Zbigniew Batko, Zofia Nałkowska, Zadie Smith, Jolanta Kozak, Philip Roth
Wrażenia po weekendzie - Smith, Roth, Nałkowska i koronawirus
Który to już dzień kwarantanny? Liczycie? Czas płynie szybciej czy wolniej? Mam spory dysonans pomiędzy tym jak widziałem siebie na kwarantannie, a jak rzeczywistość weryfikuje moje możliwości działania. Miało być więcej czasu, a wieczór nadchodzi nadspodziewanie szybko, zerkanie na zegarek bardzo się przydaje w tych tygodniach.
Uczestnictwo w kulturze? Trochę frajdy sprawiają mi opowieści pisarzy i pisarek online, czy spotkania z nimi, które robiłem i być może wrócą pod koniec tego tygodnia, obejrzałem online świetne “Cząstki kobiety” z TR-u i wydawało mi się, że na tym moje uczestnictwo w kulturze online się skończy, ale… wróciłem do seriali! Przez lata, gdy znajomi opowiadali jak spędzają wieczory przed kolejnymi produkcjami Netflixa czy HBO uprzejmie wysłuchiwałem nie angażując się w dyskusję, bo fala popularności seriali przepływała gdzieś obok mnie. Teraz sobie pozwoliłem i muszę przyznać, że kilka produkcji bardzo mi się spodobało.
Nie mam przeczucia, że ponieważ oglądam seriale, to mam coś ciekawego do powiedzenia o nich, dlatego nie będę tu ględził za długo, ale chciałbym zwrócić waszą uwagę na “Spisek przeciwko Ameryce”, którego pierwsze dwa odcinki są już dostępne na HBO. Roth, jeden z najważniejszych dla mnie pisarzy, nigdy nie miał szczęścia do ekranizacji - “Kompleks Portnoya” z 1972 roku w reżyserii Lehmana jest dziełem okropnym, absolutnie nie oddającym ducha książki, lepiej już było z "Elegią" Isabel Coixet opartą na podstawie powieści "Konające zwierzę", ale “lepiej” wcale nie oznacza, że udanie.
Tym razem chyba się udało (nie chwalmy dnia…) i opowieść o alternatywnej historii Stanów Zjednoczonych jest bardzo “rothowska”. Polecam zajrzeć, bo film jak i książka opowiadają o populistycznych manipulacjach i pokazują jak łatwo możemy zaakceptować totalitaryzm, gdy chcemy spokoju i dobrobytu. To film o zamknięciu przed światem zewnętrznym i zarządzaniu strachem. No i doskonała opowieść o amerykańskim antysemityzmie. Świetnie zagrane, nakręcone. Czekam na kolejny odcinek. Chyba w księgarniach (online) jeszczej znajdziecie książkę Rotha w tłumaczeniu Jolanty Kozak, bardzo polecam lekturę, bo to taki Roth może mniej dowcipny, ale nadal doskonale opowiadający.
Do kompletu dobrałem nowe wydanie “O pięknie” Zadie Smith (tłum. Zbigniew Batko), bo ta legendarna powieść właśnie wróciła w nowym wydaniu i trochę łączy się z powieścią Rotha choćby w tym, że jest próbą opowiedzenia świata, w którym bohaterowie poszukują odpowiedniej dla nich ideologii, wybierają z multikulturowego supermarketu. I podobnie jak u Rotha jest to opowieść o “zwyczajnej” rodzinie w dziwnych czasach, może mniej dramatyczna, ale z równie wyrazistymi postaciami. Nie jestem fanem Smith, jest to pisarka wyjątkowo nierówna, co widać było chociażby w ostatnim zbiorze opowiadań, gdzie można wyłowić perłę, ale i jakiś zalegający w oceanie niewypał, ale “O pięknie” z pewnością jest powieścią, którą warto znać. Zwłaszcza w czasach, gdy wspólne bycie z rodziną zyskało nowy wymiar.
Czytam - jak pewnie wszyscy - analizy tego co się dzisiaj dzieje na świecie i jaka czeka nas przyszłość, oczywiście budzi to mój lęk, zwłaszcza jako osoby pracującej na zleceniach i której budżet w bardzo dużej mierze zależy od tego, że możemy się widzieć na żywo i rozmawiać, ale staram się widzieć ten czas jako szansę na weryfikację tego, co jest nam potrzebne i powoli godzę się z myślą, że jeśli kryzys się przedłuży, trzeba będzie potulnie się przebranżowić i stanąć za ladą w sklepie czy zwyczajnie pójść pracować na budowę. Nie żartuję, literatura nigdy nie była zajęciem bardzo dochodowym i choć bywają dobre momenty, to poczucie niepewności o przyszłość zawsze było wpisane w ten zawód. Gdy ktoś załamuje ręce nad tym, to przypominają mi się fragmenty dziennika Zofii Nałkowskiej, która w czasie wojny sprzedawała papierosy i pisała o tym zajęciu, że „rzecz sama przez się jest straszliwie zajmująca”.
Dalej to idzie tak: „Cóż za nieprzebrany świat, ci ludzie przychodzący tak zewsząd po te papierosy, dziwaczny przedmiot zbytku, istotnie – jak nic naprawdę – idący z dymem”. […] „Jestem zmarznięta i głodna jak oni, jak oni nie mam węgla ani drzewa, porozumienie jest tak całkowite, słowa tak przyjazne, dowcipy niekiedy pierwszorzędne – jak ta anegdota o królu cygańskim (…) Cóż za łatwość zbliżenia z tymi ludźmi, cóż za mnóstwo powiedzeń, dowcipów, opinii, charakterów!”. Dla Nałkowskiej kiosk z papierosami stał się przestrzenią poznawania ludzi, których do tej pory pewnie nie spotykała za często na swojej drodze. Czekanie na nowe czasy, bo powoli w taki tryb przechodzę jest też czekaniem na to, kim jeszcze można być. I to mnie aktualnie najbardziej zajmuje.
Skomentuj posta