Nasza Księgarnia, Filip Łobodziński, Quino

[RECENZJA] Quino, "Mafalda"

Odświeżanie relacji “koronawirus na żywo” przestało już mnie satysfakcjonować i wziąłem się za robotę. Szybko mi przeszła ochota, bo pierwszym zadaniem, jakie wczoraj miałem do wykonania było spisanie wywiadu z pewnym psychologiem o… koronawirusie, ale taka karma, trzeba zjeść co się kupiło. Mam idealne warunki do kwarantanny - pies dostał tabletki na odrobaczanie i chce wychodzić na zewnątrz średnio co dwie godziny nie patrząc na porę, a za oknem pogoda kusi długimi spacerami nad Wisłą. Po kilku godzinach walki z wywiadem i zapoznaniu się dokładnie z doniesieniami na pudelku trzeba było jednak sięgnąć po książkę. Julia Fiedorczuk w swojej nowej powieści “Pod słońcem” zachwyca i czaruje językiem, ale to dość przygnębiająca opowieść, więc jak na pierwszy dzień odosobnienia nienajlepsza. I tak wróciłem do Mafaldy! To był dobry wybór.

Mafalda jest dziewczynką, która jest bardzo dorosła i świat traktuje bardzo na serio. Przeważnie za bardzo. Nie ufa rodzicom, których uważa za osoby niemądre, nierozstropne i zasadniczo w życiu przegrane, jeszcze mniejsze zaufanie ma do polityków, ale podejzliwie patrzy też na rzeczy wydawałoby się oczywiste jak chociażby globus, który należy zreformować tak, by Argentyna jednak nie była krajem postawionym do góry nogami. Mafalda nie lubi komunistów, ze szczególnym uwzględnieniem Marksa, liberałów też nie ceni, co czyni ją niezwykle ostrą recenzentką rzeczywistości politycznej. Co ciekawe twórcy komiksów o przygodach dziewczynki i jej przyjaciół mimo osadzenia akcji w bardzoo konkretnych czasach i wielu odniesieniach do aktualnych problemów Argentyny i swiata udało się stworzyć komiks ponadczasowy, tylko chwilami pokazujący jak bardzo zmienił się świat przez ostatnie 50 lat. Pierwszy tom w tłumaczeniu Filipa Łobodzińskiego obejmuje paski z lat 1964-1973 i jest doskonałym rozwiązaniem na odpędzenie od siebie potrzeby zerkania na licznik ofiar koronowirusa. Bo nie ukrywajmy - jest to czynność aktualnie niezwykle mnie zajmująca.

Na FB bardzo dużo informacji o ludziach kultury, którzy stracą pieniądze, bo nie mają etatów i żyją z dnia na dzień, perspektywy mojego portfela również nie są zbyt radosne, nawet nie jest jasne czy moja książka na pewno ukaże się zgodnie z terminem, bo jednak mogą być problemy z dystrybucją, zatem wewnętrznie wzdychając i próbując się mobilizować spoglądam na Mafaldę z wdzięcznością za to, że w każdej tragedii widzi szansę dla ludzkości. Chodź samą ludzkość też postrzega jako jedną wielką tragedię.

Mój rozmówca w wywiadzie mówi, że “Powinniśmy wszyscy się zastanowić ile jesteśmy w stanie dać od siebie innym, by zadbać o ogół. Jesteśmy nastawieni bardzo indywidualistycznie i nie przejmujemy się tym, że nasze działania mogą komuś zaszkodzić. Na co dzień bardzo dużo osób chodzi z infekcjami do pracy i zaraża innych, a są przecież osoby, które biorą leki immunosupresyjne dla których to jest zagrożenie życia. Osoby przychodzące z infekcjami na basen czy do miejsca pracy nie biorą tego pod uwagę. Możliwe, że się nauczymy czegoś nowego w tej sytuacji, ale trzeba pamiętać, że działamy jednak od katastrofy do katastrofy”. Mafalda się z tym zgadza. Szot też. Czy się nauczymy pokażą najbliższe dni. Trzymajmy za siebie kciuki.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Ile fajerek w hecy?