Karakter, James Baldwin, Mikołaj Denderski

James Baldwin, "Zapiski syna tego kraju"

Baldwin! Jak ja tego faceta kocham za “Mojego Giovanniego”, zwłaszcza od kiedy przeczytałem książkę w oryginale i odkryłem, że polskie tłumaczenie (Andrzeja Selerowicza) do profesjonalnych nie należało. Ale takie były czasy - książkę wydano w 1991 roku na fali odwilży i ukazywania się w Polsce książek do tej pory funkcjonujących w obiegach towarzyskich. A jest to powieść wybitna, grająca na wielu rejestrach, z pewnością jedna z najważniejszych książek emancypacyjnych, I choć dzisiaj pewnie bym się trochę zżymał na zbyt oczywiste przesłanie, to wspominam ją jako lekturę ważną dla własnego dojrzewania. Ale nie o “Giovanni’s room” dzisiaj, a o wydanym przez Karakter zbiorze esejów “Zapiski syna tego kraju” (tłum. Mikołaj Denderski). Wigilię spędziłem z Baldwinem.

Książka składa się z trzech krótkich cykli, w pierwszej części Baldwin opowiada o książkach i filmach, w których (pamiętajmy, że pisze to w połowie lat 50.) portretowani są “Murzyni” (konsekwentnie w książce posługujemy się tym słowem, zatem w recenzji też je zastosuję) i dokonuje ich dość ciekawej, ale nie porywającej analizy. Niestety ma autor skłonność do rozciągania jednej myśli na kilka stron i krążenia wokół niej niekoniecznie atrakcyjnymi piruetami. Oczywiście to ciekawe przyjrzeć się jak czarny pisarz widzi po latach “Chatę wuja Toma” czy “Syna swego kraju” Wrighta, dostrzegając w nich opowieści tylko pozornie emancypacyjne, będące dla białych swoistym rozgrzeszeniem rasistowskiej polityki, ale czytane po latach, zwłaszcza gdy możemy chociaż zerknąć do tego, co o amerykańskiej polityce wobec “Murzynów” pisze Adichie, Obioma czy - wcześniej - Achebe, stanowią raczej wartość dobrego przypisu. Dodatkowo momentami trudno je w polskiej rzeczywistości zrozumieć, bo zwyczajnie Baldwin odwołuje się do wielu tytułów nigdy u nas nieobecnych, no ale to zawsze można nadrobić. Analiza filmu “Carmen Jones” na podstawie “Carmen” Bizeta, gdzie wszyscy bohaterowie i bohaterki są czarne byłaby ciekawa (Baldwin wykazuje na przykład, że dobre postaci z filmu mają jednak jaśniejszą cerę), gdyby nie narzekanie na naiwność i prostotę treści filmu, bez odniesienia się do oryginału i przy pewnym chyba braku rozumienia, a przynajmniej refleksji nad operową konwencją.

Pozornie intrygująca wydaje się trzecia część książki, w której Baldwin opisuje swój pobyt na paryskiej uczelni i amerykańską diasporę studencką, jednak podobnie jak w pierwszej części miałem wrażenie, że Baldwin opowiada cały czas to samo, a jego tezy nie są szczególnie odkrywcze (pozorna wspólnota ekspatów, zachwyt i rozczarowanie kulturą francuską, różnice pomiędzy Murzynem ze Stanów a tym z krajów kolonialnych). 

Najciekawiej wypada Baldwin w esejach, które korzystają z autobiograficznego doświadczenia i zamieniają się niepostrzeżenie w opowiadania. W części “paryskiej” znajdziemy historię aresztowania Baldwina za paserstwo, ale mistrzostwem jednak tytułowy esej-opowiadanie “Zapiski syna tego kraju”. Umieranie ojca autora zbiegło się z narodzinami jego siostry. Odchodzenie świata, który wyrastał prosto z niewolniczych korzeni i nadchodzenie nowego jest tu pretekstem do intrygującej opowieści o emancypacji Murzynów, ich wewnętrznym skonfliktowaniu i próbą pokazania, że rasizm zrodził nienawiść do białych, którą wszyscy Murzyni podzielają, choć oficjalnie niewiele osób się do tego przyznaje. To bardzo ostre i mocno zero-jedynkowe tezy, z którymi można się pewnie było sprzeczać, ale nie można odmówić Baldwinowi szczerości i - przy odrobinę zaczepnej formie - odwagi. 

Niestety w tomie znajduje się tylko krótki fragment dotyczący relacji czarnych Amerykanów do Żydów. Słynne stwierdzenie Baldwina, że “Murzyni są antysemitami, bo są ‘antybiali’” i jego artykuły, w których analizował odwrócony rasizm w postaci czarnego antysemityzmu ukazywały się kilka lat po tym zbiorze, a krótki passus poświęcony tej kwestii w “Zapiskach…” z pewnością wymagałby obszerniejszego omówienia. Wzmiankowany esej znajdziecie na stronach “NYTimesa”, warto wyguglać.

Mam jednak niedosyt po tej publikacji. Wydawnictwo Karakter wydało książkę będącą jednym z pierwszych w ogóle dzieł Baldwina, który był zapalonym polemistą i eseistą jeszcze przez dziesiątki lat i niektóre obecne tu koncepcje przepracowywał, rozpisywał na powieści czy wystąpienia w prasie. Po angielsku większość esejów Baldwina została wydana w 1985 roku w tomie “The Price of the Ticket” i kibicuję, by kiedyś kolejne jego eseje się u nas ukazały, bo jest tam jeszcze wiele perełek, ważnych dla zrozumienia tego, co autor chciał powiedzieć w niektórych momentach “Zapisków…” Dzięki filmowi i książce “Gdyby ulica Beale umiała mówić” James Baldwin powoli wraca do łask wydawców, co bardzo cieszy, zatem jakbym miał zamawiać to poproszę o nowe tłumaczenie “Giovanni’s room”. A póki co zachęcam byście zajrzeli do “Zapisków…” choćby po ten jeden, tytułowy esej. 

No i ta okładka - Przemek Dębowski może z naszych hołdów skomponować sobie osobną książkę już, no ale co ja na to poradzę - facet, robisz to jak nikt inny!

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W 1993 roku literackiego Nobla dostała... (podaj imię i nazwisko)