Korporacja Ha!art, Maciej Topolski

[RECENZJA] Maciej Topolski, "Niż"

Ledwo w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” rozmawiałem z Justyną Sobolewską o tym, że w małych wydawnictwach redaktorzy świetnie pracują z debiutantami, padło nawet nazwisko Marty Syrwid z Korporacji Ha!Art, a tu nadeszła kolejna świetna książka z tej oficyny.

Pamiętacie jeszcze restaurację ze śpiewającymi kelnerami? Teraz czas na restaurację z piszącymi kelnerami i kelnerkami! Przyjście do takiej knajpy byłoby jednoznaczne z tym, że cały ty, twoje gesty, spojrzenia, sposób zamawiania, oczekiwania na jedzenie, siorbania, szamania czy płacenia może zostać opisany przez obsługę sali. Następnie mógłbyś - za dodatkową opłatą - odebrać swój pisany portret. Przerażające? Czego byśmy się o sobie dowiedzieli? Pewnie tego, że w stosunku do kelnerów często stajemy się przemocowymi chamami dostającymi wyjątkową okazję do wyżycia się na rzeczywistości.

Wszystko to bardziej niż sprawnie opisał w “Niżu” Maciej Topolski, ekskelner, który zamiast napisać wstrząsające “zwierzenia byłego kelnera”, które wydałoby jakieś specjalizujące się w takich pozycjach wydawnictwo, przygotował dla nas skromną książkę na którą składa się kilkadziesiąt niezwykle sprawnie, z językowym wyczuciem i wdziękiem, obrazków z życia restauracji. Gdyby Topolski poszedł inną drogą, to pewnie mógłby jeździć po studiach telewizyjnych i odkrywać przed widzami tajemnice restauracji, demaskować pazernych właścicieli, opowiadać o tym, co tak naprawdę dzieje się za kulisami. Ale wybrał “prawdziwą” literaturę. Kolejny idealista.

“Niż” mimo umiejętności pracy w języku, wewnętrznych rytmizacji, erudycji autora i wyrazistej opowieści o kelnerskiej doli, ma jednak wady. Powoduje, że jesteście głodni po kilku stronach, po kilkudziesięciu idziecie do sklepu po cziperki, a pod koniec okazuje się, że jest już trzecia w nocy, a wy jeszcze z tej knajpy nie wyszliście.

Kolejna pozycja z kategorii “literatura prekariacka”, sprawnie łącząca naszą potrzebę zajrzenia za kulisy scenografii ze smutnym namysłem nad losem tysięcy pracowników i pracowniczek. A do tego momentami zabawna, poetycka, świetnie skomponowana lektura.

“Ciało kelnera należy do restauracji, tak jak sztućce, obrusy, butelki, należy do właściciela (...)”, pisze Topolski. W innym fragmencie zauważa, że kelner to “takie nic”, które “cierpliwe jest takie nic, łaskawe, nie szuka poklasku, nie wywyższa się, wszystko znosi, wszystko przetrzyma”. Ale potem to wszystko opisze. A to najlepsze - tu sięgnę po tej wyeksploatowany cytat z Szymborskiej - “zemsta ręki śmiertelnej”. Mści się na nas Topolski. Ale z gracją. I swadą. I ja jestem niewyspany i głodny dzisiaj.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Wakacyjne morze Zofii Posmysz