Dwie Siostry, Peter Goes, Iwona Mączka
Peter Goes, "Rzeka czasu. Podróż przez historię świata"
Redaktora Wróbel dysponuje dzieckiem własnym, sztuk jedna, zatem może przynajmniej przez chwilę przekonywać siebie, że książki uznawane za dziecięce nabywa dla latorośli. Ja nie mam tego problemu. Ja muszę żyć z tą bolesną prawdą, że książki dla dzieci kupuję dla siebie. Dzięki temu mogę sobie podarować całą otoczkę edukacyjną, pedagogiczną, uczenie literek (choć pisać to mnie można wtórnie uczyć), liczenia czy te wszechobecne naklejki i kolorowanki. Wartości dodatkowe odrzucam. Zostawiam sobie przedmioty piękne, wyprodukowane dla dzieci, które nie plamią, nie chlapią, nie ślinią, nie zaginają rogów, nie bazgrzą, nie mażą… Nie ma takich dzieci. Jestem JA - nie plamię, nie chlapię, ślinię się czasem ale nie przy lekturze, nie zaginam rogów, nie bazgrzę. Jestem idealnym czytelnikiem “Rzeki czasu” Petera Goesa (Peter Goes Illustrator), bo uszkadzanie tej pięknej książki to jednak takie tycie przestępstwo.
To, że książka została przez Wydawnictwo Dwie Siostry wydana pięknie, nie dziwi, do tego jesteśmy przyzwyczajeni. Jednak ilustracyjnie poprzeczka została podniesiona bardzo wysoko. Ilustracje Goesa to uczta dla oczu - bogate obrazy zaludnione są przez setki ludzi, zwierząt, zabudowane kościołami, domami… Fantazyjne wizje miast, krain, lądów, na których dzieje się historia urzekają i wciągają na długo. Czytelni(cz)kom komiksu mogą przypominać odrobinę to, co robi David B.
“Rzeka czasu” to opowieść o historii - od dinozaurów po czasy nam zbyt dobrze czasem znajome. Każda epoka została zilustrowana gigantycznym rysunkiem przypominającym połączenie infografiki z obrazami późnego średniowiecza, gdzie w umownej przestrzeni dzieją się mikroopowieści. W rysunki wpleciono teksty uzupełniające lapidarny opis epoki. Do tych tekstów to bym się jednak trochę przyczepił, zwłaszcza dodanie "polskiego kontekstu" nie do końca mnie przekonuje.
Bogactwo rysunku, istny “horror vacui”, kolorystyczna orgia (choć niezwykle przemyślana i konsekwentna) czynią z “Rzeki czasu” wielkie osiągnięcie sztuki ilustracji. Niestety teksty skierowane raczej do młodego odbiorcy mogą wprowadzić nabywców w błąd. To nie jest książka dla dzieciaków, żeby zrozumieć ilustracje trzeba czasem dużo więcej wiedzy niż przekazuje nam narrator a poziom skomplikowania rysunku raczej jest dostosowany do umiejętności i percepcji czytelnika dojrzalszego. Oczywiście, że dziecko wraz z dorosłym z pewnością będzie się dobrze przy “Rzece czasu” bawiło, ale jednak tym razem warszawska oficyna zaprezentowała książkę raczej dla mnie niż dla znajomych dzieci, którym chciałem ją jako dobry Mikołaj sprezentować.
A teraz obowiązkowa w tym tygodniu fraza - idealny prezent dla miłośników ilustracji oraz rodziców, którzy chcą przyzwyczajać dzieci to tego, że ilustracja ma bardzo wiele funkcji. W "Rzece czasu" utonąłem i proszę mnie nie wyławiać.
Skomentuj posta