Znak, Tomasz Mazur

Tomasz Mazur, "Zakazana historia filozofów"

Powieść, w której główny bohater spotyka słynnych filozofów? Czy my tego przypadkiem już nie znamy? Taki “Świat Zofii” to wspominam do dzisiaj jako trochę naiwną, ale całkiem udaną lekturę z okresu nastoletniego i nie za bardzo rozumiałem po co ktoś miałby iść w ślady Josteina Gaardera, bo tak wyobrażałem sobie pomysł Tomasza Mazura na “Zakazaną historię filozofów” po wydawniczym opisie. Zaskakująco się to udało i lektura był przyjemnym powrotem do historii filozofii jak i czytelniczą przygodą.

Przed urzędem nie ma ucieczki, szczególnie takim urzędem, który tropi wypaczenia w myśleniu. Rafał pracuje w instytucji, która śledzi poczynania filozofów i gdy wyczuwa w ich ideach niebezpieczeństwo dla porządku dziennego, interweniuje. Instytucja ma moc zawieszania filozofów za nielogiczne tezy. Wydawać by się mogło to trochę przekombinowaną bajką mającą na celu opowiedzieć o teoriach filozoficznych od Platona przez Talesa i Heraklita, ale Mazur całkiem przytomnie uzupełnia swoją książkę o wątek obyczajowy (miłość!) i odrobinę kafkowską opowieść o absurdach instytucji. Jednak najważniejsi są nasi filozofowie, których poznajemy w absurdalnych sytuacjach i z którymi rozmawiamy dialogami mającymi wykazać, że ich myślenie, albo w ogóle samo myślenie, bywają niebezpieczne.

“Zakazana historia filozofów” to bardzo udana rozrywka intelektualna, bo Mazur sprawnie opowiada o zawiłościach filozoficznych tez, zwraca uwagę na ich logiczne konsekwencje, zadając pytanie - a co, gdyby teorie stały się obowiązującym prawem? Jaki wpływ na nasze myślenie dzisiaj mają Tales czy Anaksymander? Jest do tego ironicznym humorystą, co zdaje się być atrakcyjne, bo książki o filozofii niekoniecznie tryskają dowcipem. Tu jest go tyle, ile być powinno. Bez durnego rechotania.

Przez kilka dni całkiem dobrze się bawiłem wikłając się w zagadki stawiane przez bohaterów tej książki. Zaskakująco dobrze wplecione są w to wszystko wątki narracyjne i główny bohater ze swoimi wątpliwościami i odrobinę nienormatywnym podejściem do relacji międzyludzkich wydaje się kimś, z kim można się zaprzyjaźnić. Ale tego już nie będę zdradzał, bo można dziecko z kąpielą za łatwo wylać. Gdyby Mazur chciał kiedyś napisać zwyczajną powieść o relacjach on-ona-ktoś-tam-jeszcze to ja bym chętnie czytał, mimo pewnego oporu przed tego rodzaju opowieściami.

Mazur jest stoikiem, a nauka tego jak nim zostać (stoikiem, nie Mazurem) wydaje się być dzisiaj atrakcyjną, jednocześnie czytając “Zakazaną historię filozofów” można uruchomić synapsy i choć przez chwilę się zastanowić, czy nie byłoby dobrze, gdybyśmy wrócili do podstaw i pytań prostych, mocno podstawowych? Pewnie byłoby dobrze, ale czy mamy na to czas? Przecież znamy wszyscy odpowiedź - czasu na myślenie za dużo nie mamy, zatem chociaż sobie książkę o myśleniu przeczytajmy. Bez mrugnięcia okiem polecam, bo ani to nowy “Świat Zofii”, ani Tatarkiewicz, a całkiem udana lektura, która łączy kilka opowieści i choć na chwilę odrywa od tej brutalnej rzeczywistości, w której wszystko płynie i lepiej nie wchodzić do tej samej rzeki. A może jednak? Sami zdecydujcie po lekturze przygód inspektorów Instytucji. A wtedy przyjdą po was...
 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jaka woda u Żywulskiej?