Łukasz Orbitowski

Autocenzura upubliczniona

Pisarz przyznający publicznie, że ocenzurował opowiadanie budzi we mnie atawistyczne lęki.
Mam świadomość tego, że żyjemy w późnym kapitalizmie i wszyscy podlegamy cenzurom, ale mówienie o tym publicznie mnie przeraża.
Literatura i zajmowanie sie nią daje pewien status społeczny. Kiedyś był on widziany romantycznie jako posłannictwo, tego nie oczekuję i wręcz nie lubię, ale wciąż cenię sobie wierność poglądom przynajmniej w publicznej odsłonie, bo to jest właśnie mądre korzystanie z uprzywilejowania, jakie daje literatura. A może już jesteśmy tylko pracownikami na zlecenie?

Chciałbym oczywiście napisać, że jestem od tego wolny, że nigdy mi nie przyszło myśleć, że może lepiej nie pisać o czymś źle, bo z czegoś żyć muszę, a negatywna opinia o ważnej książce wydawnictwa Y może sprawić, że nasza współpraca będzie trudniejsza. Nie, nie mogę. I już nie wierzę nikomu, że mu to przez myśl nie przeszło.

Mamy wirtualnych dziennikarzy w wirtualnym kraju, mamy pisarzy, którzy się cenzurują na życzenie redakcji, w demokratycznym pozornie świecie kapitalizm wymusza na nas podejmowanie decyzji czasem wbrew przekonaniom. Ale żeby o tym mówić w "wirtualnych mediach"? Jest mi dziś cholernie smutno.

Późny kapitalizm i jego ofiary. Ludzie słowa. Jakie to jest k**** smutne.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

Pisarz przyznający publicznie, że ocenzurował opowiadanie budzi we mnie atawistyczne lęki. Mam świadomość tego, że żyjemy w późnym kapitalizmie i wszyscy podlegamy cenzurom, ale mówienie o tym publicznie mnie przeraża. Literatura i zajmowanie sie nią daje pewien status społeczny. Kiedyś był on widziany romantycznie jako posłannictwo, tego nie oczekuję i wręcz nie lubię, ale wciąż cenię sobie wierność poglądom przynajmniej w publicznej odsłonie, bo to jest właśnie mądre korzystanie z uprzywilejowania, jakie daje literatura. A może już jesteśmy tylko pracownikami na zlecenie? Chciałbym oczywiście napisać, że jestem od tego wolny, że nigdy mi nie przyszło myśleć, że może lepiej nie pisać o czymś źle, bo z czegoś żyć muszę, a negatywna opinia o ważnej książce wydawnictwa Y może sprawić, że nasza współpraca będzie trudniejsza. Nie, nie mogę. I już nie wierzę nikomu, że mu to przez myśl nie przeszło. Mamy wirtualnych dziennikarzy w wirtualnym kraju, mamy pisarzy, którzy się cenzurują na życzenie redakcji, w demokratycznym pozornie świecie kapitalizm wymusza na nas podejmowanie decyzji czasem wbrew przekonaniom. Ale żeby o tym mówić w "wirtualnych mediach"? Jest mi dziś cholernie smutno. Późny kapitalizm i jego ofiary. Ludzie słowa. Jakie to jest k**** smutne. [WSZ]

Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota)

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Iwasiów jak lody