Kamil Pecela, Ričardas Gavelis, Kolegium Europy Wschodniej
[RECENZJA] Ričardas Gavelis, "Wileński poker"
Dzisiaj tylko kilka słów, bo o książce Ricardasa Gavelisa, “Wileński poker” w tłumaczeniu Kamila Peceli więcej słów za jakiś czas znajdziecie w w dwumiesięczniku “Nowa Europa Wschodnia”, a teraz czas na głośne i radosne pienia, bo to wybitna pozycja, absolutnie niesamowita literatura, która kopie tyłki wszystkim i pokazuje, że powinniśmy dużo częściej zaglądać do literatur naszych wschodnich i południowych sąsiadów - czego dobrym przykładem jest książka Artema Czecha, “Punkt zerowy” (tłum. Marek S. Zadura), ale o niej już pisałem. Zatem co w “Wileńskim pokerze” znajdziecie?
Jest w “Wileńskim pokerze” historia Litwy i Wilna, ciekawa dla polskiego czytelnika choćby dlatego, że niekoniecznie zgodna z polską wizją historii i narracją, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Jest też żydowska nieobecność i rosyjski nadmiar obecności. Ale nad tymi publicystycznymi (“Litwa również nie była samą sobą, zawsze lepili się do niej obcy, przemocą lub oszustwem”) - choć - atrakcyjnymi fragmentami unoszą się duchy miasta, starożytnego i tajemniczego. Gavelis boczy się trochę na Konwickiego, który znając Wilno tylko z dzieciństwa, pisał o nim jeszcze wiele lat później, że “Wilno jest wszędzie”; ale to tylko poza, pozorna polemika, za chwilę bowiem narrator powieści przyznaje, że “w Wilno można tylko wierzyć albo w nie nie wierzyć. (...) ten podręcznik barakowej geometrii betonowych bloków, ten skrzeczący, krztuszący się dymami obóz koncentracyjny jest moim Wilnem (...) te błądzące bez sensu upiory, niepojmujące, że resztki ich ducha otacza drut kolczasty, są wilnianami”. Turpistyczna ballada, jakby u Grochowiaka ktoś zamówił pean ku czci Warszawy, pełna śmiertelnie niebezpiecznej miłości.
To wielkie oskarżenie cenzury. “Dla litewskiego pisarza szczególnie ważne jest, aby mieć specjalną toaletę. Najwięcej czasu przesiaduje w specjalnej toalecie i nic nie pisze. Dlatego, że ograniczona jest jego wolność twórcza. Gdyby dana mu była wolność twórcza, napisałby, że OHO! Wprawdzie nie bardzo sobie wyobraża, jakie będzie to OHO, ale to już drugorzędna sprawa. Nie można zbyt wiele wymagać od wyobraźni litewskiego pisarza”. Gombrowiczowskie OHO symbolizujące całą potencjalną literaturę, która próbuje wyrwać się z okowów cenzury i skanuczenia [gavelisowska wersja “homo sovieticus”, choć nie tak do końca], pełną wielkich słów i etycznych czynów. Gavelis “Wileńskim pokerem”, który ukazał się na progu odzyskania przez Litwę niepodległości, pokazał że nowa literatura będzie nieskrępowana również wobec tych tradycyjnych, romantycznych z ducha, obowiązków.
To jest rok wschodu - po genialnym “Pamięci, pamięci” Marii Stiepanowej w tłumaczeniu Agnieszki Sowińskiej brawurowo łączącym współczesne patrzenie na świat z wielką rosyjską tradycją literacką, wspomnianym “Punktem zerowym”, “Wileński poker” to kolejna moja tegoroczna lektura “wschodnia”, którą jestem zachwycony.
Skomentuj posta