, którzy robią dobrą robotę. Wielkie ukłony za robotę, pani Sławo. A trzy dramoletki Bernharda po prostu trzeba znać.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Kaśka u Zapolskiej